Pięć karnych w jednym spotkaniu, dwa niewykorzystane. Obrońca, który dosłownie kładzie się na nogach napastnika, drugi, który obejmuje go jak przyszłą żonę, wykonawca karnego uderzający metr obok słupka. Gdy przeczytaliśmy, że w lidze białoruskiej doszło do meczu, w którym podyktowano pięć rzutów karnych już czuliśmy, że będzie ekstra. I patrząc na skrót – tak właśnie było.
Na początku czuliśmy się bardzo fajnie – o, jest liga do grania, nawet z kibicami, parę zespołów kojarzymy z nazwy, paru piłkarzy nawet pamiętamy. Miłość do ligi białoruskiej była jak słynny “piorun” z sycylijskich opowieści – po prostu, z miejsca ją pokochaliśmy i czuliśmy niepohamowaną chęć do oglądania jej kolejnych spotkań. Białorusini chyba jednak odrobinkę przesadzili z efektami specjalnymi, jakie towarzyszyły tej pierwszej serii spotkań sezonu 2019.
Już po pierwszym dniu rywalizacji byliśmy troszeczkę przerażeni.
W czwartek wieloletni dominator, który dla Białorusi był tym, czym dla Chorwacji Dinamo Zagrzeb, wtopił 1:3 z Energetikiem-BDU. Aktualny wicemistrz Białorusi był tak murowanym faworytem, że u bukmacherów kurs na jego zwycięstwo kręcił się gdzieś w granicy 1,25. Obejrzeliśmy wszystkie gole, co tu dużo pisać – mamy wrażenie, że BATE miało w swojej chwalebnej historii kilka momentów, w których walczyło w defensywie odrobinę bardziej zaciekle. Polecamy zwłaszcza bramki z pierwszej połowy.
Również w czwartek słynny Szachcior Soligorsk przegrał u siebie z Żodzinem, co jest o tyle ciekawe, że był to już czwarty mecz obu drużyn od października. W ubiegłym roku Szachcior wygrał 3:0, natomiast w Pucharze Białorusi – 1:0 na wyjeździe i 2:0 u siebie. Mecze odbywały się… w pierwszej połowie marca. Trudno powiedzieć, czy Żodzino po prostu rozszyfrował wreszcie rywala, czy też ma szerszą kadrę od Szachciora, fakty są takie, że wygrał, choć kurs na jego zwycięstwo przekraczał 10,00. Między spotkaniami w lidze i w pucharze minęło 5 dni.
W piątek mistrz, Dynamo Brześć, zremisował z beniaminkiem, FK Smalawiczy, a stołeczne Dynamo Mińsk sensacyjnie przegrało 0:1 z Ruchem.
Cztery mecze, cztery niespodzianki, trzy z nich to właściwie totalne sensacje. I okej, w Ekstraklasie też tak bywało, ale niestety, polecieliśmy kawałeczek dalej. W dwóch sobotnich meczach – dwa razy czerwone kartki jeszcze w pierwszej połowie, w obu przypadkach to kara za podwójne żółtko. Ogółem Witebsk jeszcze przed przerwą wyłapał łącznie cztery żółte kartki. To jeszcze nic nie znaczy, to jeszcze o niczym nie świadczy, ale…
W niedzielę odbył się mecz FK Słuck – Sławija Mozyrz. W spotkaniu podyktowano aż pięć rzutów karnych, z których wykorzystane zostały trzy. Długo czekaliśmy na skrót tego meczu, dzisiaj wreszcie udało się go wyszperać. Ujmijmy to tak: dawno nie wiedzieliśmy tak głupich fauli we własnej szesnastce, dawno nie widzieliśmy tak przestrzelonego rzutu karnego. Sprawdźcie sobie sami – o ile ręka przy pierwszym karnym jeszcze w miarę do wybronienia, obrońca zareagował instynktownie, o tyle to obejmowanie piłkarzy, rzucanie nimi o glebę i creme de la creme z 78. minuty, gdy obrońca niemalże ugryzł napastnika w kostkę… Ech, sprawdźcie sami:
– 2.25, pierwszy karny
– 3.10, drugi karny
– 3.55, trzeci karny
– 4.10, wykonanie karnego…
– 5:10, czwarty karny (!)
– 6:30, piąty karny (!!!)
Być może jesteśmy przeczuleni, ale te dwa ostatnie faule, zawodnika z numerem 6 oraz 66 wyglądają co najmniej dziwnie. Z drugiej strony w komentarzach dominuje narracja, że to sędzia zachowywał się jak aptekarz i stąd tak przedziwny przebieg meczu. Aptekarskie sędziowanie pokrywałoby się z sobotnimi meczami, gdy w 180 minut sędziowie rozdali łącznie 15 żółtych kartek (no i dwie czerwone).
Kolejkę zamknął mecz Biełszyny z FK Mińsk i zupełnie szczerze przyznamy się, że klasycznego łamaka z prowadzeniem gospodarzy do przerwy i zwycięstwem gości powitaliśmy właściwie z ulgą. To przecież zupełnie zwykły przebieg meczu, zwłaszcza na tle pozostałych spotkań białoruskiej inauguracji.
Nikomu niczego nie zarzucamy. Nikogo o nic nie oskarżamy. Ale jednak czekamy niecierpliwie, aż wrócą do grania też trochę poważniejsze ligi. Nawet jeśli ten coraz słynniejszy typ z akordeonem stał się właśnie viralem.
Fot. Newspix