Reklama

Siedmiolatek narzeka, Jan Bednarek go motywuje, czyli Gatuno w akcji

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

16 marca 2020, 18:03 • 9 min czytania 3 komentarze

Zostajesz w domu, mądrze spędzasz czas walki z koronawirusem, ale brakuje ci kreatywnych sposobów na domowe aktywności fizyczne? Nic straconego. Wejdź na Instagrama, odpal profil Piotra „Gatuno” Kurka i trenuj z innymi podobnymi tobie, ale też przykładowo z Janem Bednarkiem czy Karolem Linettym, przy okazji mając niezłą frajdę. Brzmi nieprawdopodobnie? Trochę tak, ale to całkowita prawda, bo „Gatuno”, czyli trener przygotowania motorycznego, który pracuje z wieloma polskimi piłkarzami właśnie wystartował z kapitalną akcją. 

Siedmiolatek narzeka, Jan Bednarek go motywuje, czyli Gatuno w akcji

Nam opowiada o zmęczonym treningami siedmiolatku, którego do pracy motywował Jan Bednarek i Karol Linetty. O żartobliwych przepychankach między stoperem Southampton a pomocnikiem Sampodorii. O integracji poprzez trening. O wyzwaniu, po którym będzie musiał zgolić brodę. O tym, jak w ogóle znalazł się w miejscu, w którym jest i dlaczego stało się to przez przypadek. Zapraszamy. 

***

Mówi się, że inteligentny człowiek nie będzie nudził się podczas zamknięcie w domu, bo zawsze znajdzie sobie coś do roboty. Ty chyba chcesz udowodnić, że aktywny człowiek też wcale nie musi się nudzić. 

Dokładnie, trzeba przyjąć ten czas, jako okazję do tego, żeby rozwijać się intelektualnie i fizycznie. Można czytać książki, można uprawiać sport, ludzie mają więcej czasu, więc można ich zaciągnąć do pracy i poprawy swojej formy. Dlatego też ruszyłem ze swoim projektem. Bardzo fajnie się to rozwija, ludzie siedzą w domach, podłapali temat, więc ćwiczą z nami. Mamy też piłkarzy. Akcja mocno ruszyła, ludzie trenują, dobrze się bawić, bo przy okazji to świetna okazja, żeby się zintegrować.

Reklama

Ćwiczą wszyscy razem – siedmiolatkowie, kobiety, piłkarze z zagranicy, bo na przykład Janek Bednarek uczestniczy w sesjach. Mega akcja.

O co w tej całej akcji chodzi? Nie każdy ma Instagrama, nie każdy śledzi na bieżąco. 

W całej akcji chodzi o to, że trenujemy dwa razy w ciągu dnia podczas live’a na Instagramie – o 11:00 i o 19:00. Prowadzę treningi. Na co dzień robię to w Fabryce Formy, jestem trenerem przygotowania motorycznego, ćwiczę z piłkarzami Lecha Poznań, zajmuję się też zawodnikami z innych miast. Ale teraz, jako że zamknięto siłownie, a ludzie ograniczają wyjścia na dwór, stwierdziłem, że zrobię coś dla nich, bo wielu, wielu ludzi z różnych miast chce trenować, a nie mają opcji przyjazdu. I warto zaznaczyć, że tak jak piłkarze przyjeżdżają czasami 200 kilometrów na jeden trening, tak teraz nie mogą tego zrobić z oczywistych powodów.

Dlatego wpadłem na pomysł, żeby robić to na zasadzie online. Puściłem pierwszy live – było 100 osób. To była próba, pojawili się też chłopcy, którzy zwyczajnie z nami trenują, czyli Janek Bednarek i Karol Linetty, zaraz zrobiłem drugi trening, potem trzeci i to tak rośnie – dochodzi pod 20, 30, 40 osób z sesji na sesję. Dodatkowo dostaję po 40 wiadomości dziennie z super reakcjami na to wszystko, bo to fantastyczna integracja. Są sytuacje, że siedmiolatek pisze na czacie ogólnym, że nie daje rady, na co odpisuje mu Bednarek, żeby młody się nie poddawał i dawał dalej. Dla niego kapitalna historia.

Dzisiaj wieczorem właśnie będzie trening z dwoma butelkami pod wodzie i skarpetkami. Wymyślam kreatywnie różne takie rozwiązania, pomysły, urozmaicenia, żeby nie było nudno, żeby cały czas coś się działo. Mega fajna akcja. Jeszcze jest challenge, że jak będzie 500 osób na jednym treningu, bo na razie jest około 200, to mogą napisać co zrobię. Karol Linetty rzucił więc wyzwanie, że jeśli dobijemy do takiej liczby, to będę zmuszony zgolić brodę live. To nieprzypadkowe, bo brodę mam od czterech lat. Przyjąłem to i zamierzam to zrobić. Ludzie będą mieli okazję do uśmiechu w tym trudnym czasu.

Reklama

Dla ciebie też to czysta przyjemność. 

Pewnie, że tak, widzę, że ludzie się cieszą, że przeżywają, że mają frajdę. Jest to fajne. Wiadomo, że jest to całkiem darmowa inicjatywa, że praca nam wszystkim trenerom stanęła, ale mamy taki czas, że trzeba coś fajnego organizować dla ludzi. Cieszy, że to rośnie. Atmosfera jest przednia. Janek podgryza Karola, Karol podgryza Janka, ludzie dołączają, zabawa się kręci, a przy okazji mocno trenujemy. Akcja przerosła moje oczekiwania.

Masz treningi przygotowane do przodu czy wymyślasz na spontanie?

Mniej więcej wiem, co mam zrobić, mam plan, ale lecę z flow.

To są treningi uniwersalne, prawda? Bo skoro trenować na jednym poziomie mogą i reprezentanci, i dzieci, to chyba nie ma innej opcji. 

To jest trening dla każdego. Doskonale wiem, że większość ludzi nie ma sprzętu w domu, więc używamy ręczników zawieszonych o klamki, żeby robić plecy, używamy sprzętu, który mamy w domu, żeby nikt nie był wyłączony i każdy mógł ćwiczyć. Trening dla własnego ciała. Poćwiczy i Janek Bednarek, i pani Zosia ze sklepu. Zawsze daję dwa-trzy rodzaje ćwiczeń dla każdego. Jeśli jest za trudne, to pytam, proponuję alternatywę, doradzam, na live można do mnie pisać, odpowiadam, podpowiadam, koryguję. Jest interakcja między mną a ludźmi.

Świetnie wykorzystuje to możliwości mediów społecznościowych.

Właśnie, dzięki temu to wszystko może się odbywać na taką skalę.

Na czym się najbardziej skupiasz w przygotowywaniu treningów?

Głównie skupiam się na mięśniach posturalnych, ponieważ wszyscy w domach siedzą albo pracują przy laptopach. Dlatego właśnie tak ważne są mięśnie brzucha, odcinek lędźwiowy. Rozciągamy uda, przód, tył, pośladki, wszystko to, co dostaje w momencie, kiedy za dużo siedzimy. Robimy nogi, ćwiczenia na równowagę, na balans, to co możemy zorganizować w domach. Skupiam się też na tym, żeby miało to wartość rehabilitacyjną, bo zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób ma problemy z odcinkiem lędźwiowym, więc staram się wplatać elementy rozciągania, wzmacniania – niech każdy na tym skorzysta, a jeszcze może niech ktoś pozbędzie się towarzyszącego mu bólu.

Zresztą patrzę, co mi ludzie piszą w wiadomościach po zakończonych sesjach, a dostaję tego sporo, więc feedback do korygowania pewnych niedociągnięć w sesjach dostaję bardzo miarodajny. Na razie to gryzie, wszystkim pasuje, ale co będzie za trzy dni? Nie mam pojęcia. Wszystko zależy od ludzi, ich potrzeb, ich aktywności, bo to najważniejsze. Nie wiadomo, czego będą chcieć. Na pewno chcą, żebym zgolił brodę!

To jest też dla ciebie zajęcie dodatkowe, bo na co dzień zajmujesz się tym samym, ale nie w formie wypoczynkowej. Przedstaw się, bo nie każdy cię kojarzy, a w środowisku jesteś przecież bardzo rozchwytywany. 

Pracuję w Centrum Osteopatii Marcina Ganowskiego, w Fabryce Formy, jestem trenerem przygotowania motorycznego, fizjoterapeutą, od dwudziestu lat jestem w sporcie, głównie zajmując się sztukami walki, ale – co zabawne – nigdy nie grałem w piłkę nożną na żadnym poziomie, a prowadzę pół kadry. Zawsze się z tego śmieję, że nie potrafię pobijać piłki, mój rekord żonglerek to 33, a prowadzę świetnych piłkarzy. Myślę, że mam fajne podejście, bo sztuki walki są bardzo ogólnorozwojowe, więc pozwalają mi stosować uniwersalniejsze techniki dla treningu piłkarskiego.

Zresztą ogólnorozwojowa część treningów w piłce jest często lekceważona. 

To prawda, miałem porównanie. Prowadziłem kadrę U-15 judo i wyszło mi, że chłopaki są sprawniejsi niż 25-letni piłkarze, grający na co dzień w Ekstraklasie. To mi dało do myślenia. To nie jest problem w tych chłopakach. Oni wykonują polecenia swoich trenerów, którzy zaniedbują ten element szkolenia.

Inna sprawa: trenuję 18-letniego tenisistę, rzucam mu piłeczki i on na tym treningu łapie więcej piłek niż bramkarz.

Ma szybszy refleks. 

Chodzi o pracę, lepszą pracę na nogach, ja to wyłapuję i wdrażam tenisowy trening dla piłkarza, żeby ten też mógł się rozwijać. Przez to, że pochodzę z innych sportów, to też zaciągam z innych i pakuję w futbol. W ogóle sam fakt, że pojawiło się takie zainteresowanie ze strony piłkarz było całkowicie niezaplanowane. Ale tak wyszło i nie narzekam.

Jednym z moich pierwszych podopiecznych był Tomek Magdziarz, wcześniej nawet nie wiedziałem, że jest menadżerem. I w pewnym momencie powiedział, że przyjdzie do mnie jeden piłkarz. Przyszedł, zrobiłem z nim jeden trening, nie wiedziałem zupełnie, kto to jest, nie potrafił się pociągnąć, był w mega słabej formie. Pomyślałem sobie, że kto to w ogóle jest, skoro on nic nie umie. Tomek mówi:

– Jak ty możesz go nie znać?!

– No, nie znam.

– Kapitan Lecha Poznań.

To był Łukasz Trałka. A ja byłem na etapie, kiedy ostatnim piłkarzem, którego znałem, był Piotrek Reiss. Gość, który nie grał do dobrych kilku lat. Byłem na dwóch meczach w grubo ponad dwudziestoletnim życiu. Skupiałem się na sportach walki. Ale potem już poszło. Przyszedł Janek Bednarek, Tomek Kędziora – osoby, które były znane poznawałem w momencie, kiedy do mnie przychodziły. W konsekwencji jechałem autem, stawałem na pasach, stał słup z ogłoszeniami, a tam plakat Lecha – Trałka, Kędziora, Bednarek. No, fajnie, nie powiem. Poszło im bardzo dobrze. Trałka zrobił świetną formę w ciągu roku, Janek za chwilę miał transfer, do którego malutką cegiełkę też moje treningi dorzuciły, więc super, tylko się cieszyć.

Mam rozumieć, że dalej już się potoczyło.

Pierwsze treningi z chłopakami miały eksperymentalną formę, bo w ogóle nie wiedziałem, w jaki sposób trenować z piłkarzami. Myślałem sobie, że skoro dostałem zawodnika, to co teraz? Coś na bazie sztuk walk. Najlepszy balans tułowia mają bokserzy, tak uważam. Najlepsze nogi mają kickbokserzy, tak uważam. A najsprawniejsi są zapaśnicy, tak uważam. Postanowiłem to wszystko połączyć. Trenowałem te sporty przez wiele lat, więc zacząłem wprowadzać techniki przygotowania motorycznego z tych stylów. Okazało się, że to strzał w dziesiątkę, że chłopaki super się rozwijają, idą do przodu i to przenosi się na boisko. Nie kładłem ich na ławce, nie kazałem im wyciskać 130 kilogramów, zajmowałem się wisienką na torcie. Najważniejsze jest to, żeby swoją formę pokazywali na murawie.

Teraz już przepracowałem to wszystko z 30-40 chłopakami, sam już straciłem rachubę, bo to wszystko idzie dalej. Historia znikąd.

Teraz się okazuje, że duża część reprezentacji z tobą trenuje. 

I to z każdego rocznika.

Zdarzyło się, żeby twoje metody się nie sprawdzały, że ktoś tego nie potrzebował, że ktoś zrezygnował?

Pierwsze pół roku z Jankiem, Kendim i Trałka, to zdarzało mi się zrobić trening taki, że ledwo się po nim ruszali. Mieli zakwasy, ledwo na boisko wychodzili, bo ja eksperymentowałem. Miałem ogromne doświadczenie, wszystkie kontuzje świata, przeszedłem wszystkie rehabilitacje sportowe, więc mam dobre wyczucie ciała. Wyciągałem wnioski. Jeśli ten trening był dla ciebie za ciężki, to okej, nie ma problemu, teraz to zmienimy, uczyłem się na żywej materii. Teraz, kiedy przychodzą do mnie piłkarze, nie ma już tego problemu, bo wszystko przerobiłem już na innych. Czasami trzeba spróbować czegoś nowego, ale tak, żeby nie zrobić nikomu krzywdy. Z czasem zrozumiałem, że nie wszystkie techniki działają przykładowo na dzień przed meczem.

Ale chyba duża część technik funkcjonuje, gdy ani meczów, ani treningów nie ma. 

Tak, tak jak jest teraz!

Klamra kompozycyjna: teraz celem jest, żeby zgolić brodę!

(śmiech) Tak, coś w tym może być. Im więcej ludzi, tym lepiej. Zrobię to na żywo, ale przede wszystkim chodzi o to, żeby ludzie się zintegrowali, ruszyli, zrobili coś fajnego dla siebie.

ROZMAWIAŁ: JAN MAZUREK

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...