Reklama

Głucho, pusto, ale zwycięsko. Lechia o mecz od Narodowego

redakcja

Autor:redakcja

11 marca 2020, 20:25 • 3 min czytania 24 komentarzy

Im większy stadion, tym bardziej przygnębiające wrażenie robią puste trybuny. Piękny obiekt w Gdańsku został symbolem. Ćwierćfinałowy mecz Lechii z Piastem w Pucharze Polski był naprawdę niezły, emocjonujący, z jakimiś tam zwrotami akcji, finalnie też kibice gdańszczan mieliby z czego się pocieszyć – niestety, dobrą atmosferę można było zobaczyć tylko oczami wyobraźni, bo zamiast tego echem od krzesełek odbijało się każde głośniejsze sapnięcie.

Głucho, pusto, ale zwycięsko. Lechia o mecz od Narodowego

Lechia, która w ostatnich meczach średnio dopuszczała rywala do 40158 strzałów, tym razem w defensywie nie wyglądała jak zostawiona skórka od banana mająca bronić przed wjazdem Navy SEALs. Co więcej, z przodu też było całkiem aktywnie, niestety najwyraźniej ktoś u góry postanowił, że Patryk Lipski już nigdy nie strzeli bramki – tym razem zaraz na początku były gracz Niebieskich załadował w poprzeczkę. Zupełnie ciekawie prezentował się Ze Gomes, który robił wiatr z przodu, a potrafił też coś odebrać, interesujące było uderzenie Nalepy. Akcje zazębiały się, a Alomerović w pierwszej połowie nie był najbardziej zapracowanym człowiekiem na świecie. W końcu padł gol, ale Mladenoviciowi zabrał go VAR – mieli szczęście obrońcy Piasta, że Mihalik był na spalonym, bo to jak się ustawili… Kryminał godny Agathy Christie.

Po zmianie stron niespodziewanie poszarżowali goście. Próbował z dystansu Jodłowiec, przedzierał się Alves, a po potężnej bombie Tuszyńskiego piłka wylądowała na poprzeczce – nie tak znowu sama, dopomógł jej w tym Alomerović. Robotę miał wybitnie ciężko, bo nie tylko uderzenie mogłoby na siłę rywalizować z tygrysim strzałem Kodżiro, to jeszcze po drodze zrykoszetowało – a jednak Alomerović wykazał się refleksem, nie ostatni zresztą raz w tym meczu. W zasadzie zaczęliśmy się zastanawiać: w ilu zespołach ESA taki Alomerović byłby pewniakiem? Ale w Gdańsku nie do ruszenia, wiadomo, że i Kuciak ma genialną rundę.

Lechię na 1:0 wyprowadził Ze Gomes, który zachował przytomność w polu karnym, a potem popisał się nienaganną techniką pry strzale. Minęło sześć minut, a już było 2:0 – tym razem łatwo piłkę stracił wprowadzony chwilę wcześniej Borkała, a Flavio technicznym uderzeniem sprzed pola karnego nie zostawił Szmatule złudzeń.

Reklama

Ostatnie pół godziny długo toczyło się dość statecznie, Lechia kontrolowała mecz, dobry kwadrans nie działo się zupełnie nic, zgodnie z życzeniem Stokowca. W końcówce dopuściła jednak do nerwówki – 83 minuta, Tobers pokpił sprawę, obrona Lechii wraca o wiele za wolno w pole karne, Tuszyński z pierwszą od jakichś dwóch rund udaną kiwką, a wszystko wieńczy komicznym wywrotkostrzałem Vida. Piast, który chwilę wcześniej był niemal znokautowany, miał jeszcze piłkę wartą dogrywki – Czerwiński dostał dobrą wrzutkę, wyszedł w powietrze, piąty metr, ale w jakiś sposób udało mu się uderzyć do tyłu.

Końcówka dla Piasta nie zmienia jednak ogólnego wrażenia: awansował lepszy. Pytanie jednak największe to nie kto przejdzie półfinały, ale co dalej z Pucharem Polski i w ogóle tym sezonem… Oglądając ten mecz, widząc trybuny, zawsze to pytanie pozostawało gdzieś z tyłu głowy.

LECHIA GDAŃSK – PIAST GLIWICE 2:1 (0:0)

Ze Gomes 57, Paixao 63 – Vida 83

Fot. Figurski/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

24 komentarzy

Loading...