Reklama

AKTUALIZACJA: Wojewoda zmienił zdanie. Jednak nie zamykamy stadionów w lubelskim

redakcja

Autor:redakcja

04 marca 2020, 22:33 • 3 min czytania 26 komentarzy

Niech rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie pomylił województwa lubuskiego z lubelskim. Zdarzyło się pewnie każdemu, nawet jeśli przypadkowo. Trochę słabo jednak, gdy województwa te mylą się wojewodzie lubelskiemu. Bo tylko pomyłką można nazwać decyzję o zamknięciu meczów dla publiczności w Lublinie i w okolicach z uwagi na pierwszy wykryty przypadek zarażenia koronawirusem na drugim końcu Polski. W województwie lubuskim, zaznaczmy.

AKTUALIZACJA: Wojewoda zmienił zdanie. Jednak nie zamykamy stadionów w lubelskim

Decyzją wojewody w najbliższy weekend kibice nie wejdą na mecze Górnika Łęczna, Motoru Lublin, Stali Kraśnik, Hetmana Zamość i Wisły Puławy. Powód jest jasny – przynajmniej dla pana wojewody – możliwość zarażenia się koronawirusem na imprezie masowej.

I w sumie nie zdziwiłoby nas to, gdyby nie fakt, że mieliśmy na swojej ścieżce edukacyjnej geografię. I jakoś nam zapadło w pamięci, że Zielona Góra (gdzie zdiagnozowano pierwszy przypadek zarażenia koronawirusem) leży na zachodzie Polski, a Lublin i okolice na wschodzie. Z Zielonej Góry do Lublina jest ponad 600 kilometrów. Pociągiem – jakieś dziesięć godzin jazdy z dwiema przesiadkami. Samolotem… Dobra, nie ma to żadnego znaczenia. Chodzi nam o to, że województwo lubelskie od pierwszego zarażonego dzieli kawał drogi.

A mimo to wojewoda lubelski spanikował i uznał, że kibice na stadionach są tak poważnie zagrożeni, że nie wolno ich na te mecze wpuścić.

Zrozumielibyśmy, gdyby zamknięto stadiony Zagłębia Lubin, Falubazu Zielona Góra, Górnika Polkowice. Pewnie zrozumielibyśmy też zamknięcie stadionu Śląska Wrocław czy Chrobrego Głogów. Ale, cholera, trochę nam to się gryzie geograficznie.

Reklama

Dziwi nas jednak to, że zamyka się nagle stadiony, a pozostawia otwarte galerie handlowe czy kościoły. Dziwi nas to, że nie przegania się ludzi z przystanków autobusowych. Czy tam gęstość ludzi na metr kwadratowy jest mniejsza niż na stadionie? Strzelamy, że nie. Zerknęliśmy na frekwencję przykładowego Motoru na listopadowym meczu ze Stalą Kraśnik – 1200 osób na piętnastotysięcznym stadionie. Przecież spokojnie można rozsadzić tych ludzi tak, że każdy będzie miał dookoła siebie trzy metry. I nawet jeśli ktoś kichnie, to mela nie doleci na twarz sąsiada w szaliku. Rozumiemy, że na takim San Siro byłby problem – bo przyjdzie 40 tysięcy, każdy ramię w ramię ciasno przy sobie. Ale, cholera, wydaje nam się, że łatwiej złapać wirusa pod prysznicem na siłowni niż na trybunach Stali Kraśnik:

Wojewoda lubelski spanikował bardziej niż ci ludzie, którzy rzucili się na zakup dziesięciu kilogramów mąki, trzech wiader ryżu i przyczepki baniaków z wodą do picia. Ryzyko zarażenia się koronawirusem na meczu Wisły Puławy jest na ten moment niższe niż ryzyko rozbicia się autem jadąc na mecz Nielby Wągrowiec. A jednak nikt nie wpadł (jeszcze!) na pomysł, by pozamykać drogi dookoła Wągrowca.

***

AKTUALIZACJA: “Kurier Lubelski” poinformował na swojej stronie internetowej o mailu otrzymanym od Agnieszki Strzępki, rzeczniczki prasowej wojewody lubelskiego, w którym informuje ona o uchyleniu pierwotnej decyzji wojewody. Cytujemy: “Informuję, że po szczegółowej analizie dodatkowych okoliczności wojewoda lubelski Lech Sprawka uchylił swoją decyzję dotyczącą przeprowadzenia imprez sportowych bez udziału publiczności”.

Czyli podjęta została jedyna słuszna decyzja. Fajnie, że ktoś tam zdecydował się panu wojewodzie pokazać mapę Polski. I my to pójście po rozum do głowy tak po ludzku szanujemy.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...