Po tym, jak piłkarze GKS-u Bełchatów przyznali, że od sierpnia nie otrzymali pełnej wypłaty, teraz niepokojące wieści doszły nas z Olimpii Grudziądz. Drugi z tegorocznych beniaminków ma problemy z płynnością w płatnościach, a piłkarze udzielają anonimowych przecieków.
W poniedziałkowe popołudnie Maciej Grygierczyk z katowickiego „Sportu” poinformował o trudnej sytuacji finansowej pierwszoligowca z Grudziądza. Według jego informacji Olimpia dała zielone światło zawodnikom na rozwiązywanie kontraktów za porozumieniem stron, z czego skorzystał Omar Monterde, który przeniósł się do GKS-u Tychy. Klub szybko zdementował te wieści, odpowiadając na tweeta: – Omar poprosił o rozwiązanie kontraktu ze względów osobistych. Nie jest prawdą, że klub miałby być niewypłacalny. Przeterminowanie zobowiązań wobec zawodników na dzień dzisiejszy wynosi kilkanaście dni.
O Monterde zapytaliśmy wczoraj prezesa Olimpii Grudziądz, Tomasa Asenskiego: – Przyszedł Monterde do nas i powiedział, że jego babcia jest ciężko chora. Potem podpisał z Tychami… Niech każdy sam wyciągnie wnioski. Ja powiem, że rozstaliśmy się bez żalu. Słabo funkcjonował w szatni, Odciążył nas raczej niż jest to strata.
We wtorek umowę rozwiązał umowę za porozumieniem stron, od razu znajdując zatrudnienie w Chojniczance.
Wokół beniaminka pierwszej ligi czarne chmury zbierają się nie po raz pierwszy. Niemal równo rok temu piłkarze Olimpii zorganizowali strajk z powodu dużych opóźnień w wypłatach. Lokalne media informowały wówczas, że zawodnikom nie płacono od… września. „Gazeta Pomorska” w marcu minionego roku donosiła, że zaległości klubu mogą sięgać nawet 1,5 mln zł, a w rozmowie ze wspomnianym dziennikiem ówczesny prezes Sylwester Szałkowski mówił o wezwaniach do zapłaty za transfery z 2017 roku. Wówczas udało się jednak załagodzić sytuację, a drużyna wywalczyła awans na zaplecze Ekstraklasy.
Czy możemy więc powiedzieć, że w Grudziądzu powróciły demony z przeszłości?
No… nie do końca.
– Zaległości nie są w tym momencie duże, sięgają około miesiąca. Są też jeszcze nieopłacone premie, ale tu bardziej chodzi o zabezpieczenie na przyszłość. Kazano nam założyć firmy, żeby rozliczać się w ten sposób, teraz przychodzi do zapłacenia VAT-u, a nie mamy z czego. W klubie słyszymy, że nie ma pieniędzy, rzekomo w styczniu miała zostać przelana transza, chyba z miasta, ale nie wiadomo, co się z tą kasą stało, bo jest koniec lutego, a my jej nie widzieliśmy. Obawiamy się, jak to będzie funkcjonowało w przyszłości, skoro teraz nie mamy na wypłaty – mówi nam anonimowo jeden z zawodników.
Tomasz Asensky odpowiada: – Nasze finanse są uregulowane za zeszły rok. Jesteśmy dwa tygodnie po terminach płatności, sprawa powinna się unormować, ale też nie mówmy, że dwa tygodnie poślizgu to w polskiej piłce jakieś novum. Mamy do skonsumowania kwotę za transfer, ale transza pieniędzy jeszcze nie została zrealizowana, miasto też nas zabezpiecza, ale akurat chwilowo nie mogły zostać przelane środki z kwestii zewnętrznych.
Tomasz Asensky.
Do tego zdarzały się sytuacje niefortunne, jak choćby z zaproszeniem na obiad do prezesa, który obchodził urodziny – piłkarze nie mieli pojęcia, że chodzi o taką okazję i nie zjawili się na spotkaniu, co dodawało kolejny kamyczek do ogródka.
– Wyszła trochę dziwna sytuacja, bo po jednym z treningów przekazano nam, że prezes zaprasza wszystkich na obiad. Dopiero co usłyszeliśmy, że nie ma pieniędzy, a tu ma być obiad? Stwierdziliśmy, że nie ma sensu w tym uczestniczyć, bo jak prezes chce z nami pogadać o celach i sytuacji, może przyjść do szatni i go wysłuchamy. Poinformowaliśmy więc sztab, że nie wybieramy się na to spotkanie i z tego co wiem nikt na ten obiad nie poszedł. Wtedy zrobiła się afera, bo okazało się, że to nie było oficjalne klubowe spotkanie, a prywatna impreza prezesa z okazji urodzin – słyszymy od kolejnego z piłkarzy.
Według relacji zawodnika, który woli pozostać anonimowy, to przelało czarę goryczy. – Prezes stwierdził, że go zawiedliśmy, bo myślał, że ma w nas przyjaciół. Padały też mocniejsze słowa. Oznajmił nam też, że jeśli ktoś chce rozwiązać kontrakt, to czeka na niego w poniedziałek rano w gabinecie. Najmocniej tę sytuację odczuł Robert Ziętarski, który w naszym imieniu przekazał informację, że nie pójdziemy na obiad i spadła na niego wina.
Sam Ziętarski swoje odejście z klubu tłumaczy tak. – Rozwiązywałem dzisiaj umowę z wielkim bólem i rozczarowaniem, niestety nie była to decyzja moja, ani spowodowana zaległościami finansowymi – czytamy na jego profilu na Facebooku.
Prezes Asensky afery obiadowej komentować nie chce. Stwierdził, że do anonimowych donosów odniesie się wtedy, gdy prezydent Grudziądza poprosi go o oświadczenie w tej sprawie. Przyznaje jednak, że słowa o rozwiązaniu umów faktycznie padły, choć w nieco innych okolicznościach. – Powiedziałem, że jeśli ktoś jest bardzo niezadowolony, to może do mnie przyjść i rozwiązać kontrakt, ale nie akceptuję wytłumaczenia, że chodzi o zaległości finansowe.
Nastroje w klubie po prostu nie są najlepsze. Zresztą wystarczy spojrzeć na to, jak odejście kolegi z zespołu skomentował jeden z piłkarzy grudziądzkiego klubu.
Odejścia z Grudziądza Ziętarskiemu w podobny sposób gratulował również Konrad Handzlik. Skąd te gratulacje? Okazuje się, że do rozstania z Olimpią przymierzało się kilku innych piłkarzy, jednak prezes ostatecznie nie zgodził się na rozwiązanie umów. Rozdzwoniły się nawet telefony od menedżerów, którzy szukali swoim zawodnikom nowych pracodawców. – Rozważałem taką opcję, do poniedziałku miałem jeszcze nadzieję, ale chyba się nie uda. Jeden z nas był na rozmowie u prezesa i usłyszał, że się spóźnił i nic już nie załatwi. Poza tym zaraz rusza liga, więc nie ma zbytnio czasu na znalezienie nowego klubu – słyszymy od jednego z piłkarzy, który chciał opuścić klub.
Czego wiosną mogą spodziewać się piłkarze i kibice Olimpii? 31 punktów zdobytych jesienią raczej zapewni klubowi utrzymanie, wyniki sportowe były znakomite, tu nie ma problemów. Kwestie finansową może podreperować przelew od Lechii Gdańsk, co w sprawie opóźnień w wypłatach ma kluczowe znaczenie. Jak udało nam się ustalić, trójmiejski zespół do piątku miał czas na przesłanie pierwszoligowcowi 500 tysięcy złotych z tytułu transferu Omrana Haydarego. Problem w tym, że dziś jest wtorek, a przelewu jak nie było, tak nie ma. Można jednak zakładać, że kiedy pieniądze wpłyną na konto, Olimpia przynajmniej częściowo upora się z problemami finansowymi.
A co z atmosferą w szatni i stosunkami z zarządem? Gdy przyłożyć ucho gdzie trzeba, słychać mnóstwo wzajemnych pretensji, frustracji i rozczarowań.
SZYMON JANCZYK
fot. 400mm.pl