Podbeskidzie znów wywraca tabelę do góry nogami. Nie dość, że po tej kolejce samo będzie zajmować w niej czwarte miejsce, mając tyle punktów, co Legia, to jeszcze dzięki jego dzisiejszej wygranej przez przynajmniej dwa kolejne tygodnie liderowaniem cieszyć może się Wisła.
Jeśli chcecie obrazowego ujęcia, jak wyglądał dzisiejszy mecz w Bielsku, jak dla nas: piłkarze Legii zebrali się w kółku, a gospodarze wylali im wielki kubeł zimnej wody na głowy. Przypominając, że musi istnieć jakaś równowaga w przyrodzie i nawet mistrz Polski nie może się w tej lidze za bardzo panoszyć. Jedynym, którego nam szkoda, bo za nic w świecie na to lanie nie zasłużył, jest Tomasz Brzyski. Nie tylko dał asystę, zresztą już czwartą w sezonie, ale i pięć kolejnych piłek, po których jego koledzy mieli realne szanse trafić do siatki. Naprawdę, chwilami oglądaliśmy spotkanie „Brzyski kontra reszta świata”. Dostał dziś od nas najwyższą ocenę. Wyższą nawet niż Korzym. Co do niego – nie wycofujemy się z tego, co na początku sezonu pisaliśmy o pensji, jaką zaproponowano mu w Bielsku, ale widać, że pod skrzydłami Ojrzyńskiego znów będzie robił różnicę. Tym razem strzelił gola i zaliczył kluczowe podanie.
Jeśli komuś niezmiennie kojarzy się z uwielbiającym siłowe rozwiązania, przestawiającym obrońców jak szafy Korzymem, to dziś można go było zobaczyć nawet w zalążkach dryblingu. Przy jednej bramce na trzy razy nawinął obrońcę na skrzydle, przy kolejnej skandalicznie łatwo ominął Rzeźniczaka.
Po raz pierwszy od inauguracji z Bełchatowem, na temat Legii można by dziś zebrać nieograniczoną liczbę krytycznych opinii. Wystarczyłoby wskazać dowolnego piłkarza i pastwić się nad nim do woli. Debiut w wyjściowym składzie za bardzo nie udał się Szwochowi, Saganowski i Żyro zagrali po połówce, a mimo to żaden z nich nawet się nie zdążył z nami przywitać. Cuda, po prostu cuda chwilami wyprawiał w bramce Kuciak. Legioniści w komplecie wyglądali jakby właśnie wrócili z imprezy, na którą tylko z jakiejś nieznanej przyczyny nie zaprosili rodzynka Brzyskiego.
Może więc lepiej pochwalić niż ganić, a dobre słowa Podbeskidziu się zdecydowanie należą. Jak przypomnimy sobie tę drużynę w jej debiutanckim sezonie w Ekstraklasie, fakt, że już w poprzednim dość spokojnie kończyła rozgrywki na dziesiątym miejscu w tabeli, a dziś jest nawet czwarta, to jest to gigantyczne osiągnięcie tego kopciuszka. Strach ostatnio przyjeżdżać do Bielska – na 22 próby w tym i minionym sezonie tylko czterem drużynom udało się stamtąd wyjechać z trzema punktami.
Dziś nie trzeba było nawet Wawrzyniaka. Cienka była calutka Legia.