Reklama

Transfer Majeckiego z każdej strony jest logiczny

redakcja

Autor:redakcja

29 stycznia 2020, 14:26 • 4 min czytania 0 komentarzy

Ach, dawno żaden dobry piłkarz nie wyjeżdżał z Ekstraklasy, prawda? Parę dni minęło, już myśleliśmy, że świat (bo przecież nie tylko Europa) się na nas obraził i znalazł sobie inny dyskont, ale nie, zakupy trwają. Tym razem wyjeżdża Radosław Majecki do Monaco, tyle dobrego, że kupujący wykazał się pewną cierpliwością i pozwolił Legii przetrzymać piłkarza jeszcze przez pół roku. Warto docenić ten gest! A tak już zupełnie poważnie: trudno się tego ruchu czepiać.

Transfer Majeckiego z każdej strony jest logiczny

Przede wszystkim dobrze się dzieje, że Majecki zmieni klub właśnie latem. Ligue 1 już gra, gdyby bramkarz trafił do zespołu z Księstwa zimą, nie dostałby komfortu obozu, w czasie którego mógłby zaprezentować swoje możliwości i ewentualnie wywalczyć sobie miejsce w składzie. Latem już taka okazja będzie, liga startuje późno (w tym roku było to na początku sierpnia), więc nawet jeśli Majecki pojedzie na Euro, dostanie sporo czasu, by przedstawić się w zespole. Też oczywistym jest to, jak specyficzną pozycją jest ta bramkarza – gdyby Majecki był, załóżmy, napastnikiem, mógłby liczyć na jakieś końcówki, drobne minuty. A tak? Na 99% ławka, Monaco odpadło z Pucharu Ligi, właśnie wyleciało też z Pucharu Francji, nie gra w Europie, w lidze trzeba walczyć o swoje, bo z jednej strony jest ledwie 13. pozycja, z drugiej – tylko cztery oczka straty do pucharów.

W Legii Majecki będzie cały czas grał i przyjedzie do Francji wręcz jako jeszcze lepszy bramkarz.

Dalej: słyszymy głosy, że ten ruch obarczony jest sporym ryzykiem, bo Polak będzie tam co najwyżej golkiperem numer dwa, który miejsce w składzie musi sobie wywalczyć. Szczerze mówiąc, jest to podejście dość śmieszne. Wskażcie klub z ligi TOP 5, ale taki z ambicjami, w którym sytuacja nie byłaby identyczna. Jesteśmy trochę skażeni Ekstraklasą i przyzwyczajeni, że tutaj wiele jest za darmo, ale na Zachodzie tak się futbolu nie robi. Gdziekolwiek by Majecki nie poszedł, musiałby wywalczyć sobie miejsce.

Zresztą, tak przecież kariery robili w ostatnich latach nasi bramkarze. Szczęsny, Fabiański, chyba najbardziej Boruc. Artur i w Celtiku, i w Fiorentinie, i w Southampton musiał udowadniać swoje, a dopiero potem wskakiwał do jedenastki. Nic za friko.

Reklama

Ale w sumie nawiązując do Boruca: Majecki jest w o tyle komfortowej sytuacji, że nie musi rywalizować z podobno cudownym dzieckiem francuskiej bramki (tak jak Boruc z Marshallem), ani z dużą postacią klubu (tak jak Boruc z Freyem). Jest Lecomte, za którego Monaco zapłaciło jeszcze latem kilkanaście milionów euro, ale żadna to ikona – przeważnie nie ma go w reprezentacji Francji, na mundial nie pojechał. Subasić i Benaglio mają swoje lata, poza tym kończy im się kontrakt w czerwcu. Podobnie sprawy się mają z Sy, który siedzi w klubie od pięciu lat i uzbierał osiem meczów na krzyż. Zostaje młody Badiashile i to pewnie z nim przynajmniej na początku Majecki będzie rywalizował o bluzę z numerem dwa.

To naturalnie tylko teoria, ale naprawdę: jeśli chodzi o samą konkurencję, mógł trafić Majecki gorzej. Jeśli trener będzie chciał postawić na Polaka, kibice nie wyniosą go na taczkach, bo wcześniej bronił ich ulubieniec. Nie zrobią tego też prezesi, bo kilkanaście milionów to oczywiście sporo pieniędzy, ale w zachodnich warunkach bez przesady. Trudno przecież wierzyć, że Lecomte przeskoczy określony poziom. W kwietniu stuknie mu 29 lat, CV ma niezbyt imponujące, bo Lorient, Dijon i Montpellier to przecież żadne tuzy europejskiego futbolu. Lecomte jest ledwie czternastym bramkarzem ligi – za portalem fbref.com – jeśli chodzi o procent obronionych strzałów. Jego statystyka to 64%, podczas gdy najlepszy Gomis ma 78%. Gość jest więc co najwyżej solidny, by nie powiedzieć średni i naprawdę nie ma się czego bać.

Pewnie nie bez znaczenia jest również obecność i pozycja Glika w klubie. Można się śmiać z mitycznej aklimatyzacji, zresztą śmiał się z niej sam Glik, natomiast zawsze łatwiej trafić do środowiska, w którym jest ktoś ci znany. Przynajmniej początkowo ułatwi to zadanie Majeckiemu, ale oczywiście Kamil bronić za niego nie będzie, może służyć radą czy pomocą w mniejszych sprawach, między słupkami Majecki zostanie sam. Natomiast mieć w składzie rodaka, który jest jednocześnie kapitanem drużyny? Słyszeliśmy o gorszych scenariuszach na start.

Naprawdę trudno dostrzec minusy tego transferu, patrząc z perspektywy Majeckiego. Konkurencja solidna, ale z kategorii „do wygryzienia”. Klub z ambicjami. Klub stawiający na młodych piłkarzy. Możliwość oswojenia się z całym ruchem przez najbliższe pół roku. No, brzmi to naprawdę komfortowo i nic tylko walczyć o swoje.

A co z Legią? Też nie może narzekać. Jak podawał Piotrek Koźmiński, Wojskowi biją rekord transferowy ligi, dostając siedem baniek plus bonusy. Nie muszą się gorączkowo rozglądać za nowym bramkarzem, na to przyjdzie czas pewnie latem. I też nie ma co mówić, że na dziś Majecki jest golkiperem, bez którego Legia się sypie, jak – przykładowo – Arka bez Steinborsa. Nie, Majecki poza spotkaniem ze Śląskiem nie wybraniał ekipie Vukovicia meczów, był solidny, ale rzadko coś ponadto (a i zdarzyła się wpadka jak z Wisłą Płock). Jego odejście nie oznacza więc trzęsienia ziemi dla obrony Legii i ta spokojnie może szukać nowego solidnego bramkarza.

Bo i Monaco płaci głównie za potencjał Majeckiego. Teraz tylko wypada trzymać kciuki, by Polak ten potencjał w nowym klubie udowodnił i przekuł w bluzę z numerem jeden.

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...