Reklama

Lipsk z apetytem na rozbicie duopolu. Dlaczego miałoby im się nie udać?

redakcja

Autor:redakcja

25 stycznia 2020, 10:23 • 6 min czytania 0 komentarzy

Gdy dekadę temu zapowiadali rychły marsz do Bundesligi, nie wierzono im. Gdy zapowiadali, że po awansie z 2. Bundesligi zrobią w niemieckiej ekstraklasie przeciąg, to ludzie pukali się w czoło. Gdy zapowiedzieli europejskie puchary, to patrzyli na nich przez palce. A gdy teraz mówią, że stać ich na mistrzostwo, to spektakularna kariera RB Lipsk staje się coraz bardziej namacalna.

Lipsk z apetytem na rozbicie duopolu. Dlaczego miałoby im się nie udać?

Wyszydzani, szykanowani na stadionach rywali, bojkotowani, podgryzani w mediach społecznościowych. RasenBallsport Lipsk nie jest klubem, który kocha się i szanuje w całych Niemczech. Choć kolejnymi ruchami budują swoją pozycję na zachodnim rynku, to wciąż traktowani są przez wielu jako symbol krwiożerczego kapitalizmu mordującego tradycyjny model budowania klubów. Totalne zaprzeczenie idei #AgainsModernFootball coraz mocniej rozpycha się łokciami w Bundeslidze.

Fantastyczny był ich pierwszy sezon po awansie do niemieckiej ekstraklasy. Wicemistrzostwo, historyczny awans do pucharów, ale strata do mistrzowskiego Bayernu była drastyczna – aż piętnastopunktowa. Rozczarowujący pod każdym względem kolejny sezon, ledwie siódme miejsce w lidze. I przyzwoity poprzedni rok zwieńczony brązowym medalem za plecami jedynie dominatorów z Monachium i Dortmundu. Ale ten sezon miał być inny. I jest.

A dlaczego miał być inny? Dzięki Julianowi Nagelsmannowi. Lipsk był do tej stopnia zdeterminowany, by pozyskać tę trenerską perełkę, że był w stanie poświęcić sezon na grę z trenerem tymczasowym. Za zespół wziął się Ralf Rangnick – dotychczasowy dyrektor sportowy odpowiadający za całe know-how w klubie. Rewolucjonista, mentor dla wielu trenerów z niemieckiego topu, taktyczny świr. Dlaczego Naglesmann był tak wymarzonym trenerem dla perły w koronie Red Bulla? Przede wszystkim dlatego, że jest fantastycznym szkoleniowcem. Ale też dlatego, że idealnie wpisuje się w trend – odkrywamy perełki, stawiamy na młodość, rozwijamy talenty razem z klubem.

Nagelsmann już w Hoffenheim udowodnił, że kapitalnie rozwija piłkarzy, ma świetną rękę do młodych zawodników. Prowadził wcześniej drużyny młodzieżowe, stawia na bardzo ofensywny styl gry i chce grać widowiskowo. Problemem było jedynie to, czy uda się go zaklepać przed innymi – większymi, dysponującymi jeszcze potężniejszym budżetem, gwarantującym walkę o najważniejsze trofea Europy. Niemiec nie był jednak zainteresowany rychłym wejściem na szczyt. Gdy zadzwonili do niego z Realu Madryt powiedział „nie”. – Odrzuciłem te zapytania, bo uznałem, że to dla mnie za wcześnie, tuż po 30-stce osiągnąłbym szczyt trenerskiej kariery – przyznawał. Mówiło się o podchodach Bayernu Monachium. Ale Lipsk poszedł va-banque – zaproponował mu kontrakt z rocznym wyprzedzeniem. To znaczy zadeklarował wprost – jesteśmy w stanie poczekać na ciebie caluśki rok, wygrzać ci fotel w biurze i za dwanaście miesięcy wjedziesz tu na białym koniu. Nagelsmann poszedł na ten układ. Latem tego roku wygasła jego umowa z Hoffenheim, najważniejszy trenerski transfer w Niemczech stał się faktem.

Reklama

2020.01.18 Lipsk Pilka nozna Bundesliga RB Lipsk - Union Berlin N/z Julian Nagelsmann Foto Pawel Andrachiewicz / PressFocus 2020.01.18 Lipsk Football Bundesliga RB Leipzig - Union Berlin Julian Nagelsmann Credit: Pawel Andrachiewicz / PressFocus / NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Skąd się wziął w ogóle fenomen Nagelsmanna? Przecież nie każdy zdolny 32-latek święci sukcesy – jego rówieśnicy dopiero kończą powoli z piłką i myślą o przyspieszonych kursach na licencję UEFA A+B. Naglesmann długo w piłkę nie pograł, doznał poważnego urazu i zakończył karierę. Przez dorywczą robotę analityka i pracę z młodzieżą dotarł na szczyt. Świetnie łączy kompetencje taktyczne, coachingowe i psychologiczne. Swój warsztat opiera na 31 zasadach, które chowa przed światem niczym KFC przepis na swoją panierkę. Nie chce przesadzać z analizami taktycznymi, choć wielu postrzega go jako szaleńca strategii, który ma przygotowany wariant gry na każdą okazję. –Taktyka jest dla trenerów, a nie dla piłkarzy. Nie ma sensu zalewać zawodników tonami analiz. Nie są w stanie tego zapamiętać. A nawet jeśli są, to trudno wcielić to wszystko w trakcie gry. Nie chcę, by boisko piłkarskie stało się planszą dla trenerów, którzy rozgrywają swoje taktyczne szachy – mówi. Niektóre z tych 31 zasad ujawnił podczas kilku wywiadów. Jedna z nich głosi – lepiej zmusić przeciwnika do niecelnego podania niż walczyć o piłkę w bezpośrednim pojedynku. Dlaczego? Bo pojedynki często są uzależnione od szczęścia. Inna zasada – Nagelsmann preferuje rozgrywanie podaniami po przekątnej boiska, a nie w poprzek lub wzdłuż. Ponoć zapewnia to większy kąt i głębię przy rozegraniu.

Sandro Wagner, był zawodnik Hoffenheim: – W ciekawy sposób traktuje piłkę nożną. Jak system modułów. Bierze cały ten system, rozkłada go na czynniki pierwsze, ćwiczy nad różnymi fragmentami i składa później w całość. Dzięki temu jego drużyny wyglądają tak dobrze i grają tak płynnie.

W Lipsku częściej zmienia kreacje na mecze niż system taktyczny. Dziennikarze wyliczają mu w ilu spotkaniach z rzędu pokazał się w innym stroju, ale co do ustawienia Lipska nie ma wątpliwości – niemal zawsze grają tak samo. Ustawienie 1-4-2-2-2 to ich znak rozpoznawczy. Wąsko ustawieni ofensywni pomocnicy, wysoko podchodząca linia obrony w fazie budowania ataków, duże wsparcie cofniętych rozgrywających, duża mobilność napastników. Lipsk nie tyle ogrywa rywali. On ich momentami demoluje. W każdym z ostatnich dziewięciu meczów ligowych zespół Nagelsmanna zdobył przynajmniej trzy gole. W dwunastu z osiemnastu spotkań Lipsk minimum trzykrotnie trafił do siatki rywala. Ani razu w tym sezonie nie schodził z boiska z pustymi rękoma. Ośmieszenie FSV Mainz 8:0 było dobitnym potwierdzeniem tego, że nie ma tu mowy o przypadku. Żaden zespół w lidze nie strzelił więcej goli od nich. Tylko Bayern i Eintracht uderzają częściej od bandy Nagelsmanna.

Leipzig-attacking1-e1578673281844

– Ich celem jest wprowadzenie jak największej liczby zawodników w centralną część boiska i w półprzestrzenie. Napastnicy zajmują miejsca między środkowymi a bocznymi obrońcami przeciwników, co pozwala na „przypięcie” czterech defensorów zaledwie dwoma piłkarzami. To daje swobodę pomocnikom. Często grają długie, mocne piłki do szybkich snajperów za linię obrony. Jeśli nie mogą tego zrobić, to oddają piłkę swoim bocznym obrońcom, którzy wprowadzają ją z kolei w defensywę rywali. Uderzające jest to, jak wielu zawodników w polu karnym ma Lipsk i to, że właściwie zawsze mają opcję do podania w okolicach pola karnego przeciwników – analizuje Fabian Hurzeler na łamach „The Athletic”.

Reklama

Lipsk po raz pierwszy w historii został mistrzem jesieni. Czy – jak to pięknie brzmi w języku naszych sąsiadów – zyskał miano Herbstmeister. Statystycy wyliczyli, że 68% klubów, które po jesieni są liderem Bundesligi, ostatecznie zostaje mistrzami Niemiec. Trener tonował jedna nastroje. – Spokojnie. To dopiero półmetek sezonu, jesteśmy w połowie drogi. Nie dajmy się ponieść emocjom – mówił po zwycięstwie nad Augsburgiem.

Zaliczka nad Bayernem i Borussią jest jednak stabilna. Mistrzów kraju Lipsk wyprzedza o cztery punkty, dortmundczyków przed tą kolejką dzieliło do lidera siedem oczek, pięć punktów traci do nich też jedna z rewelacji sezonu, czyli Borussia Moenchengladbach. Przed RasenBallsport jednak kluczowy miesiąc. Najpierw stracie z Eintrachtem, a później mecze z Gladbach (dom), Bayernem (wyjazd), Werderem (dom) i Schalke (wyjazd). Do tego dojdzie jeszcze pierwszy mecz fazy pucharowej Ligi Mistrzów z Tottenhamem. Pierwszy w historii wiosenny bój w Lidze Mistrzów – zaznaczmy. Jeśli po lutym zaliczka nad peletonem nadal będzie oscylowała w granicach pięciu punktów, to trzeba będzie bardzo poważnie rozważyć scenariusz przełamania duopolu BVB i Bayernu trwającego od pond dekady.

[etoto league=”ger”]

Aż sami jesteśmy ciekawi tego, jak niemieckie środowisko zareagowałoby na mistrzostwo klubu, który sprytnie obchodzi zasadę właścicielską 50%+1 i który powstał ledwie dekadę temu z drobnym hakiem. Suddeutsche Zeitung pisze, że to może być wstrząs dla tradycjonalistów, którzy zbyt mocno zakochali się w sobie. Raphael Honigstein twierdzi, że pod względem sportowym Lipsk podnosi konkurencję w lidze i to przynosi korzyść całej stawce, bo w ostatnich latach oglądaliśmy duopol (albo czasami nawet monarchię monachijską), a „Czerwone Byki” napędzają frajdę z oglądania Bundesligi w krytycznym momencie przemian marketingowo-społecznych futbolu.

Jest w tym pewien paradoks, że pierwszym mistrzem Bundesligi z byłej NRD może być na wskroś przesiąknięty kapitalizmem RB Lipsk. Ale czyż nie byłby to najbardziej spektakularny triumf technokracji w nowoczesnym futbolu?

fot. NewsPix

Najnowsze

Boks

Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Błażej Gołębiewski
0
Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona
Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
1
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Niemcy

Niemcy

Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Bartosz Lodko
0
Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji
Anglia

Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Antoni Figlewicz
5
Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...