Reklama

13 klubów Ekstraklasy w Turcji. Dlaczego wybierają akurat ten kierunek?

redakcja

Autor:redakcja

19 stycznia 2020, 16:06 • 20 min czytania 0 komentarzy

Chcesz w styczniu obejrzeć Ekstraklasę – jedź do Belek. Aż trzynaście drużyn wybrało się (lub właśnie wybiera) w tym roku na zimowy obóz do Riwiery Tureckiej. Dziewięć z nich – Legia, Lech, Pogoń, Cracovia, Lechia, Jagiellonia, Zagłębie, obie Wisły i Korona – ulokowało się właśnie w Belek, Arka i Piast zdecydowały się na Larę, ŁKS trenuje w Side, Korona w Antalyi.

13 klubów Ekstraklasy w Turcji. Dlaczego wybierają akurat ten kierunek?

Dlaczego Turcja stała się aż tak popularna? Na czym polega jej fenomen? Jakie panują tam warunki? Ile kosztuje obóz? Postanowiliśmy to sprawdzić.

***

A więc dlaczego Turcja? Jest jedna odpowiedź, bardzo prosta, która mogłaby w zasadzie zamknąć całą dyskusję – bo taniej.

Zawiera ona jednak pewne niedopowiedzenie. Znacznie bardziej trafnym – powtarzanym jak mantra przez większość naszych rozmówców – jest inne wyjaśnienie: dobry stosunek jakości do ceny.

Reklama

Nie jest sztuką mało zapłacić i sprezentować sobie fuszerkę, martwić się o stan boisk, mieć problem ze znalezieniem sparingpartnerów. Turcja zapewnia wszystko. Boiska? W samym Belek jest ich ponad pięćdziesiąt. Sparingpartnerzy? Do wyboru, do koloru. W jednym momencie przebywają tam drużyny nie tylko z Polski, ale i Ukrainy (z Szachtarem Donieck czy Dynamem Kijów na czele), Serbii (Crvena Zvezda i Partizan Belgrad), Rosji (Dynamo Moskwa czy Rubin Kazań), Rumunii, Bułgarii, Węgier, Czech, Słowacji, Kazachstanu, Austrii, a nawet Chin czy Korei Południowej. Dla wszystkich lig będących na podobnym poziomie sportowo-finansowym to wymarzony kierunek.

Hotele? Kilkadziesiąt, każdy pięciogwiazdkowy. Pogoda? Wyjąwszy zeszły rok – bardzo dobra, znacznie lepsza niż w Polsce. Agencje pośredniczące? Profesjonalne, pełny wybór. Sędziowie? Zawodowi, będący akurat na miejscu na zgrupowaniach organizowanych przez krajowe federacje.

Ceny obozów w Turcji rozpoczynają się od 50 euro za zawodnika na dzień, górna granica to nawet 200 euro. – Ale żaden polski klub nigdy nie zdecydował się na najdroższą opcję, wybierają ją takie zespoły jak Szachtar Donieck, Dinamo Zagrzeb czy Zenit Sankt Petersburg – mówi Robert Stachura z agencji R.S. International Football Management, organizujący obozy od dziesięciu lat.

Polskie kluby mieszczą się przeważnie w przedziale 70-80 euro za dobę pobytu. Na cenę wpływa nie tylko jakość kurortu, ale i, a w zasadzie to przede wszystkim, takie czynniki jak:

a) boisko na wyłączność,
b) odległość boiska od hotelu,
c) możliwość trenowania przy oświetleniu,
d) liczba innych drużyn i turystów zakwaterowanych w hotelu.

Zdarza się, że polskie kluby jadą do dużych hoteli, gdzie jest nawet kilkanaście drużyn. Gdy nie dopisuje pogoda, pojawiają się problemy z dostępnością odnowy biologicznej czy siłowni, z których każdy zespół chce korzystać. Kluby wciąż patrzą na cenę – opowiada Stachura, który w Turcji odpowiada w tym roku za obóz Wisły Płock. Do ceny należy doliczyć przelot, opłacenie meczów towarzyskich i sędziów. Obóz można spokojnie zamknąć w 200 tysiącach złotych. 

Reklama

Czy to zespół z drugiej ligi, czy Ligi Mistrzów, na końcu dla każdego liczy się to samo – dobrze przygotowane boisko, dobre jedzenie i mecze towarzyskie na wysokim poziomie – mówi Paweł Żurakowski z The Royal Sport Management, odpowiadający w tym roku za zgrupowania Pogoni i Wisły Kraków. Wie, co mówi. Na co dzień pracuje z kilkoma reprezentacjami i takimi klubami jak Chelsea, Leicester City, FC Barcelona czy Juventus.

Potrzeby nie są przesadzone, choć zdarzają się sytuacje jak rok temu na obozie Lecha Poznań, gdy Adam Nawałka widząc kamienną ścieżkę prowadzącą na boisko treningowe zażyczył sobie wyłożenie jej specjalną matą. Tak, by zapewnić zawodnikom NAJWYŻSZY komfort w drodze na boisko. 

***

Robert Stachura, R.S. International Football Management: – Turcję charakteryzuje najlepszy stosunek ceny do jakości.

***

BELEK 20.01.2019 MECZ TOWARZYSKI: POGON SZCZECIN - FC BANIK OSTRAWA 0:1 --- FRIENDLY FOOTBALL MATCH: POGON SZCZECIN - FC BANIK OSTRAVA 0:1 ZVONIMIR KOZULJ FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

BELEK 21.01.2019 MECZ TOWARZYSKI: LECHIA GDANSK - VIITORUL KONSTANCA 2:1 --- FRIENDLY FOOTBALL MATCH: LECHIA GDANSK - VIITORUL CONSTANTA 2:1 ALEXI PITU STEVEN VITORIA DANIEL MIKOLAJEWSKI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Rok temu pogoda, ujmując sprawy delikatnie, nie rozpieszczała. 

***

Kto decyduje o tym, gdzie obóz spędzi drużyna? Na dwoje babka wróżyła. Są kluby, w których decyduje o tym prezes lub dyrektor sportowy, są też takie, które dają trenerowi wolną rękę w doborze miejsca, przeznaczając tylko na to określony budżet. Tak jest w Cracovii, w której Michał Probierz korzysta z usług zaufanej agencji, z którą współpracował jeszcze w Jagiellonii. Większość klubów lata do sprawdzonych hoteli – jak choćby Lech, Wisła Kraków, Pogoń, Jagiellonia czy Zagłębie. To ostatnie latem boleśnie przejechało się na zbyt dużym zaufaniu do trenera, gdy Ben van Dael mocno zabiegał o obóz w Holandii, mimo świetnej oferty polskich kurortów. Jak wyszło? Dość słabo – hotel nie miał najlepszego standardu, na boiska trzeba było dojeżdżać pół godziny, na sparingi jeszcze dłużej. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że Van Dael wieczorami chętnie wymyka się z hotelu, by odwiedzić mieszkającą nieopodal rodzinę i prawdopodobnie głównie tym czynnikiem się kierował. 

W Turcji podobne zabiegi nikomu nie grożą, a ingerencja Martina Seveli polegała jedynie na zebraniu opinii pracowników klubu i starszych stażem piłkarzy. W przypadku dłuższych obozów pewnym zagrożeniem jest monotonia, a więc kluby kombinują. Dla Korony tradycją już powoli staje się zakwaterowanie w dwóch różnych hotelach, by piłkarzy nie znudziły widziane dzień w dzień te same ściany. Podobny manewr stosuje w tym roku Legia, która rozpoczęła zgrupowanie w hotelu Cornelia De Luxe, a zakończy je w Cornelia Diamond Golf Resort & Spa. Nic dziwnego, skoro jej zgrupowanie potrwa aż 18 dni. Więcej czasu w Turcji spędzi tylko ŁKS – aż 21 dni. Warszawianie są przyzwyczajeni do długich obozów, rok temu spędzili w Portugalii łącznie 23 dni, na dwóch obozach oddzielonych od siebie trzydniową przerwą. Pomysłodawcą portugalskiego kierunku był oczywiście Ricardo Sa Pinto.

W najlepszych warunkach spośród polskich drużyn trenować będzie Pogoń Szczecin, która hotel Gloria Sports Arena odwiedzi już po raz czwarty. Obóz został zarezerwowany w lutym, chwilę po zakończeniu poprzedniego. – To na polskim rynku ewenement, sporo zespołów decyduje się na obóz dopiero w listopadzie lub grudniu – mówi nam organizujący zgrupowanie Paweł Żurakowski. Chętnych akurat na tę bazę jest wielu i zwykle mowa o bardziej renomowanych klubach. W zeszłym roku odwiedzały ją takie firmy jak Kajrat Ałmaty czy Karabach Agdam, w tym „Portowcy” będą dzielić korytarze z Dynamem Kijów. To dlatego trzeba szybko się decydować.

Obiekt wykorzystuje też turecka federacja czy Besiktas. Inne hotele są bardziej atrakcyjne z punktu widzenia zwykłego turysty, ale nie dają takich możliwości, jeśli chodzi o siłownię czy trening alternatywny, z którego można skorzystać przy słabej pogodzie. Mnóstwo dodatkowych salek, duża hala, pełnowymiarowy basen, sale do podnoszenia ciężarów. Do tego boiska najwyższej jakości – opowiada Żurakowski. Za najlepsze warunki trzeba oczywiście odpowiednio zapłacić.

Po raz kolejny na Turcję zdecydował się także Lech Poznań. – Atutem jest boisko przy hotelu, nie musimy nigdzie dojeżdżać. Nie każdy hotel dysponuje boiskiem, czasem trzeba wsiadać w autokar, jak dwa lata temu – mówi nam Mariusz Skrzypczak, kierownik Lecha odpowiadający za organizację obozu. – Z roku na rok kluby coraz bardziej patrzą na detale. Kiedyś dołożenie 10 euro było problemem, teraz są w stanie dopłacić za udogodnienia – dodaje Marcin Hakman, który organizuje obóz Zagłębia i Lechii. Obie drużyny ulokowały się w hotelu Susesi. – Piotr Stokowiec był w tym hotelu, gdy jeszcze pracował w Zagłębiu. To pokazuje, że wszystko było solidnie zorganizowane i nie było do czego się przyczepić – mówi Karol Sitarski, kierownik miedziowego klubu. Lubinianie ulokowali się w Susesi piąty rok z rzędu.

Stała w uczuciach jest także Jagiellonia, która po raz czwarty wybrała hotel Sueno Deluxe. Jeden z bardziej prestiżowych jak na polskie realia, w styczniu na krótki obóz wybrało się tam nawet Galatasaray. Białostoczanie mają zapewnione boiska tuż przy hotelu. Muszą je dzielić z innymi klubami, ale chodzą słuchy, że obłożenie będzie niewielkie i być może dostaną jedną płytę na wyłączność w gratisie, bez płacenia za to dodatkowej kwoty.

Wisła Kraków podobnie jeździ od kilku lat do tego samego hotelu. – Za każdym razem płyty były naprawdę dobrze przygotowane. Dojeżdżamy do nich 7-10 minut. Płacimy może nie najniższą, ale średnią cenę, będącą w naszym zasięgu – tłumaczy Jarosław Krzoska, kierownik „Białej Gwiazdy”. Inna z Wiseł, ta z Płocka, po kilku latach na Cyprze także zdecydowała się na Turcję. To pomysł Marka Jóźwiaka, podjęty po rozmowach z drużyną, która pozytywnie przyjęła pomysł zmiany lokalizacji. – Wybrali dobry, kameralny hotel bez turystów ze świetnymi boiskami, ale bez większych udogodnień – słyszymy od organizatora.  Powody zmian bywają różne. Piastowi Gliwice zdarzyło się na przykład trafić do hotelu, w którym przebywało kilka dziecięcych wycieczek – akurat trafiło na ferie. O ponownym pobycie w tym ośrodku nikt w Gliwicach nie chciał słyszeć.    

***

Paweł Żurakowski, agencja The Royal Sport Management: – Stosunek jakości do ceny najwyższy jest na pewno w Turcji.

***

Belek przeżywa prawdziwe zatrzęsienie, a niespełna rok temu każdy miał tego miejsca dość. I to wcale nie ze względu na monotonię, bo z pogodą nie dało się nudzić. A to ulewny deszcz, a to wiatr łamiący drzewa, a to grad o wielkości piłek golfowych, a to tornado nad lotniskiem.

Nic dziwnego, że już podczas obozów kluby zastanawiały się nad inną lokalizacją. Spośród ekstraklasowiczów, wyłamali się tylko Raków Częstochowa i Śląsk Wrocław, którzy przygotują się do wiosny na Cyprze, podobnie jak Górnik. – Rok temu pogoda w Turcji dała się we znaki zarówno polskim, jak i zagranicznym zespołom. Brak możliwości przeprowadzenia wszystkich zaplanowanych jednostek treningowych to dla nas rzecz absolutnie nieakceptowalna, a Cypr daje gwarancję bardzo dobrych warunków. Koszty organizacji obozu są przy tym podobne. Druga istotna sprawa to fakt, że Śląsk… zawsze latał na Cypr. W okresie największych sukcesów, choćby w mistrzowskim sezonie 2011/12, to właśnie tam drużyna budowała swoją formę. Doskonale pamiętają to choćby Piotrek Celeban czy Mariusz Pawelec. Czujemy się tam jak u siebie i tegoroczny pobyt również chcielibyśmy traktować jako dobrą wróżbę – słyszymy od Tomasza Szozdy, rzecznika prasowego Śląska.

Pozostali wierzą, że poprzedni rok był wyjątkiem i nie jest to wiara pisana patykiem po wodzie – nie bez powodu przez lata Turcja była wybierana również ze względu na świetne warunki atmosferyczne. – Ryzyko trzeba podjąć, mamy nadzieję, że przypadek z zeszłego roku się nie powtórzy – mówi kierownik Zagłębia. – Prawda jest taka, że pogoda na Cyprze diametralnie się nie różni. To zawsze wróżenie z fusów, a Turcja jest, nie ma co się czarować, najtańszym kierunkiem. W zeszłym roku pogoda nam specjalnie nie przeszkodziła, mieliśmy na tyle dobre boiska, że musieliśmy przełożyć tylko jedną sesję treningową – dodaje Jarosław Krzoska z Wisły Kraków.

Nie każdy miał tyle szczęścia. – Rok temu zdarzało się, że nie pozwalano nam wejść na boisko. Nie tylko nam, także Szachtarowi czy Dinamo Zagrzeb – wspomina Mariusz Skrzypczak z Lecha Poznań. Odwołany trening oznacza zaburzenie mikrocyklu i spontaniczne wymyślanie alternatyw. – Szukaliśmy naprędce boisk w Side czy Larze, ale tam pogoda niestety wcale nie była lepsza – dodaje kierownik „Kolejorza”. Paweł Żurakowski zwraca uwagę na inną zaletę Riwiery Tureckiej: – W porównaniu do Cypru, boiska w Turcji mają lepszy drenaż i są lepiej przygotowane na styczniowe obozy. 

Właśnie dlatego dobrze wybrać droższy i mniej obłożony hotel, bo w przypadku ulewy najprostszym rozwiązaniem jest przeniesienie jednostki treningowej do siłowni, basenu czy hali. Niestety – w tych bardziej obłożonych hotelach na podobny pomysł wpada każdy z trenerów, więc decyduje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”.

W przypadku odwołanych sparingów dużą rolę odgrywa obrotna agencja organizująca obóz. Nie zawsze przeciwnikowi pasuje rozegranie meczu kontrolnego następnego dnia. – W ubiegłym roku opiekowałem się Arką i Zagłębiem. Lubinianie mieli grać sparing, ale nagle spadł deszcz, grad, nie ma meczu. Co robimy? Odwołujemy. Trener chce trenować, ale właściciel boisk nie chce nas wpuścić z obawy, że zniszczymy murawę. Znalazłem inną płytę, na której Zagłębie mogło odbyć chociaż jednostkę treningową. Sparing udało się przełożyć, ale nigdy nie wiadomo, czy drugiej drużynie będzie pasować mecz następnego dnia. Jeśli nie – trzeba szukać kogoś innego. To ciągła gonitwa przez 24 godziny na dobę – opowiada Marcin Hakman. Agencje są fizycznie do dyspozycji obsługiwanych drużyn przez cały pobyt.

To rola organizatora, jego kontaktów i siły przebicia, by poprosić inne drużyny o pomoc. Kluby wiedzą, że jak zrobi się raz ukłon, to ten ukłon do nich wróci, gdy same będą w potrzebie. Wszystko opiera się na przyjacielskich relacjach – dodaje Robert Stachura. On sam przekonał się o tym jeszcze przed wylotem Wisły Płock. Doszło do nieoczekiwanej zmiany planów i trzeba było szukać „Nafciarzom” nowego sparingpartnera. Na bazie wieloletnich kontaktów z Pavlem Vrbą udało się na szybko dogadać Łudogorec Razgrad, z którym Stachura miał okazję przez kilka lat współpracować przy obozach. Wisła nie wyszła na tej zamianie najgorzej – wcześniej jej rywalem był bułgarski FK Dunaw Ruse.

***

Karol Sitarski, kierownik Zagłębia: – Stosunek ceny do jakości jest w Turcji na dobrym poziomie. 

***

BELEK 26.01.2019 ZGRUPOWANIE JAGIELLONII BIALYSTOK W TURCJI --- JAGIELLONIA BIALYSTOK TRAINING CAMP IN TURKEY IRENEUSZ MAMROT FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Ireneusz Mamrot w hotelu Jagiellonii. Jak widać – biedy nie ma. 

***

Skoro w Turcji istnieje ryzyko załamania pogody, dlaczego polskie zespoły nie jadą tam, gdzie aura jest pewniejsza? Znów należy odwołać się do koronnego argumentu – za dobrą cenę po prostu warto podjąć ryzyko.

W ostatnich latach Hiszpania stała się bardzo drogim kierunkiem i wielu polskich klubów po prostu na te wyjazdy nie stać. Lecą tam Skandynawowie, Niemcy, Belgowie, Holendrzy. W zeszłym roku Legia była w Portugalii, wcześniej przez kilka lat latała do Hiszpanii, ale nawet ona zdecydowała się na powrót do Turcji. Zwłaszcza, że jakość hoteli i usług jest na najwyższym poziomie – tłumaczy Paweł Żurakowski. – To praktycznie niemożliwe, by w Hiszpanii znaleźć za tę cenę dobry ośrodek. Choć po ubiegłorocznej pogodzie spodziewałem się, że jednak więcej drużyn zdecyduje się na inne kierunki – dodaje Marcin Hakman.

Nic więc dziwnego, że agencje przygotowały się na wypadek, gdyby polskie kluby zechciały pokusić się o coś bardziej ekskluzywnego. W ich ofercie pojawił się coraz popularniejszy kierunek, choć wciąż nieodkryty przez żaden polski klub – Zjednoczone Emiraty Arabskie. Rok temu w Turcji dało się usłyszeć, że niektóre kluby, rozwścieczone pogodą, rozważały szarpnięcie się na Dubaj czy Abu Zabi.

Pomysł istniał na przykład w obozie „Kolejorza”. – Faktycznie, poruszyliśmy taki temat na naszym dziale sportu. Temat był, ale póki co nie zdecydowaliśmy się na ten kierunek. Ale gdyby w tym roku pogoda się powtórzyła, kto wie? – pyta Mariusz Skrzypczak z Lecha Poznań. Oczywistą sprawą jest, że w Emiratach trudno o jakiekolwiek opady. Fakty są też takie, że za takie zgrupowanie trzeba słono zapłacić.

Podwójnie drożej – zdradza Robert Stachura, także przygotowany na ewentualność arabskiej przygody. – W tej cenie dostajemy gwarancję pogody i świetnych sparingpartnerów, bo latają tam zespoły grające na naprawdę wysokim poziomie. W tym roku miałem ofertę sparingów chociażby z Celtikiem Glasgow. Polskich klubów na razie jednak na to nie stać.

Od kilku lat Zjednoczone Emiraty Arabskie są trendem – dodaje Paweł Żurakowski, doskonale orientujący się w światowych realiach. I tłumaczy, jak istotną rolę one odgrywają: – Dlaczego zespoły z kierunków typu Niemcy, Holandia czy Belgia nie wybierają Turcji? Kiedyś wszystkie skandynawskie zespoły latały właśnie tam. Najlepszy zespół leci do Turcji – inne chcą być na tym samym poziomie. Gdy topowe zespoły widzą, że wszyscy latają tam, gdzie oni, szukają nowych kierunków. A potem inne zespoły podążają za nimi. To trochę kwestia wyznaczania trendów – opowiada.

Kto wie, może kiedyś?

***

Marcin Hakman, organizator obozów: – Do Turcji przyciąga stosunek jakości do ceny.  

***

Do Turcji lata wiele zespołów z Europy Środkowo-Wschodniej, ale przewiduje się, że ci najlepsi coraz częściej będą wybierali jeszcze lepsze kierunki. Dla polskich klubów oznacza to zmniejszenie liczby potencjalnych sparingpartnerów z najwyższej półki. – Tendencja jest taka, że każdy chce grać z jak najlepszą drużyną – zauważa siedzący w temacie Marcin Hakman. Gdy rok temu w Belek przebywało Dinamo Zagrzeb, zdecydowana większość polskich klubów zabiegała o to, by rozegrać z Chorwatami mecz towarzyski. Udało się Śląskowi Wrocław, znów – na bazie kontaktów.

W tym roku nasze ekipy także zmierzą się (lub już zmierzyły) z kilkoma bardziej renomowanymi przeciwnikami. Z kim między innymi?

Legia Warszawa – Dynamo Kijów i Kajrat Ałmaty.
Cracovia – Rapid Wiedeń.
Pogoń Szczecin – Sturm Graz.
Lech Poznań – Szachtar Donieck i MK Maribor.
Piast Gliwice – Łudogorec Razgrad.
Lechia Gdańsk – Rubin Kazań i Dynamo Moskwa.
Wisła Płock – Łudogorec Razgrad, Slovan Bratysława, Karabach Agdam.
Jagiellonia Białystok – Patrizan Belgrad i Wolfsberger AC.
Zagłębie Lubin – Dynamo Moskwa.
Arka Gdynia – Crvena Zvezda Belgrad.

Nie każdy ma szczęście zmierzenia się z topowymi zespołami. Boleśnie przekonała się o tym kiedyś Pogoń Szczecin, która dwa lata temu miała dogadane z wyprzedzeniem mecze ze wspomnianym Dinamem Zagrzeb i Szachtarem Donieck. Gdy jednak oba kluby zobaczyły, że przyjdzie im się zmierzyć z ostatnią drużyną w tabeli, grzecznie podziękowały. Podobnie było w tym roku z Wisłą Kraków, której odmówiło dwóch zdeklarowanych wcześniej sparingpartnerów. Wystarczył rzut oka w tabelę. – Wiadomo, że kluby patrzą na miejsce w lidze, liczbę punktów, naszą fatalną serię porażek. Nie ma łatwo. Z drugiej strony na mecz z nami zdecydował się aktualny mistrz Gruzji – mówi Jarosław Krzoska z Wisły Kraków.

Miejsce w tabeli ma ogromy wpływ na dobór sparingpartnerów. Postrzeganie polskiej ligi poza granicami nie jest najlepsze. Jeżeli zespół z polskiej ligi plasuje się na samym końcu, ciężko przekonać silnych przeciwników ze Szwajcarii, Austrii czy Rosji. Kolejnym problemem jest to, że aż trzynaście zespołów z Ekstraklasy przebywa w tym samym czasie w Turcji. Jeśli silne zespoły mają do wyboru mecz z pierwszym, piątym, ósmym i piętnastym zespołem naszej ligi, logiczne jest, że wybiorą najmocniejszego przeciwnika. A nie chcą grać meczów tylko z polskimi drużynami – tłumaczy Paweł Żurakowski. Nie bez znaczenia jest także elastyczność. – Gdy taki przeciwnik jak Szachtar chce z nami zagrać, to albo się do niego dostosujemy, albo szukają alternatyw – mówi o szczegółach sparingu Lecha Mariusz Skrzypczak.

Mimo wszystko Belek wygrywa na polu możliwości sparingowych z Hiszpanią, w której kluby rozproszone są po znacznie większym terenie. Dla klubów świadomość, że w tym samym miejscu przebywa wiele innych zespołów na podobnym poziomie, ma duże znaczenie. – W Hiszpanii bywa tak, że obok jednej drużyny są tylko trzy inne zespoły. Jak chce się zagrać sparing z lepszą drużyną, trzeba jechać godzinę lub dłużej – zauważa Marcin Hakman.

Sparingi mają swój koloryt także ze względu na sędziowanie. Choć czasy wicie-rozumicie w Turcji już minęły, wciąż można się naciąć na historie rodem z popularnego polskiego filmu traktującego o piłce nożnej. – Nawet w tamtym roku Jakub Błaszczykowski po nieuznanym golu w spotkaniu z Etyrem Wielkie Tyrnowo pytał „co to za kabaret, skąd ci sędziowie są?”. Na kilku meczach gwizdanie było podejrzanie złe. Karne z czapy albo ich brak w ewidentnych sytuacjach – opowiada Jakub Radomski z „Przeglądu Sportowego”, który obejrzawszy kilka meczów odbiegających od wzorowej sztuki sędziowskiej apelował w felietonie, że nie ma sensu szczególnie przejmować się wynikami sparingów ulubionych drużyn.

Zdarzały się przypadki, gdy polskie drużyny wręcz bojkotowały mecze, w których przyszło im grać. Tak było trzy lata temu, gdy Pogoń mierzyła się z Astrą Giurgiu, kiedy to piłkarze bili przyznawane w wątpliwy sposób rzuty karne na… aut. Miał to być znak protestu wobec sędziowania, a i forma obrony własnego tyłka, by odciąć się od potencjalnej afery, w której nie bierze się de facto udziału. Identycznie z jedenastu metrów zachował się Marcin Robak podczas meczu z Nitrą. UEFA sygnalizowała kilka razy, że ustawianie meczów podczas zagranicznych obozów to groźny proceder, w sprawie którego wiele klubów zostało zresztą ukaranych. I oczywiście sędziów – amatorzy podający się za doświadczonych arbitrów kończą z dożywotnim zakazem działalności w piłce nożnej.

Chodzi o pieniądze, które pozyskiwano stawiając u chińskich bukmacherów. Ktoś miał wygrać 8:0 i wygrywał 8:0. Na szczęście coraz rzadziej dochodzi do takich sytuacji. Zamieszana była grupka sędziów, która współpracowała z dwoma niezbyt dobrymi agencjami. Zdarza się, że agencje oferują hotel w bardzo taniej cenie, a chcą zarobić właśnie na takich meczach – twierdzi Marcin Hakman. W erze transmisji wideo ze sparingów podobne rzeczy dzieją się znacznie rzadziej, ale istnieją też inne formy zabezpieczenia się niż YouTube.

Jakie?

Zawsze zastrzegamy, że mecz mają sędziować zawodowi arbitrzy. Odpukać, jeszcze nie mieliśmy złych przygód – mówi Mariusz Skrzypczak z Lecha Poznań. Wtóruje mu Marcin Hakman: – Dlatego należy zgłaszać mecze do tureckiej federacji. Na obozy przyjeżdżają zawodowi sędziowie z wielu krajów, także z Polski, i warto z nich korzystać. Nie ma wtedy ryzyka, że ktoś coś przekręci.

Znów wszystko rozbija się o pieniądze i korzystanie ze sprawdzonych agencji, które nie mogą pozwolić sobie na żaden smród.

***

BELEK 25.01.2019 MECZ TOWARZYSKI: LECHIA GDANSK - LUDOGOREC RAZGRAD 1:0 --- FRIENDLY FOOTBALL MATCH: LECHIA GDANSK - PFC LUDOGORETS RAZGRAD 1:0 DUSAN KUCIAK IVICA VRDOLJAK JAKUB ARAK FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Obóz to zawsze okazja do spotkania starych znajomych. 

***

Jak polskie kluby dostają się do Turcji? Są dwie najpopularniejsze opcje – albo przez Berlin (bezpośrednio lub z przesiadką w Stambule), albo prosto do Antalyi wraz z wycieczkami z biur podróży. Rzadko zdarzają się indywidualne czartery. Kiedyś na taki pomysł wpadły cztery śląskie kluby – Piast, Górnik, Podbeskidzie i Ruch. Bohaterami lotu została dwójka piłkarzy Podbeskidzia. Zaczęło się od niewinnego pytania.

– Trenerze, boimy się latać, możemy wypić po piwku na odwagę?

– Możecie.

Finał był taki, że nie dali rady wyjść z samolotu o własnych siłach, na oczach trzech innych drużyn, z którymi chwilę później mierzyli się w lidze. Widocznie strach paraliżował bardziej, niż można sobie wyobrażać. A to tylko trzy godziny lotu.

Powrót z tego samego obozu był opóźniony o dwie godziny. Zdzisław Kręcina wyciągnął banknot o wysokim nominale i wysłał jednego z młodszych zawodników po kanapki dla całej drużyny. Wyszło 400 euro. Przechadzający się obok Łukasz Madej, reprezentujący wówczas bidnego Górnika, musiał spotkać się z szyderą: – Madejowy, dawaj do nas, wy w Górniku nic, a u nas kanapeczki, napoje. Może jeszcze jakiś transferek zrobimy?

Zdarza się, że dwa nieprzepadające ze sobą kluby wylądują w jednym samolocie – jak Arka i Lechia. Nieprzewidziane sytuacje zdarzają się także tuż przed wylotem – jak w tym roku w Koronie Kielce, gdy pracownik biura prasowego odpowiedzialny za materiały wideo niedługo przed rozpoczęciem obozu zorientował się, że nie ma ważnego paszportu. Jego przylot opóźnił się więc o kilka dni. – Zdarzyło się też, że piłkarz na lotnisku zgubił paszport. Trzeba było interweniować u konsula. W ciągu 24 godzin wrócił do Polski, by wyrobić dokumenty – opowiada Robert Stachura, wskazując to jako jeden z bardziej nieoczekiwanych problemów, z którymi przyszło się mierzyć podczas organizowania obozów.

***

Napijesz się herbaty? – zagaduje człowiek o tureckiej urodzie, na oko 40-letni, gdy oglądam wszystkie z pewnością oryginalne ubrania z jednego z wielu „butików” ulokowanych w Belek. Nie przyciągnęły mnie do niego portfele Louis Vuitton, które można kupić za 50 euro. Przyciągnęła mnie nazwa sklepu – Remember Andrzej.

– Andrzej to pan?

Tak. Jestem pół Turkiem, pół Polakiem. Przyjechałeś z Warszawy? W Warszawie jeszcze nie byłem. Rok temu widziałem Poznań i Wrocław. No i odwiedziłem rodzinę – opowiada. Nazwa salonu przyciąga polskich turystów, których w Belek nie brakuje.

Osiemdziesiąt procent sklepów w centrum Belek niczym się od siebie nie różni – można w nich znaleźć odzież luksusowych marek, dziwnym trafem dostępnych za ułamek ceny, za które można je kupić w oryginalnych salonach. – Wszystko jest legalne. Nie płacisz wielkich pieniędzy producentowi, płacisz sprzedawcy – zapewnia Andrzej, tak samo zresztą jak wszyscy jego koledzy po fachu. Oryginalne? Oczywiście, że oryginalne.

Pytam, czy przyjeżdżają do jego salonu polscy piłkarze. Odpowiada, że co roku. Czy jakiegoś zapamiętał? – Tak, Błażej Telichowski to mój kolega! – chwali się i oprowadza po sklepie. – Na pewno nie chcesz portfela? Przyjacielu, takich cen nie znajdziesz nigdzie. Masz wizytówkę, jeśli kiedyś będziesz coś chciał, zadzwoń, wyślę do Polski. Napiszesz o moim sklepie? Może ktoś z czytelników chciałby markowe ubrania w dobrej cenie?

Zaglądanie do miejscowych sklepów to jedna z niewielu atrakcji, jakie oferuje Belek. Spragnieni wrażeń mogą zajrzeć do Land of Legends – aquaparku połączonym z wesołym miasteczkiem, mogą odwiedzić plażę, pojechać do leżącej nieopodal milionowej Antalyi. I rzecz jasna korzystać z dobrodziejstw pięciogwiazdkowych hoteli.

Jak są dwa treningi dziennie i zmęczenie się nawarstwia, piłkarze nie bardzo mają nawet ochotę na, by gdzieś się ruszać. Wolą odespać zmęczenie – mówi Jarosław Krzoska z Wisły Kraków. – Nieraz trener widzi, że są ze sobą dwa tygodnie i robi wolne popołudnie. Jedni zostaną w hotelu, innym czasami organizuję im wyjazd do Antalyi na shopping – dodaje Marcin Hakman.  

Zdarza się też, że piłkarze w wolnym czasie spotykają się ze swoimi kolegami z innych zespołów bądź jeżdżą na sparingi. W niektórych klubach stałym elementem zimowego obozu są chrzty nowych zawodników. – Mieliśmy takie spotkanie, gdy trenerem był Maciej Stolarczyk. Nie było oni specjalnie długie czy ekstraordynaryjne. Nowi chłopcy trochę pośpiewali, wypili po jednym piwku i to byłoby na tyle – opowiada Krzoska.

***

Ale spędzanie wolnego czasu nie jest dla polskich piłkarzy najbardziej istotną kwestią. Tą znacznie ważniejszą jest zbudowanie formy, wywalczenie miejsca w składzie, dobre pokazanie się w sparingach.

Sparingach rozgrywanych przy słonecznej aurze, na równych boiskach, na obozie zorganizowanym w bardzo wysokich warunkach, za które nie trzeba płacić kokosów. Raz jeszcze – to właśnie dzięki stosunkowi ceny do jakości polskie kluby tak chętnie wybierają Belek.

50434636_563702910768699_109275259479261184_n

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...