– Debiut w lidze rosyjskiej zaliczyłem właśnie z Uralem w wyjazdowym meczu w Jekaterynburgu. Za każdym razem, kiedy z nimi graliśmy jako Rostów, to była mocna bitwa. Dwa razy miałem z nimi remis na wyjeździe i u siebie wygrywaliśmy po trudnych meczach. Ural to solidna drużyna, walcząca, kolektyw. Z nimi nie grało się prosto. Kiedy pojawiła się okazja na zmienienie klubu na Ural, a potrzebowałem przy tym czegoś nowego, żeby wrócić do formy i siebie, to nie zastanawiałem się zbyt długo. Wiedziałem, że tego potrzebuję. Chcę wrócić do pełni formy fizycznej, a kiedy forma fizyczna wróci, to już o nic nie będę się martwił – opowiada w rozmowie z nami Maciej Wilusz, który podpisał półroczny kontrakt z Uralem Jekaterynburg.
– Złapałeś mnie na Cyprze, na zgrupowaniu Uralu i myślę, że jeśli mamy dobrze zacząć rozmowę, to powinniśmy wystartować od kontrowersyjnego tematu pogody!
Pewnie ładniej świat wygląda w słońcu na Cyprze niż w śniegu w Rosji.
Akurat przez dwa ostatnie dni przez cały dzień padało. Tak nam się trafiło, ale oczywiście, temperatura tutaj jest idealnie stworzona do treningów. Nie jest ani za ciepło, ani za zimno. Nawet, jak na drugim czwartkowym treningu mocniej popadało, to nie miało to wpływu na jego jakość. Zima na Cyprze jest bardzo łagodna.
Janusz Gol opowiadał mi kiedyś, że kluby rosyjskie tak rozwiązują zimowe przygotowania do sezonu, że wyjeżdżają na bardzo długi czas na zagraniczne zgrupowania do cieplejszych krajów i wracają praktycznie na samą rundę.
W niektórych miejscach w Rosji temperatura spada do takiego poziomu, że jest skrajnie niesprzyjająca grze w piłkę, stąd te wyjazdy, żeby trochę skorzystać z piłki. Tym bardziej, że słyszałem, że w Jekaterynburgu jest jeszcze mroźniej niż w innych częściach Rosji, więc z tego, co wiem, to drużyna od lat regularnie przyjeżdża do tego samego, jednego hotelu na Cyprze.
Nie będziemy chyba tylko o pogodzie rozmawiać, więc zapytam, jak zostajesz przyjęty w nowym zespole?
Pozytywnie. Nie mogę się do niczego przyczepić. Przede wszystkim wpłynął na to fakt, że jest Rafał, jest Kuchy King, jest naprawdę bardzo w porządku. Od początku mi pomagają, mówią, jak jest i czego się mogę spodziewać. Zawsze dobrze być wprowadzonym do szatni.
Dla ciebie też to nie jest zmiana, która może zrobić na tobie wielkie wrażenie. Mówisz po rosyjsku, znasz tutejszy klimat, kojarzysz swoich nowych kolegów z drużyny z boiska, więc też pewnie łatwiej było przejść do takiego zespołu.
Na pewno, nie da się ukryć. Teraz jestem trochę rozbiegany, bo sporo formalność jest z moimi przenosinami do Jekaterynburga. Za każdym razem, jak zmieniasz miejsce przebywania, hotel czy cokolwiek takiego, to muszą cię ponownie rejestrować. I też muszą przygotować papiery przed moim przyjazdem do Jekaterynburga. Jeśli byłby tu pierwszy raz, to może by mnie to wszystko dziwiło, ale jako że znam już trochę te klimaty, to dla mnie to normalność i codzienność. Doświadczenie daje dużo.
Musiałeś się w ogóle konsultować się Kucharczykiem i Augustyniakiem przy podjęciu decyzji o przejściu do Urala czy raczej na tyle byłeś zorientowany w tym, gdzie idziesz i czego masz się spodziewać, że to było zbyteczne?
Debiut w lidze rosyjskiej zaliczyłem z Uralem w wyjazdowym meczu w Jekaterynburgu. Za każdym razem, kiedy z nimi graliśmy, to była mocna bitwa. Dwa razy miałem z nimi remis na wyjeździe i u siebie wygrywaliśmy po trudnych meczach. Ural to solidna drużyna, walcząca, kolektyw. Z nimi nie grało się prosto. Kiedy pojawiła się okazja na zmienienie klubu na Ural, a potrzebowałem przy tym czegoś nowego, żeby wrócić do formy i siebie, to nie zastanawiałem się zbyt długo. Wiedziałem, że tego potrzebuję. Chcę wrócić do pełni formy fizycznej, a kiedy forma fizyczna wróci, to już o nic nie będę się martwił.
Prawdą jest to, że miałeś dwie-trzy inne oferty z rosyjskich drużyn?
Słyszałem tylko o tym, że Ural był mocno zainteresowany.
Dyplomacja.
Właściwie, co pół roku, pojawiają się jakieś zapytania. Najwięcej chyba w okresie, kiedy regularnie grałem i byłem wyróżniającym się stoperem w Rostowie, ale klub zawsze odpowiadał, że nie ma szans. Powiedziałem też kiedyś moim menadżerom, żeby mówili mi tylko o konkretach i wtedy porozmawiamy. A tak skupiam się na sobie i mojej grze. Jestem tutaj i tutaj zaczynam walkę po powrót, żeby czuć się dobrze.
Dlaczego tylko na pół roku?
Obydwie strony podjęły taką decyzję. W Rostowie też miałem tylko pół roku do końca kontraktu, jestem po ciężkiej kontuzji sprzed roku, jesienią grałem jedynie w dwóch meczach Pucharu Rosji i kilku meczach towarzyskich, ale jednak wiadomo, że jeśli zawodnik nie gra regularnie po zerwaniu więzadeł, to kluby mają prawo się trochę obawiać o jego zdrowie. Ja mogę tylko wszystkich zapewnić, że od poprzedniej rundy jestem zdrowy. Potrzebuję tylko grania.
Nie było szans i możliwości na dalszą walkę o miejsce w pierwszym składzie Rostowa?
Byłem trochę zdziwiony tym, jak to wszystko się potoczyło. Długo wszystko fajnie grało. Byłem szanowany, a ja też szanowałem ten klub. Niestety, plany pokrzyżowała kontuzja, wypadłem z gry, wróciłem latem, ale potrzebowałem czasu, żeby dojść do pełni formy, a Rostów zaczął sezon bardzo dobrze, nazbierał dużo punktów, trener ułożył skład i tak to już w piłce wygląda, że bardzo rzadko zmienia się linię obrony. Defensywna wyglądała stabilnie i też nie było potrzeby wielkich rewolucji. Pozmieniały się priorytety, nie było wielkich perspektyw na częstsze granie, więc się rozstaliśmy.
W zgodzie?
Tak, tak, z dużym szacunkiem i tak to zawsze powinno wyglądać.
Odczuwałeś frustrację siedząc przez pół roku na ławce rezerwowych i mając świadomość, że już jest wszystko w porządku, już jesteś zdrowy, i de facto mógłbyś grać?
Nie da się być szczęśliwym na ławce. Siedzisz i przez twoją głowę przechodzi tysiąc myśli na minutę. Jakoś trzeba sobie z tym poradzić. Jest frustracja, chciałoby się grać za każdym razem, ale tego mogłem się spodziewać, będąc po okresie ciężkiej rehabilitacji po ciężkiej kontuzji. Co by się jednak nie działo, to piłkarz chce grać, nawet, jeśli coś by go bolało albo nie czuł się do końca komfortowo. I przy tym kropka.
Teraz masz większą szansę na grę.
Jestem w nowym miejscu, czekam na rozmowę z trenerami, wtedy na pewno będę wiedział więcej. Na razie nie było na to czasu, bo wszystko toczy się bardzo szybko i skupiam się na dobrym przygotowaniu do sezonu.
Będziesz rywalizował o miejsce w składzie z reprezentantem Białorusi i reprezentantem Armenii. Znasz swoich rywali, kojarzysz ich z boiska?
Graliśmy przeciw sobie. Kojarzę ich. Moja pozycja w składzie zależy od mojej formy. Niektórzy zastanawiają się i porównują Ural z Rostowem poprzez miejsce w tabeli. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że ta liga jest bardzo wyrównana. Można nie czuć wielkich różnic między jakością zespołu. W każdej drużynie jest dwóch-trzech zawodników, którzy wyraźnie wybijają się umiejętnościami ponad przeciętny poziom ligi. Po kilku pierwszych treningach w Uralu, stwierdzam, że nakład obciążeń, tempo, intensywność, poziom treningu sprawia, że nie czuję żadnej różnicy między Rostowem a Uralem. I to jest też dobre i pozytywne, że ta zmiana nie jest dla mnie drastyczna. Dobry poziom.
Nie boisz się, że przez fakt, że jesteś tutaj tylko na pół roku, trener będzie wolał stawiać na kogoś, kto ma dłuższy kontrakt?
W takim wypadku, by mnie nie ściągali. Jeśli tak to by miało wyglądać, to byłbym tu zbędny, a za takiego nikt mnie tu nie uważa. Wszędzie, gdzie jestem, staram się dojść do najlepszej formy. Zobaczymy, co się stanie. Niewykluczone, że to pół roku niedługo zamieni się w dłuższy kontrakt. Taka jest piłka. Różne rzeczy się dzieją, i to tak szybko, że zanim się spostrzeżesz, już jest zupełnie inaczej, niż przypuszczałeś, że mogłoby być. Trzeba być przygotowanym na każdy scenariusz.
Jekaterynburg jest podobnym miastem do Rostowa?
Rozmawiałem z kilkoma piłkarzami Rostowa o Jekaterynburgu i każdy z nich mówił, że to bardzo piękne miasto. Kiedy jeździliśmy tam autokarem na meczach wyjazdowych, to z okna trochę się oglądało tego miasta, i rzeczywiście Jekaterynburg wydaje się trochę nowszym miastem, jeżeli chodzi o samą infrastrukturę. Dużo osób mówiło mi, że się nie zawiodę, że będę zadowolony i wierzę na słowo, choć w Rostowie również czułem się dobrze i nie miałem powodów do narzekania. Wszystko zależne jest od ludzi, którzy wypełniają miejsca, w których jesteś. To oni tworzą atmosferę i klimat.
Czyli pozostaje martwić się tylko kwestią gry.
Za każdym razem, kiedy dochodzę do swojej optymalnej formy, to nie mam problemów z miejscem w składzie i solidną grą. Wtedy można myśleć długofalowo, patrzeć w przyszłość, planować sobie kolejny krok, więc mogę tylko powtórzyć: u mnie zdrowie i dyspozycja oznaczają brak problemów.
Pewnie kapitalnie byłoby wrócić do formy sprzed roku, kiedy byłeś po trzech rundach na wysokim poziomie i mówiło się, że możesz pójść jeszcze wyżej.
Ale wtedy przydarzyła się kontuzja. Tak wygląda moja piłkarska historia, że kiedy wszystko idzie fajnie, kiedy zaczynam grać z powodzeniem, to przydarza mi się coś, co mnie blokuje i potem muszę pracować od samego początku. Wtedy też tak było. Chciałbym wrócić do takiej formy, jaką prezentowałem w Rostowie. Wtedy wszyscy będą zadowoleni.
Przydałoby poprawić się defensywę Uralu, która straciła w rundzie jesiennej najwięcej goli spośród wszystkich drużyn ligi rosyjskiej.
Tak, widziałem, postaramy się. Jestem tutaj na pół roku, ale walczę o siebie i moją przyszłość. Jak będę się dobrze prezentował, to chciałbym tu zagościć na dłużej.
Czyli jesteś zadowolony z miejsca, w którym obecnie się znalazłeś?
Jestem zadowolony z tego, że zmieniłem otoczenie, że dostałem nową szansę i że mam szansę się odbudować. Pozostaje mi tylko pracować.
ROZMAWIAŁ: JAN MAZUREK
Fot. Ural Jekaterynburg / FotoPyk