Takie wypożyczenia w Ekstraklasie lubimy. Korzystają trzy strony: oba kluby oraz sam zawodnik. Na scenie Lech Poznań, który cierpi na nadmiar młodzieżowców w wieku wymagającym regularnej gry. Piast Gliwice, klub, który “na pozycji młodzieżowca” bywa zmuszany do takich figli jak gra Dominika Steczyka. No i wreszcie Tymoteusz Klupś, piłkarz z dużym potencjałem, ale jednocześnie bez większych szans na wygranie rywalizacji o miejsce w pierwszym składzie.
Oddanie na pół roku Klupsia do Gliwic to ruch tak logiczny, że aż klasnęliśmy w dłonie.
Zacznijmy może od bardziej szczegółowego przyjrzenia się, co czeka Klupsia w Piaście. Mistrz Polski to klub, który radzi sobie w lidze nieźle, zwłaszcza, jeśli przypomnimy, że w ostatnich miesiącach zubożał o czterech kluczowych zawodników – wytransferowanych Sedlara, Valencię i Dziczka oraz kontuzjowanego Czerwińskiego. Gra na trzech frontach też z pewnością sytuacji nie ułatwiała, tym bardziej, że kołderka w Gliwicach jest bardzo krótka. Szóste miejsce w tabeli z siedmioma punktami straty do Legii to nie jest zły wynik i mamy wrażenie, że za jego osiągnięcie odpowiada przede wszystkim Waldemar Fornalik, który już na dobre rozgościł się na szczycie, albo blisko szczytu klasyfikacji najlepszych polskich trenerów.
Jeżeli chodzi o młodzieżowców – jest Sebastian Milewski, który miał płynnie wskoczyć w buty Patryka Dziczka, ale nie do końca mu się to udało. No i jest Dominik Steczyk, dla którego Fornalik jest zmuszony przesuwać Felixa, jednego ze swoich najlepszych zawodników. Steczyk w parze z Parzyszkiem radzi sobie dość średnio – jego średnia not według Weszło to całe 2,83. Moglibyśmy jeszcze wymienić Denisa Gojko czy Remigiusz Borkałę, no ale w zestawieniu z Klupsiem chyba jednak nie ma sensu. Zdaje się, że lechita z miejsca staje się najlepszym młodzieżowcem w Gliwicach, a przede wszystkim – luzuje Steczyka, co pozwala na nieco odmienne ustawienie drużyny w ataku z Felixem operującym blisko “dziewiątki”. Tak Piast grywał jesienią, w tym najlepszym swoim okresie rundy, gdy ograł Raków, Legię, Wisłę, Koronę i Jagiellonię.
Lech istotnie traci gościa, który mógłby zabezpieczać bok w przypadku jakichś kolejnych urazów, ale sądzimy, że akurat o grę ofensywną nie ma sensu się martwić – bolączką Lecha będzie raczej linia defensywna, szczególnie pod nieobecność Roberta Gumnego, oraz partner Tiby w środku pola. Jóźwiak raczej nie odejdzie w tym okienku, więc do lata ma pewny skład. Puchacz też wyglądał bardzo obiecująco, a i Kamiński ma lepsze wejście w ligę od Klupsia, więc też wydaje się bliżej grania. Do tego dochodzi odwołany z Rakowa Skóraś, a na skrzydle może grać również Darko Jevtić. Konkurencja spora, nawet po wypadnięciu Amarala i Makuszewskiego. A na niekorzyść Klupsia działa też fakt, że cała ta gromadka to ludzie do wypromowania i sprzedania za duże pieniądze, a więc ani status młodzieżowca, ani punktowanie w PJS nie jest argumentem w dyskusji o obsadzie skrzydeł.
Klupś korzysta – bo będzie łapał minuty. Prawdopodobnie będzie w dodatku grał w niezłym towarzystwie, na pewno lepszym, niż w którymkolwiek z klubów I ligi, a – co chyba kluczowe – będzie też się uczył futbolu pod okiem Waldemara Fornalika. Jasne, może być rozczarowany, że nie otrzymał prawdziwej szansy w Lechu, ale z drugiej strony – miejsc w składzie jest ledwie jedenaście, a utalentowanych juniorów w Poznaniu zdecydowanie więcej.
Wszyscy są zadowoleni. Lech może sprawdzić swojego człowieka w twardych ekstraklasowych warunkach i liczyć, że praca w drużynie mistrza Polski pozwoli Klupsiowi wznieść się na wyższy poziom. Piast może odesłać Steczyka tam, gdzie wygląda najlepiej, czyli na krzesełko obok Fornalika na ławce rezerwowych. Klupś może pokazać, że po sprzedaży Jóźwiaka to on może ciągnąć wózek na skrzydle. Wszyscy wygrani, nikogo przegranego.
No, może poza Milewskim i Steczykiem, których szanse na regularne występy drastycznie się obniżyły.
Fot.FotoPyK