Bernio Verhagen. Mówi wam to coś? Jeśli nie, to nic nie szkodzi. Cztery kluby nigdy o nim nie słyszały i zatrudniły go wyłącznie na podstawie zgrabnie zmontowanych filmików, przekłamanego CV i pochwał ze strony fałszywej agencji menadżerskiej. W żadnym z tych klubów nie zagrał choćby minuty. Wpadł, gdy próbował naciągnąć kolejnych dyrektorów sportowych na swoje marne umiejętności.
To jedna z najbardziej absurdalnych historii ostatnich miesięcy. Sprawa nabrała na rozgłosie dzięki wątkom obyczajowym, o których nieco później, natomiast tekst portalu VICE odbił się dużym echem w krajach skandynawskich i w Holandii. Bernio Verhagen to bowiem holenderski skrzydłowy. Ponoć skrzydłowy, bo nikt go na boisku jeszcze nie widział. On twierdzi, że jest wychowankiem Willem II. Dziennikarze ustalili, że faktycznie tam grał, ale tylko przez rok. Verhagen opowiadał w wywiadach o grze dla dwóch innych klubów holenderskich, ale nikt nie odnotował tego w oficjalnych statystykach, a oba te kluby na pytanie „jak wspominacie Bernio” odpowiadały „przepraszam, kogo?”.
CV Verhagena ma zatem dość intrygujące otwarcie, ale dalej jest jeszcze lepiej. Jakimś cudem trafił do Naddniestrza, niewielkiego państwa nieuznawanego. Nigdy nie wyjaśnił historii tego transferu, choć na przestrzeni ostatnich miesięcy udzielił kilku wywiadów. Wiemy tylko jedno – Verhagen w klubie FC Dinamo-Auto nie zagrał nawet minuty. Po kilku tygodniach rozwiązał kontrakt z amatorską drużyną bez własnego stadionu i wrócił na moment do Holandii. Tam wziął udział w audycji Sama van Raalte, który wypytywał go o kulisy gry w Naddniestrzu. – Po tej audycji napisało do mnie wiele osób, które twierdziły, że Bernio to oszust i że trzeba na niego uważać. On twierdził z kolei, że to tylko nienawistni zazdrośnicy – pisze dziennikarz: – Ale uznałem wtedy, że warto śledzić jego losy.
A Verhagen dopiero się rozpędzał. Jeszcze tego samego roku podpisał kontrakt z klubem Cape Town City z RPA. To już nie jest żaden amatorski klub z nieuznawanego kraju, a profesjonalny klub zatrudniający piłkarzy na normalnych kontraktach. I znów ta sama historia – Bernio pobył tam miesiąc i rozwiązano z nim umowę. Niedługo później zameldował się w Chile, konkretnie w Audax Italiano. Czujecie to? W ciągu kilku miesięcy podpisał i rozwiązał kontrakt w Naddniestrzu, związał się i rozstał z klubem z Republiki Południowej Afryki oraz dołączył do ekipy z Chile. Gdzie – o, niespodzianka! – też szybko się na nim poznali i podziękowali mu za współpracę. – Nie chciałbym zdradzać szczegółów, ale zostałem wplątany w coś, na co się nie pisałem – mówił prezes Audax Italiano.
Trzy kluby, zero meczów, podejrzane kierunki – po takich referencjach facet powinien być uważnie prześwietlany przez każdego potencjalnego pracodawcę. Ale nacięła się na niego kolejna drużyna – tym razem duński Viborg FF. Na nieszczęście Verhagena – Viborg nie tylko powziął sobie za cel rozwiązanie z nim kontraktu, ale i dobranie mu się do tyłka za to, jak Holender oszukiwał klub. Verhagen był bowiem niezwykle perfidny. W trakcie negocjacji z klubami chwalił się, że jest klientem agencji menadżerskiej Stellar, dużego gracza na rynku europejskim, który w swojej stajni ma chociażby Garetha Bale’a. Nazwa Stellar robiła wrażenie, prezesi klubów odbierali maile do ludzi pracujących w agencji. A przynajmniej tak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. – Odkryliśmy, że maile wysyłane przez „agencje menadżerską” nie są podpięte pod domenę „co.uk”, a po prostu pod „.co”. To były fałszywki. Wysyłali też nam jakieś maile wymieniane z chińskimi klubami, popędzali mówiąc „albo go bierzecie, albo Bernio trafi zaraz do Chin” – mówi przedstawiciel Cape Town.
W Viborgu poczuli się na tyle oszukani, że zgłosili sprawę na policję. Okazało się, że piłkarz-podróżnik. Ma na koncie nie tylko oszustwa, podszywanie się, ale i kradzież, napaść oraz znęcanie się nad swoją byłą partnerką. 26 listopada Viborg ogłosił rozwiązanie kontraktu z Verhagenem, dzień później zatrzymała go policja. Wcześniej Bernio zdążył jeszcze napaść na kiosk i dokonać kilku innych kradzieży. – Trudno żyć z człowiekiem, który nie pozwala ci wyjść z hotelu – mówiła jego dziewczyna poznana podczas krótkiej przygody w Chile. To właśnie nad nią miał się znęcać piłkarski obieżyświat.
Teraz Verhagen bawi się w kotka i myszkę z policją. Przed aresztem uciekł do Szwecji, ale obiecał stawić się na rozprawie 10 stycznia w Danii – tak przynajmniej twierdził w swoich wpisach na Instagramie. Tak, gość otwarcie przyznawał się w mediach społecznościowych, że czmychnął przed organami sprawiedliwości. Wygląda jednak na to, że jego spektakularny rajd po klubach świata dobiega końca. Dziś w nocy został znaleziony w piwnicy jednego ze strzeżonych osiedli w Holstebro. – Kilka osób zamieszkujących to osiedle dzwoniło do nas z informacją, że widują czarnoskórego człowieka, którego nigdy wcześniej tu nie widywali. Zrobiliśmy obławę na jedną z piwnic i okazało się, że to faktycznie jest człowiek, którego szukamy. Został zatrzymany i osadzony w areszcie – komunikuje rzecznik miejscowej policji.
Chociaż skoro naciął cztery kluby na fałszywe wycinki jego meczów i skoro mimo rozegrania zera spotkań w poprzednich zespołach i znajdowali się ludzie, którzy chcieli dać mu szansę, to nie wykluczamy, że i po wyjściu z paki znów ktoś uwierzy w to, że ten facet naprawdę umie grać w piłkę.