Reklama

Piłkarze znów załatwili sobie dłuższe święta. Tym razem przeszli samych siebie

redakcja

Autor:redakcja

16 grudnia 2019, 19:56 • 4 min czytania 0 komentarzy

Co roku to samo. Gdy przychodzi przedostatnia kolejka przed zimową przerwą w rozgrywkach, przyglądamy się liście zawodników zagrożonych pauzą za żółte kartki. W zeszłym roku luz przed świętami załatwiło sobie trzynastu piłkarzy. W tym roku ligowcy przeszli samych siebie – aż siedemnastu złapało żółtko wykluczające ich z grania w najbliższym meczu. Siedemnastu za żółte kartki, a dziewiętnastu w ogóle, gdzie normalnie w kolejce pauzuje z reguły po czterech-pięciu zawodników.

Piłkarze znów załatwili sobie dłuższe święta. Tym razem przeszli samych siebie

Jesteśmy w stanie uwierzyć w wiele rzeczy. Na przykład w to, że Vanna Ly istniał naprawdę i wcale nie był randomowym Azjatą zgarniętym z lotniska, który miał udawać kambodżańskiego księcia. Albo w to, że dziadek Sarkiego faktycznie miał ponad 130 lat. Natomiast trudno nam uwierzyć w taki oto zbieg okoliczności, że nagle z przedświątecznej kolejki wypada tak wielu zawodników.

I to dzieje się co roku. Już w poprzednim sezonie zwróciliśmy na to uwagę, że coś tu jest nie halo. Wówczas było tak:

– w 15. kolejce pauzowało 2 zawodników,
– w 16. kolejce pauzowało 4 zawodników,
– w 17. kolejce pauzowało 6 zawodników,
– w 18. kolejce pauzowało 7 zawodników,
– w 19. kolejce pauzowało 6 zawodników.

…a później – BANG – dwudziesta kolejka, ta przedświąteczna, i pauzuje dwunastu gości za żółte kartki plus Cotra za bezpośrednią czerwoną (zdobytą w wybitnie durny sposób). Ponad dwukrotna przebitka względem poprzednich kolejek – cóż, to dawało do myślenia.

Reklama

Ale w tym roku ligowcy przebili skalę. Zobaczmy na poprzednie kolejki:

– w 15. kolejce pauzowało 6 zawodników,
– w 16. kolejce pauzowało 3 zawodników,
– w 17. kolejce pauzowało 5 zawodników,
– w 18. kolejce pauzowało 5 zawodników,
– w 19. kolejce pauzowało 5 zawodników.

A w dwudziestej pauzować będzie siedemnastu piłkarzy za żółte kartki i Zalazar oraz Jablonsky za bezpośrednie asy kier. Czyli w jednej kolejce pauzę załatwiło sobie więcej zawodników, niż w czterech poprzednich kolejkach razem wziętych. Oto lista ananasków, którzy mogą w spokoju lepić pierogi, odkurzać chatę czy piec sernik:

– Adam Deja (Arka Gdynia),
– Damian Oko (Zagłębie Lubin),
– Zvonimir Kozulj (Pogoń Szczecin),
– Jarosław Jach (Raków Częstochowa),
– Petr Schwarz (Raków Częstochowa),
– Igor Sapała (Raków Częstochowa),
– Dawid Kopacz (Górnik Zabrze),
– Pedro Tiba (Lech Poznań),
– Igor Lewczuk (Legia Warszawa),
– Tomas Huk (Piast Gliwice),
– Adrian Klimczak (ŁKS Łódź),
– Ivan Marquez (Korona Kielce),
– Mateusz Spychała (Korona Kielce),
– Patryk Klimala (Jagiellonia Białystok),
– Artur Sobiech (Lechia Gdańsk),
– Rafał Wolski (Lechia Gdańsk),
– Rodrigo Zalazar (Korona Kielce – czerwona kartka),
– David Jablonsky (Cracovia – czerwona kartka).

Oczywiście nie przesądzamy, że absolutnie każdy z nich złapał tę czwartą żółtą kartkę z pełną premedytacją, by w tygodniu przed świętami magazynować energię na pałaszowanie karpia. Niemniej statystyka nie kłamie – około dziesięciu gości w tej kolejce pomyślało sobie “a, co tam, jeśli pauzować, to teraz”. Dla nas takim sztandarowym przykładem w tej kolejce, na złapanie kartki z czystej chęci złapania kartki, był Patryk Klimala. Niegroźne spięcie przy linii z rywalem, piłka wyszła na aut, a ten bezmyślnie odpycha przeciwnika tuż obok sędziego asystenta. Patryku, mogłeś już to zrobić w białych rękawiczkach – jakiś łokietek przy walce o piłkę, jakiś stempel przy stykowym podaniu.

Urocze były też starania Ivana Marqueza o czwarte w tym sezonie napomnienie. Właściwie od początku starcia z Cracovią szukał jakiegoś spięcia, ale na kartkę zapracował dopiero w końcówce. Pedro Tiba wolał mieć to z głowy – niegroźna akcja w środku pola, wjazd w nogi, kasacja, żółtko, czas na obskoczenie galerii w poszukiwaniu prezentów zarezerwowany.

Reklama

Popytaliśmy tu i ówdzie, no i z tego co słyszymy, to w niektórych klubach byli na takie scenariusze przygotowani. I żadnego odpuszczania kartkowiczom nie będzie. Treningi aż do dnia meczowego, wyjazd do domu (lub wylot zagraniczny) dopiero po ostatnim w tym roku meczu. Żadnego “no trudno, panie kolego, jak nie grasz, to masz tydzień wolnego więcej, jedź do chaty”.

Zadowolone są na pewno partnerki wykartkowanych piłkarzy. Żaden z nich nie wykpi się ze smażenia ryb czy gotowania zupy grzybowej tekstem “kochanie, wybacz, ale muszę oszczędzać siły na mecz”. Zatem, panowie kartkowicze, fartuchy wiążemy z tyłu i ustawiamy się przy kuchenkach.

Żeby nie sprowadzać tego wątku tylko do świąt, to widzimy też drugą stronę tego medalu. Ligowcy być może podchodzą do tego też tak, że wolą wykartkować się z ostatniego meczu przed przerwą niż złapać pauzę na początek wiosny. Wiadomo jak to jest – całą zimę trenujesz ze świadomością, że po powrocie do ligi na początku nie zagrasz. Trenujesz na pół gwizdka, w sparingach też jesteś lekko pomijany, jeszcze nie daj losie twój konkurent na inaugurację zagra jakiś niezły mecz… I jeśli mamy iść tym tokiem rozumowania, to jakoś jeszcze jesteśmy w stanie zaakceptować ten stan rzeczy. Niemniej takie celowe kartkowanie się (i to w takiej skali!) trochę nas mierzi.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...