GKS Katowice nie rozpieszczał w ostatnich miesiącach swoich kibiców. Miała być Ekstraklasa, popierał te ambicje budżet – a przyszedł spadek i to w kuriozalnych okolicznościach, po golu bramkarza u siebie w doliczonym czasie gry.
Ta jesień to wreszcie złapany oddech. Jest trzecie miejsce w II lidze, jest młody, ambitny zespół i sporo nadziei na to, że za chwilę uda się wrócić na zaplecze Ekstraklasy. Oczywiście GieKS-a nie byłaby sobą, gdyby nie było też w menu solidnej porcji dziegciu – tym razem najbardziej gorzkie jest nieustające zamieszanie ze stadionem, którego budowa trwa tylko wirtualnie, bo od roku na terenach budowy nie zrobiono nic.
O rundzie jesiennej GKS-u Katowice porozmawialiśmy z Piotrem Koszeckim, dziennikarzem GieKSa.pl, członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u.
***
Źródło: 90minut.pl
Gdy rozmawialiśmy na początku rundy jesiennej, trwała kuriozalna passa GKS-u: 346 dni bez zwycięstwa domowego. Później, już po naszej rozmowie, jeszcze wyśrubowana, bo przegraliście z Bytovią, czyli dochodził kolejny bolesny kontekst.
Nikomu nie było do śmiechu, ale też nie demonizowałbym Bytovii. To, że wtedy spadliśmy z ligi, że bramka Witana w 97-minucie, to się stało na nasze własne życzenie. A że katem Witan i Bytovia – to nie powodowało jakichś wielkich emocji wobec tego klubu.
Jak smakowała wygrana ze Skrą Częstochowa, pierwsza domowa po bez mała roku grania?
Żartowaliśmy, że Katowice dziś nie zasną, że wszyscy wyjdą na ulice. Żarty jednak żartami, była na pewno wielka ulga. Sam się zacząłem zastanawiać jak człowiek szybko, bo przez rok, potrafi zapomnieć jak to jest wracać z domowego meczu w dobrym nastroju. A taki mecz u kibica rezonuje na cały tydzień.
Do końca rundy zanotowaliście już tylko zwycięstwa przy Bukowej.
Tak, jeszcze ograliśmy Wartę Poznań po karnych, to był kolejny kamyczek budujący pozytywne nastroje wokół klubu. Znowu refleksja: zapomniałem w pewnym momencie jak to jest wracać z Bukowej do domu w dobrym nastroju. Teraz nie pamiętam jak to jest u siebie przegrać. Ta passa dotyczyła też długi czas wyjazdów, gdzie zdarzały nam się maksymalnie remisy. Gdy przegraliśmy na Zniczu, człowiek dziwnie się z tym czuje. Jak to, przegrywamy? Ktoś nam ucieka w tabeli? Nam się nic nie dopisuje? Oczywiście, trochę koloryzuję, trochę to przedstawiam humorystycznie, ale…
Ale pamięć kibica jest krótka, co ma swoje plusy i minusy.
Wiadomo, jak człowiek chce, to sobie przypomni. Ale to chyba pamięć krótkotrwała bezpośrednio wpływa na ocenę zespołu i nastroje wokół niego.
Jaki był najważniejszy moment GieKS-y tej jesieni?
Najważniejszy to według mnie wygrana z Górnikiem w Polkowicach. Rywal był tego dnia naprawdę mocny, nam wiele nie wychodziło. Górnik miał więcej dobrych sytuacji, ale nam się udało wygrać w końcówce. Byliśmy na tym meczu, razem z piłkarzami cieszyliśmy się z wygranej.
Drugi ważny moment to ostatnie spotkanie w Bytowie, gdzie mieliśmy trochę nóż na gardle. Dzień wcześniej punktowali rywale, moglibyśmy znaleźć się na miejscu bliżej strefy poza barażami niż tej dającej bezpośredni awans. Wiadomo, jeszcze daleko do końca sezonu, ale to nawet pewna przewaga psychologiczna, gdy całą zimę jesteś wyżej. Punktowo też stoimy lepiej, jest spora przewaga nad siódmym miejscem, wydaje mi się, że przynajmniej baraże są na wyciągnięcie ręki.
A najlepszy mecz czysto piłkarsko?
Chyba z Widzewem. Dawno nie widziałem, żeby GKS mocnego rywala na jego obiekcie tak zdominował. Widzew to faworyt do awansu, tymczasem w środku pola kompletnie nie istniał, mieliśmy dużą przewagę.
Gorzej natomiast ten mecz wspominam ze względu na otoczkę, bo nie pojechaliśmy do Łodzi ze względu na zakaz. Tydzień wcześniej mieliśmy mecz u siebie z Elaną Toruń. Elana, wiadomo, zaprzyjaźniona jest z kibicami Ruchu, oni też byli na obiekcie, posypały się tradycyjne pozdrowienia. Sytuacja się uspokajała, tymczasem ktoś podjął decyzję o wprowadzeniu na stadion policji, co zaogniło sytuację.
To zdarzyło się w weekend, mecz w Łodzi mieliśmy w sobotę. W czwartek padła decyzja, że mamy zakaz wyjazdu. Mogliśmy się odwołać, ale proces odwoławczy trwa trzy tygodnie. Komisja Dyscypliny w swoim regulaminie daje możliwość odwołania, a tak naprawdę tutaj wiązało się to z rygorem natychmiastowym. Regulamin – totalna fikcja. Szczęśliwie udało nam się odzyskać z PKP pieniądze za wynajęty pociąg specjalny, gdzie PKP poszło nam bardzo na rękę, bo nie musiało wcale tego robić – wystarczyło, że oddaliby pięć procent, bo taki był zapis umowy, wiedzieli jednak, że to nie nasza wina. I tak jednak straciliśmy około dwunastu tysięcy.
Zgłosiliśmy sprawę do Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie chcemy by rozstrzygał czy decyzja była słuszna czy nie, tylko sam proces, gdzie nie ma realnej możliwości odwołania, jest zgodny z prawem. Mam nadzieję, że to doprowadzi do zmian w regulaminie tak, by zakazy wyjazdowe nie mogły być dawane tak nagle, z dnia na dzień.
Kto jest największym wygranym jesieni?
Kibice najczęściej dziękują trenerowi Górakowi i dyrektorowi sportowemu Góralczykowi, to ich niezaprzeczalna zasługa, że znowu chce się chodzić na GKS, że znowu z bywania na Bukowej można czerpać radość. To oni zmontowali fajny, młody skład, który chce się po prostu oglądać, a człowiek żyje tabelą. Była też taka sytuacja, gdzie latem wyrzucili czterech piłkarzy za balowanie. Z niektórymi z nich dosłownie kilka dni wcześniej przedłużono kontrakty, więc decyzja była podjęta świadomie i ze względu na tą przewinę. Inni w szatni mogli zobaczyć: kurde, tu nie ma świętych krów, tu naprawdę chcą zrobić coś pozytywnego. My kibice natomiast wreszcie zobaczyliśmy, że ktoś tu nie uprawia pustosłowia, jakiegoś “stało się, no trudno”, tylko działa.
Jeśli chodzi o piłkarzy, to największym wygranym jest Arkadiusz Woźniak. Miał najwięcej do udowodnienia i cóż – udowodnił. W pierwszej lidze zawiódł, ale było jasne, że wciąż ma potencjał na to, by być filarem drużyny. Takim się stał, strzela i gra bardzo dobrze. Wszyscy młodzi piłkarze, którzy odgrywają dziś istotne role, to także zwycięzcy: czy to wypożyczony z Lecha młody bramkarz Mrozek, czy nasz obrońca Kacper Michalski, czy najlepszy strzelec Rogalski.
A Kiebzak? Najwięcej asyst.
Tak, ale on jest wypożyczony z Cracovii, pewnie chce dać się zauważyć i jak najszybciej przeskoczyć do Ekstraklasy. Ale na pewno wkłada w grę serce, nie jest tutaj za karę.
Sporo bramek ma Arek Jędrych.
Trochę się śmiejemy, bo był taki dłuższy moment, kiedy z Marcinem Robakiem rywalizował na bramki strzelone w gry. Jędrych kilka razy znalazł się przy stałych fragmentach gry, ale przede wszystkim dobrze gra w tyłach. Liczyłem na niego, że będzie cichym liderem tej formacji i wydaje się, że jest kimś takim, kiedy trzeba mobilizuje. To jeden z ważniejszych graczy GKS-u jesienią.
A jak wygląda u was sytuacja ze stadionem? Czytałem, że znowu są problemy.
Kuriozalna sytuacja. 9 grudnia miasto opublikowało jedną z najbardziej obszernych informacji prasowych jakie kiedykolwiek wiedziałem. Stwierdzili, że według firmy budowlanej stadion ma kosztować 560 milionów, o wiele za dużo, a sama firma zachowała się niepoważnie.
Dzień później doczekaliśmy się oświadczenia tej firmy, również publicznego. Przyznali, że popełnili błąd – nie 560, a 350 milionów. To oczywiście samo w sobie kuriozalne, gdzieś tłumaczono się, że przy wyliczaniu w Excelu posadzek mających kosztować 1.2 miliona wpisano 122. Ja sobie nie wyobrażam, że pracujesz kilka miesięcy nad projektem i składasz go z takim błędem. To nie świadczy o tej firmie za dobrze.
Z drugiej strony firma zwróciła uwagę, że sam stadion na piętnaście tysięcy widzów kosztuje niecałe 200 milionów netto, czyli tyle, ile dziś kosztują takie inwestycje. Sęk w tym, że ponad 150 milionów kosztuje infrastruktura towarzysząca, a to jakiś parking, a to ścieżki rowerowe, a to specjalna nawierzchnia, a to tunel prowadzący bezpośrednio ze stacji kolejowej na sektor gości… Takich rzeczy jest dużo, i jak się wsłucha w głos przedstawicieli firmy, to zlecono im budowę małej dzielnicy. Jakby tego było mało, zastanawia: dlaczego te strony rozmawiają ze sobą przez media? Dlaczego za tym pośrednictwem się kłócą, dlaczego tu szukają zwarcia ze sobą?
Innymi słowy trudno o optymizm, że stadion powstanie szybciej niż później.
Trzeba się zastanowić czy kiedykolwiek powstanie. Prezydent miasta nie tak dawno, bo dwa lata temu, powiedział publicznie, że wiosną 2021 GieKSa zagra pierwszy mecz u siebie na nowym stadionie. Jedyne, co od tamtej pory zrobiono na terenach, gdzie miał powstać obiekt – miałby być budowany gdzie indziej, nie na Bukowej – to postawienie baneru z napisem “Tu buduje się stadion w Katowicach”, zwieńczonego emotikonem “:)”. Dziś śmiejemy się, czy ten uśmiech nie powinien być z mrugnięciem oka czy czymś takim, bo nie chcę skłamać, ale wydaje mi się, że 12 grudnia będzie rocznica postawienia tego baneru. Ba, firma projektująca wskazuje też winę miasta, jakoby nie wszystkie grunty na tym terenie jeszcze były wykupione.
A na koniec wracając do boiska: jakie nastroje przed wiosną? W co mierzycie?
Każdy liczy na awans. Może niektórzy za bardzo się nastawiają, cały czas mamy wyłącznie trzecie miejsce, ale otoczka jest taka, że byłaby wielka szkoda, gdyby nie wykorzystano tej energii, tej drużyny, tego sezonu. Myślę, że wpłynęłoby to na GKS bardzo źle. Przed sezonem nie nastawiałem się na awans, nie byłem sobie w stanie wyobrazić, że ja i inni będziemy w stanie wykrzesać z siebie tyle frajdy z chodzenia na GKS, ale to się stało i teraz brak promocji byłby ciosem. Niemniej wszyscy w Katowicach pamiętamy, że były takie jesienie w pierwszej lidze, gdy także bardzo dobrze nam szło. Mamy nadzieję, że teraz w drugiej lidze tamten scenariusz się nie powtórzy.
Fot. 400mm/Chwieduk