Mickey van der Hart został właśnie rekordzistą tego sezonu. Przestańcie być złośliwi, nie chodzi o najpóźniej opędzlowanego kebaba na mieście. Jeśli jest za co chwalić, to chwalimy – a Holender notuje właśnie najdłuższą serię minut bez straconej bramki. Bramkarza Kolejorza nie potrafił pokonać żaden z rywali już od 429 minut. Zaczęliśmy się jednak zastanawiać – ile w tym zasługi golkipera, a ile gry zwyżki formy poznańskich obrońców? No i wychodzi na to, że Mickey rekord zawdzięcza bardziej kolegom niż sobie.
Żeby oddać mu co jego – druga strona medalu jest taka, że to koledzy mogą mu podziękować za to, że jeszcze grają w Pucharze Polski, bo tam van der Hart był bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem Lecha. Bronił wszystko, rzucał się z gracją, imponował refleksem, nic nie schrzanił. Za tamto starcie w Boguchwale pełen szacuneczek, to był na pewno jego najlepszy mecz w Polsce do tej pory.
Niemniej przeanalizowaliśmy sobie te 429 minut, w których Holender nie stracił bramki. Przejrzeliśmy wszystkie w miarę poważne strzały celne i w ogóle okazje, które rywale mieli pod bramką zespołu Dariusz Żurawia. Licznik zaczął bić od strzału Spiridonovicia z Pogonią, a w tym czasie lechici grali z Koroną, Piastem, Wisłą Płock oraz ŁKS-em. Plus ponad połowę meczu z Pogonią. No i van der Hart musiał interweniować przy takich sytuacjach:
vs. Pogoń – strzał Sebastiana Kowalczyka, lekki, w środek bramki, prawdopodobnie przefrunąłby nawet nad poprzeczką:
vs. Korona – chyba najgroźniejsze uderzenie z całego zestawienia, kontra kielczan zakończona uderzeniem Urosa Djuranovicia, mocny strzał, ale do obrony, bo w zasięgu ramion bramkarza:
vs. Piast Gliwice – paskudna strata Karlo Muhara zaowocowała szansą strzelecką Piotra Parzyszka, który zachował się jednak równie tragicznie, co Chorwat. To było właściwie podanie w ręce bramkarza, van der Hart nie zdążył się przesunąć bliżej środka bramki, a i tak dostał piłkę prosto w ręce:
vs. Piast Gliwice – strzał Mikkela Kirkeskova z rzutu wolnego, celny, ale niezbyt mocny. Wystarczyły dwa kroki w bok, by van der Hart złapał tę piłkę w koszyczek
vs. Wisła Płock – bomba Dominika Furmana z około 25 metrów, mierzony strzał przy słupku, van der Hart zgrabnie zbił piłkę na rzut rożny. Mocne uderzenie, blisko słupka, natomiast sam strzał był sygnalizowany i oddany ze stosunkowo dużej odległości:
vs. ŁKS – farfocel Pirulo z dystansu, prosto w bramkarza, złapałby to nawet piłkarz z pola ustawiony na bramce:
vs. ŁKS – strzał rozpaczy Guimy z baaardzo daleka, podobnie jak wyżej – do złapania w zęby:
No i to właściwie na tyle. W czterech meczach Holender musiał się zmusić do poważniejszej interwencji ledwie dwukrotnie – przy tym strzale Djuranovicia i przy uderzeniu Furmana. Zatem dalecy jesteśmy od stwierdzenia, że bramkarz Kolejorza znalazł się w jakieś znakomitej formie (choć powtarzamy – pucharowy mecz ze Stalą był świetny), a po prostu lechici zaczęli lepiej bronić jako zespół. Pamiętamy przecież defensywę Lecha, która miała problem z powstrzymaniem jakiegokolwiek ataku. Mówił zresztą o tym w pewnym momencie Dariusz Skrzypczak, asystent trenera Żurawia: – Widzimy, że pozwalamy rywalom na zbyt wiele. Szwankuje zwłaszcza faza przejścia z ataku do obrony, gdy tracimy piłkę i mamy problem z przeorganizowaniem się w tyłach.
W czym – poza dograniem pewnych schematów w defensywie – upatrywalibyśmy poprawy bronienia przez Kolejorza? Cóż, nie chcemy nic sugerować, ale Djordje Cromarković po raz ostatni w Ekstraklasie zagrał w meczu z Zagłębiem Lubin, gdy Lech przegrał 0:2, a Serb maczał paluchy przy drugim golu dla lubinian. Od tego czasu gra albo duet Rogne-Satka, a ostatnio po przesunięciu Satki na bok defensywy para Rogne-Dejewski. Efekty? Pięć meczów, jedna stracona bramka, cztery czyste konta.
Jeśli chodzi o pary stoperów wystawiane przez Dariusza Żurawia, to w tym sezonie lechici grali już w sześciu różnych ustawieniach. Najskuteczniejsza jest ta z Dejewskim i Rogne, najczęściej bramki traciła para Crnomarković-Rogne:
– Crnomarković-Satka – bramka tracona średnio co 67 minut
– Crnomarković-Rogne – bramka tracona średnio co 61 minut
– Satka-Rogne – bramka tracona średnio co 207 minut
– Crnomarković-Dejewski – bramka tracona średnio co 180 minut
– Rogne-Dejewski – bez straty bramki (232 minuty gry)
– Satka-Dejewski – bez straty bramki (12 minut gry)
Wychodzi na to, że z punktu widzenia statystyki – Tomasz Dejewski wyciągnięty latem z broniącej się przez spadkiem z I ligi Warty Poznań okazuje się lepszym wzmocnieniem niż kosztujący kilkaset tysięcy euro Crnomarković. Chociaż mamy wrażenie, że statystyka potwierdza tylko to, co widzimy gołym okiem. Biorąc pod uwagę, że Robert Gumny jest kontuzjowany, Satka musi grać na prawej obronie, to duet Rogne-Dejewski powinien być domyślnym ustawieniem defensywy Kolejorza. Nawet jeśli przez jakiś czas kasę wydaną na Serba z Radnickiego Nizu trzeba byłoby uznać za pieniądze wyrzucone w błoto.
fot. FotoPyk