Ukraiński Gatsby – piszą o nim. W wywiadzie dla Forbesa przekonuje, że swój spektakularny sukces zawdzięcza tylko intuicji, głowie do interesów i pracy. Opowiada, że do branży energetycznej wszedł jako 16-latek i ledwie stał się pełnoletni, zrobili go kierownikiem sprzedaży. Ci, którzy obserwują go z boku, są raczej sceptyczni. Wątpią zwłaszcza w czystość metod, którym zawdzięcza miliardowy majątek. Zadają pytania: jak to się stało, że w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy z człowieka szerzej nieznanego stał się potentatem branży paliwowej.
Koniec lutego 2014. Pierwsze bardzo poważne tąpnięcie. Ukraińskie media nie spekulują już o tym czy Metalist Charków zostanie mistrzem kraju, ale czy aby wkrótce nie zniknie z piłkarskiej mapy na dobre. Myron Markiewicz, trener związany z klubem nieprzerwanie od 2005 roku, odchodzi. W Metaliście chaos. – Nikt nic nie wie, od grudnia nie dostawaliśmy wypłat, nikt nas nie informował co dalej, nie dało się skontaktować z kimkolwiek z władz klubu – tłumaczy. Właściciel Metalista Serhij Kurczenko wyjechał z kraju i jego miejsce pobytu do dziś jest nieznane. Część dziennikarzy podejrzewa, że zaszył się na Białorusi. Inni, że tak jak Wiktor Janukowycz, były prezydent, przyczaił się w Rosji.
Co za niespodziewany rozwój wypadków. Półtora roku wcześniej Kurczenko odkupił klub od jednego z najbogatszych Ukraińców – Ołeksandra Jarosławskiego. Widział w tym biznes, poza tym zespół piłkarski pasował mu do wizerunku. Prywatna loża we własnym klubie robiła wrażenie na biznesowych partnerach i świetnie nadawała się do luźniejszych rozmów o interesach. Postawił na niezależność, Metalist miał być jego od początku do końca. Za same grunty, na których znajduje się infrastruktura klubowa, zaproponował władzom Charkowa równowartość 160 milionów złotych. Dobił targu, choć do dziś ponoć całej kwoty nie wpłacił. – Jeśli odniesiemy sukcesy w Lidze Mistrzów, klub będzie wart kilkaset milionów dolarów. Chcemy konkurować z europejskimi gigantami – przekonywał w swoich pierwszych wywiadach. Później ogłosił, że daje sobie pięć lat na wygranie któregoś europejskiego trofeum.
Jak więc doszło do tego, że biznesmen tak potężnego kalibru dopuścił do poważnych zaległości płacowych i exodusu swoich najlepszych zagranicznych piłkarzy?
Nie ulega wątpliwości, że jutrzejszy rywal Ruchu Chorzów w eliminacjach Ligi Europy jest w najsłabszej kondycji od dawna. Symboliczne, że Kurczenko w ostatnim wywiadzie dla oficjalnej strony klubowej zapowiedział, że Metalist nada chce bić się o mistrza, ale w większym stopniu położy nacisk na rozwój młodych piłkarzy. Znamy to dobrze. Jeśli miliarder zapowiadający spektakularne sukcesy nagle zamierza stawiać na młodych, choć jeszcze przed chwilą masowo importował Argentyńczyków i Brazylijczyków, oznaczać to może dwie sprawy: ogranicza wydatki albo ci zagraniczni piłkarze nie chcą już do niego przychodzić. Metalist na transfery nie wydał tego lata ani jednej hrywny. Na kilku odejściach zarobił 15 milionów euro. Dla porównania – przed rokiem wyciągnął 7 milionów, zainwestował 18.
Sąd gospodarczy w Kijowie od kilku tygodni kontroluje klubowy majątek, jako zabezpieczenie na rzecz wierzyciela Kurczenki, ukraińskiego BrokBusinessBanku, któremu biznesmen jest winien rzekomo ponad miliard hrywien. Sam Kurczenko przepadł jak kamień w wodę. Postawiono mu zarzuty defraudacji wielomilionowego państwowego majątku i wyprowadzenia go za granicę. Od wiosny znajduje się na liście 18 ukraińskich „magnatów” (m.in. razem z byłym prezydentem Janukowyczem), którym zamrożono konta bankowe – oczywiście te oficjalne, których nie zdążyli albo nie chcieli zabezpieczyć lub ukryć.
– Był marionetką ludzi władzy – mówią o nim. Dobrze żył zwłaszcza z synami Janukowycza oraz byłego prokuratora generalnego. W ciągu kilkunastu miesięcy wydał 800 milionów dolarów na inwestycje w spółki paliwowe. Należące do niego konsorcjum Gaz Ukraina trzęsło całym lokalnym rynkiem. The Gas King of All Ukraine – pisał o nim Forbes. Od rosyjskiego Łukoilu kupił rafinerię w Odessie oraz sieć ponad 150 stacji benzynowych na Ukrainie i w Niemczech. Nawet już po Majdanie, zmianie władzy i jego ostatecznym zniknięciu, spekulowało się, że wypatrzył kolejną okazję i tym razem negocjuje zakup 35 stacji benzynowych na Krymie. W miejscowych mediach głośnym echem odbiła się informacja, że władze Metalista surowo zabroniły jakichkolwiek antyputinowskich manifestacji na meczach.
W związku z ukraińsko – rosyjskim konfliktem, w lipcu powrotu do klubu odmówiło większość zagranicznych piłkarzy. Alejandro Gomez przedłużył sobie urlop w Buenos Aires, Sebastian Blanco oświadczył, że mógłby przylecieć, ale nie zamierza zostać zestrzelony w powietrzu. A tylko w ciągu kilkunastu ostatnich dni z Metalista odeszli Marcio Azevado, Diego Souza i Jonathan Cristaldo. Pierwszy niespodziewanie przeniósł sie do donieckiego Szachtara, pozostali podpisali kontrakty w Brazylii.
Trzej Argentyńczycy, choć już w lipcu dostali 48 godzin na stawienie się w klubie, nie pojawili się w Charkowie do dzisiaj. W komplecie zostali zgłoszeni do rozgrywek eliminacji Ligi Europy, ale w kadrze na jutrzejszy mecz z Ruchem ich nie ma. Krótko mówiąc: jeśli kiedykolwiek ogrywać Metalist, to teraz.
PAWEŁ MUZYKA