Może nie będzie to mecz na odrodzenie Napoli i rozpoczęcie jakiejś kapitalnej serii zwycięstw, ale na pewno drużyna Carlo Ancelottiego pokazała dziś na Anfield, że jej kryzys chyba już dalej nie pójdzie. Remis na terenie obrońcy trofeum, remis na terenie ekipy w kapitalnej formie, ma swoją wymowę.
Działo się ostatnio w Neapolu, ciekawy to był okres, jednak zawsze w nieprzyjemnym kontekście. Najpierw seria włamań do domów piłkarzy, niektórzy z nich postanowili ewakuować swoje rodziny. Później sprzeciwienie się decyzjom właściciela Aurelio De Laurentiisa, który po remisie z Salzburgiem zarządził karne, tygodniowe zgrupowanie. Skończyło się to wysokimi karami finansowymi, rekordzista Allan stracił połowę październikowej wypłaty za odepchnięcie De Laurentiisa juniora i jednocześnie wiceprezesa klubu.
A sportowo zupełnie nie idzie. Napoli w pięciu ostatnich kolejkach Serie A cztery razy remisowało i do tego przegrało z Romą. Strata do prowadzącego Juventusu po zaledwie trzynastu spotkaniach wynosi aż 15 punktów. Jeżeli snuto marzenia o mistrzostwie, już można je zakończyć.
W takich to okolicznościach Piotr Zieliński i spółka przystępowali do starcia z Liverpoolem, który co prawda u siebie pokonali, ale działo się to ponad dwa miesiące temu. Teraz był to mecz zdołowanego zespołu osuwającego się w tabeli Serie A z ekipą, która w Premier League idzie jak burza (12 zwycięstw i jeden remis).
Nic dziwnego, iż od początku gospodarze dominowali, zwłaszcza że oni też nie byli jeszcze w stu procentach pewni awansu i nie są pewni nadal. Napoli jednak bardzo mądrze się broniło i wyprowadziło zabójczą kontrę prawym skrzydłem. Dries Mertens uniknął spalonego, zostawił wszystkich za sobą, a że Alisson postanowił zostać w bramce, Belg miał tyle miejsca i czasu, że mógłby się jeszcze zatrzymać i pomyśleć nad sposobem finalizacji. Skończyło się na tym, że po kilku odbiciach piłki idealnie przymierzył w dalszy róg, Alisson mimo dość ostrego kąta wobec braku decyzji o wyjściu na przedpole niewiele mógł już zrobić.
W tej akcji doszło wcześniej do sporej kontrowersji. Chwilę wcześniej Mertens przy walce w powietrzu wyraźnie trącił Van Dijka. Sędziowie dokładnie to analizowali i postanowili gola zaliczyć. Dyskusyjna kwestia, ale przynajmniej prowadzący zawody Carlos Del Cerro zachował konsekwencję w decyzjach, bo w drugiej połowie Liverpool wyrównał w jeszcze bardziej sporny sposób. Strzelający głową po rzucie rożnym Dejan Lovren ewidentnie odepchnął Mertensa. Zresztą, zupełnie niepotrzebnie, Chorwat i tak wygrałby ten pojedynek. Hiszpański arbiter również w tym przypadku nie zmienił pierwotnego werdyktu. Gdyby w obu sytuacjach zdecydował inaczej, dyskusja pewnie byłaby tak samo burzliwa, w sumie niewesołe położenie.
Tak ogólnie jaki był to mecz? Dobry, o dużym ładunku emocjonalnym, tempo się zgadzało, choć aż tak się nie zachwycaliśmy jak komentatorzy Polsatu. Podobnie jeśli chodzi o kontakty z piłką Piotra Zielińskiego. Gdy tylko do nich dochodziło, Roman Kołtoń podkręcał głos o trzy poziomy, mimo że czasami chodziło o podanie przy linii bocznej na połowie boiska. Zieliński niczym szczególnie nie zaimponował, niczego też zbytnio nie zepsuł. Swoje wybiegał, kilka razy ładnie pobalansował ciałem, ale nic nie wykreował. Najbliżej tego było pod koniec pierwszej połowy. Fajnie poklepał z Hirvingiem Lozano, ten jednak na koniec za późno ruszył do ponownego podania, co przesądziło o stracie. W defensywie Polaka warto wyróżnić zwłaszcza za ważne przerwanie kontry w 52. minucie.
Napoli poza golem konkretnych sytuacji już nie miało. “The Reds” na dobrą sprawę odpalili dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy, gdy Meret odbił mocne uderzenie Milnera. Nim Lovren wyrównał, swojego bramkarza uratował jeszcze Koulibaly. Meret wypuścił piłkę interweniując na przedpolu, ale stojący za nim Senegalczyk stanął na drodze strzału, który w innym przypadku znalazłby drogę do siatki.
Po doprowadzeniu do remisu Liverpool mocno spuścił z tonu, jakby sądząc, że najtrudniejsze zadanie zostało wykonane i teraz już pójdzie z górki. Nie poszło.
Podział łupów oznacza, że Napoli ma dwa punkty przewagi nad Salzburgiem i jeśli w ostatniej kolejce nie przegra u siebie z odstającym od reszty stawki Racingiem Genk, nie będzie musiało się martwić drugim meczem. Liverpoolowi do pełnego spokoju wystarczy remis na terenie Salzburga, co jednak wcale nie musi być takim prostym zadaniem. Coś czujemy, że w tej grupie jeszcze będą emocje.
Liverpool – Napoli 1:1 (0:1)
0:1 – Mertens 21′
1:1 – Lovren 65′
Fot. newspix.pl