Myślałeś “mistrz Białorusi”, mówiłeś BATE Borysów. Przez długi czas klub ten odstawiał całą ligową konkurencję i seryjnie kolekcjonował tytuły. Mogło się już wydawać, że tak będzie zawsze. Ale znów przekonaliśmy się, że każda passa kiedyś się kończy, nawet taka. Przez lata podobnie sytuacja wyglądała w Chorwacji. Dinamo Zagrzeb miało już 11 kolejnych triumfów w lidze, aż w sezonie 2016/17 ze schematu wyłamał się HNK Rijeka z Marko Vesoviciem w składzie. W miniony weekend niemożliwe stało się możliwe również za naszą wschodnią granicą: BATE po trzynastu z rzędu mistrzostwach zostało zdetronizowane. Dokonało tego Dynamo Brześć, w którym znajdziemy wiele polskich akcentów, dlatego tym chętniej postanowiliśmy sprawdzić, jak klub ten osiągnął historyczny sukces.
Brześć do 1945 roku znajdował się w Polsce, dziś leży tuż przy granicy z naszym krajem. W tym mieście urodziła się chociażby aktorka Nina Andrycz. Nie przez przypadek oficjalna strona Dynama posiada również polską wersję – w dość okrojonej formie, ale jednak.
O Dynamie Brześć co jakiś czas słyszeliśmy. W lipcu 2017 roku bliski angażu tam był Maciej Bartoszek. Prowadzono zaawansowane rozmowy, trener zjawił się na miejscu, ale ostatecznie zrezygnował. Nie wszystkie realia funkcjonowania klubu mu odpowiadały. Z kolei przed mundialem w Rosji Dynamo z pompą ogłosiło, że honorowym prezesem zostanie sam Diego Maradona. Skończyło się na hucznej konferencji prasowej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, jednej wizycie Argentyńczyka w Brześciu i czmychnięciu Boskiego Diego do Meksyku, skąd wydał oświadczenie, że tak naprawdę nigdy niczego z Dynamem nie podpisał. Mimo to na chwilę cały świat o tym klubie usłyszał, przynajmniej taki efekt osiągnięto. Wcześniej, od stycznia do maja 2018, ekipę z Brześcia prowadził znany z Piasta Gliwice Radoslav Latal.
Latal był jednym z trzech trenerów, którym jako asystent pomagał w Dynamie Marcel Liczka – ojciec obecnego sukcesu. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. To syn Wernera Liczki. Marcel był w Polsce piłkarzem (najpierw Górnika Zabrze, potem Groclinu), a w latach 2016-2017 pomagał tacie w Radomiaku Radom. Później wyjechał do Dynama i w sierpniu ubiegłego roku zadebiutował tam w roli samodzielnego szkoleniowca. Początkowo ze statusem tymczasowego, ale sprawdził się na tyle, że od początku tego roku został na stałe. I z pewnością sezon 2019 uzna za wyjątkowy, bo w marcu Dynamo po wygranej 3:1 z BATE sięgnęło po Superpuchar Białorusi, a teraz po raz pierwszy w swoich dziejach wywalczyło mistrzostwo.
– Dla mnie największym wygranym jest właśnie Marcel Liczka. Bardzo w porządku facet, mieliśmy okazję rozmawiać, sprawił bardzo dobre wrażenie. Jest otwarty, powiedziałbym europejski, spokojny, raczej nie ze wschodnim temperamentem – mówi nam Piotr Runge z portalu football.by.
Od ponad trzech lat w klub inwestuje Aleksandr Zajcew, jeden z najbogatszych ludzi na Białorusi. Nie tak dawno łączono go z chęcią wejścia do Wisły Kraków, gdy ta znalazła się na skraju upadku po rządach Marzeny S. i jej kompanii. Swego czasu pisano o powiązaniach Zajcewa z synem prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Zresztą Wiktor Łukaszenka, będący też wiceprezesem Krajowego Komitetu Olimpijskiego, nawet zbytnio nie maskuje się z sympatią do klubu. Pojawiał się na ostatnich meczach Dynama, a na mistrzowskim after party częstował piłkarzy wódką prosto z pałacu prezydenckiego.
Prezydent dotychczas nie wysyłał gratulacji do mistrza kraju, BATE nigdy nie takiego listu nie otrzymało. Tymczasem Dynamo teraz dostało oficjalne gratulacje, że osiągnięto sukces bez państwowych pieniędzy, że klub się rozwija i tym podobne. Nie znaczy to, że historyczne mistrzostwo zostało klubowi sprezentowane, do jakichś wielkich skandali sędziowskich nie dochodziło. Na pewno jednak w Brześciu nie muszą się obawiać, że władza spojrzy na nich nieprzychylnie.
Mimo pieniędzy Zajcewa, Dynamo w poprzednich sezonach nawet nie znajdowało się na podium. Dotychczas było na nim tylko raz: w 1992 roku, w pierwszym sezonie po powstaniu białoruskiej ekstraklasy. Czy więc to mistrzostwo trzeba uznać za sensację?
– Nie mówiłbym o sensacji, choć zakładałem, że na koniec znów wygra BATE, że przeważy doświadczenie. Nowi właściciele konsekwentnie dążyli do tego sukcesu. Ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że Dynamo po prostu ma dziś największe możliwości na Białorusi i może sprowadzać najlepszych zawodników, jest naszpikowane obecnymi i byłymi reprezentantami kraju. Zajcew normalnie w mediach deklarował, że łoży na klub 10 mln dolarów rocznie. BATE Borysów ma budżet w granicach 5-6 milionów, a kluby spoza pierwszej czwórki często muszą przeżyć sezon za jeden milion. Ogromna różnica – analizuje Runge.
I dodaje: – Dynamo jako kandydat do mistrzostwa było traktowane już od trzech lat i samo od początku rządów Zajcewa nie ukrywało takich ambicji. Wcześniej po prostu kończyło się wielkimi rozczarowaniami, a Dynamo nazywano “klubem agentów”. W każdym okienku przychodziło mnóstwo piłkarzy, którzy nic nie pokazywali i szybko odchodzili, ale ktoś na ich transferach zarabiał. Zajcew mówił, że wiele się nauczył i dziś zwraca większą uwagę na sprawy, do których wcześniej w ogóle nie przywiązywał wagi. Ogólnie w kraju ligowi obserwatorzy chyba bardziej byli za zmianą, za jakimś powiewem świeżości. Tak też mówił Zajcew – że wszyscy chcieli zmian.
Dokonania Dynama muszą robić wrażenie. 22 zwycięstwa w 29 meczach, zaledwie jedna porażka. Goli strzelonych zdecydowanie najwięcej – 67. Straconych 21, tylko BATE straciło jedną bramkę mniej. – Liczka preferował mocno ofensywny styl, zdecydowanie najlepszy atak nie jest przypadkiem. Prawie każdy grał z jego zespołem defensywnie, chyba jedynie BATE stanowiło wyjątek – mówi Piotr Runge.
Jego zdaniem jednak klub z Brześcia nie przez cały czas imponował swoją grą. – Dynamo w tym roku nie występowało w europejskich pucharach i zawsze mogło koncentrować się na lidze, w przeciwieństwie do BATE. Mimo to powiedziałbym, że do tego mistrzostwa się doczołgano. O ile w pierwszej części sezonu oglądaliśmy naprawdę dobrze grającą drużynę, o tyle w drugiej to nie była już ekipa klasy mistrzowskiej, w niektórych meczach miała bardzo dużo szczęścia. Co by jednak nie mówić, Dynamo wyniki miało najlepsze. Nie zawalało meczów ze słabeuszami – co zdarzało się BATE – i przeważnie ma lepsze bilanse w starciach z resztą czołówki. Wyjątek stanowi Dynamo Mińsk, ale w ostatniej kolejce jest jeszcze szansa na rewanż. BATE było słabsze niż we wcześniejszych latach, zasłużenie spadło z tronu. To pierwszy rok po śmierci Anatolija Kapskiego – budującego ten klub od trzeciej ligi – i chyba jeszcze się nie otrząśnięto. W tym sezonie przegrali tam wszystko: superpuchar, mistrzostwo i fazę grupową w pucharach – analizuje nasz rozmówca.
Podopiecznymi Marcela Liczki było aż czterech zawodników z przeszłością na polskich boiskach. Prawy obrońca Oleg Wierietiło wiosnę 2016 spędził w Podbeskidziu, ale mimo przyzwoitego CV rozczarował. Wyróżnił się tylko dwiema czerwonymi kartkami pod koniec sezonu. W Brześciu jest pewniakiem do gry, opuścił zaledwie dwie kolejki. Siergieja Kriwca nikomu przedstawiać nie trzeba: najpierw piękna karta w Lechu Poznań, później odcinanie kuponów w Wiśle Płock i Arce Gdynia. On w mistrzostwo miał symboliczny wkład w postaci dwóch występów i jednej bramki. Pawieł Sawickij, niewypał transferowy z Jagiellonii Białystok, w 24 meczach strzelił osiem goli i zaliczył trzy asysty. W ataku natomiast pojawiał się mający za sobą niedawny epizod w Lechu Ołeksij Chobłenko (dziewięć goli i dwie asysty w 25 spotkaniach).
Piotr Runge komentuje losy ekstraklasowych stranierich: – Sawickij ostatnie tygodnie stracił przez kontuzję, ale generalnie trochę obniżył loty. W dwóch poprzednich sezonach strzelał po 15 goli, czyli obserwujemy zjazd prawie o połowę. Teraz dostał rywala w osobie białoruskiego kadrowicza Michaiła Gordiejczuka, nie był przyzwyczajony do takich okoliczności. Trener miał z kogo wybierać, Sawickij często wchodził z ławki. Chobłenko z kolei nieźle odnajdywał się jako zmiennik, zdobywał kilka ważnych bramek. Decydujący o tytule mecz z Witebskiem też wygrano za jego sprawą, w nim akurat wystąpił od początku. Wierietiło grał prawie zawsze, głównie jednak przez brak konkurencji. Był jednym z najczęściej krytykowanych zawodników. Kriwiec przez zdecydowaną większość sezonu leczył kontuzję. Wrócił do gry dopiero w październiku, dostał dwa mecze, potem siedział na ławce.
Wierietiło podpadł na przykład w meczu z Niemanem Grodno. Łączony z Lechem młody skrzydłowy Gułżygit Ałykułow łatwo go wymanewrował i został sfaulowany na rzut karny. Poszkodowany sam podszedł do piłki i jedenastkę zmarnował, bramkarz obronił, Wierietiło się upiekło.
Działo się na to na początku drugiej połowy przy stanie 0:0. W końcówce Sawickij po podaniu Artema Milewskiego strzelił zwycięskiego gola dla faworyta. 34-letni Milewski to najbardziej znane nazwisko w kadrze nowego mistrza. Swego czasu był gwiazdą Dynama Kijów, a z reprezentacją Ukrainy grał na MŚ 2006 (ćwierćfinał) i Euro 2012, ale odkąd odszedł z Kijowa w 2013 roku, jego kariera zaczęła gwałtownie wyhamowywać przez pozaboiskowe przeboje. Na jej finiszu sprawił jeszcze sobie miłą niespodziankę, dokładając cztery gole i siedem asyst do mistrzostwa.
Runge nie ma przekonania, że Dynamo Brześć może być nową jakością w białoruskim futbolu. – Dla mnie to trochę mistrz a’la Leicester City. Kadra opiera się na zawodnikach doświadczonych – albo zbliżających się do trzydziestki, albo już po niej. Brakuje obiecującej młodzieży, nie ma ani jednego wychowanka. To zespół wyłącznie na tu i teraz. W tym roku miasto Brześć świętowało swoje 1000-lecie, więc tym bardziej presja na sukces klubu była duża – przypomina.
W Dynamie będą próbowali uniknąć kolejnej kadrowej rewolucji. – Władze klubu deklarują, że trzon składu zostanie i zmiany będą niewielkie. Do jakichś ruchów na pewno jednak dojdzie. Mówi się o odejściu podstawowego bramkarza Aleksandra Gutora. Chobłenko ma propozycję z ukraińskiego ekstraklasowca Dnipro-1, a kapitan Pawieł Niechajczyk, który z dwunastoma golami był najlepszym strzelcem zespołu, chce odejść, żeby znów być bliżej Mińska, gdzie ma dom i rodzinę – zdradza dziennikarz football.by.
Mimo wszystko Dynamo Brześć posiada dziś wszelkie narzędzia, żeby na dłużej stać się numerem jeden w białoruskiej piłce. Budżetem dystansuje konkurencję, pole manewru jest zdecydowanie największe. Główni konkurenci raczej się cofają niż rozwijają. BATE mając prawie dwa razy mniej kasy, pewnego pułapu nie przeskoczy. Dynamo Mińsk ciągle jest de facto bez właściciela i pozostaje na łasce miasta, które teoretycznie nie może utrzymywać jednocześnie dwóch klubów, a na jego garnuszku już wcześniej było FK Mińsk. Szachtior Soligorsk ma stabilizacji na tyle, żeby zawsze celować w podium, lecz raczej nie w mistrzostwo. Na piątym miejscu znajduje się Isłacz Minski Rajon, klub z ledwie 12-letnią tradycją, powstały po to, żeby miejscowa młodzież mogła uczestniczyć w mistrzostwach powiatu mińskiego. Z czasem projekt przerodził się w coś poważniejszego.
– Isłacz w 2013 zdobył brązowe medale w Regions Cup. Krok po kroku się rozwijał od klubu całkowicie amatorskiego do w pełni poważnego grania. Od drugiej ligi do ekstraklasy, w której jest od sezonu 2016. Przed tym sezonem deklarowali chęć zdobycia 50 punktów, co im się nie uda, bo na kolejkę przed końcem mają 46. Tam też zmontowali skład z gatunku 30+, niedawno dołączył do nich Aleksandr Hleb i jeśli nie musi za dużo biegać, to jeszcze klasę pokazuje. W przyszłym roku zamierza zorganizować mecz pożegnalny, ale już wcześniej zapowiadał koniec kariery i się rozmyślił, więc zobaczymy, czy i teraz nie zmieni zdania – mówi Piotr Runge.
Widać zatem, że Dynamo Brześć musiałoby popełniać poważne błędy w zarządzaniu, żeby w najbliższych latach nie przejąć roli BATE w białoruskiej piłce. W razie czego polscy kibice nie będą mieli daleko na Ligę Mistrzów czy Ligę Europy…
PRZEMYSŁAW MICHALAK
Fot. dynamo-brest.by