Maszyna. Kosmita. Potwór. Kończą się już epitety, żeby określić to, co Robert Lewandowski wyczynia w tym sezonie. Powiedzmy więc krótko, że Polak po prostu rozwala system i tworzy swój własny. Spece od ciekawostek statystycznych nie nadążali dziś na Twitterze z aktualizowaniem kolejnych faktów, kogo to “Lewy” właśnie dogonił czy przegonił i jaki rekord ustanowił. Jak już zaczął strzelać w Belgradzie, to zatrzymał go dopiero trener. Ściągając Lewandowskiego na kwadrans przed końcem z boiska, gdy Crvena Zvezda leżała i kwiczała, ledwo dając oznaki życia.
Lewandowski strzelił dziś cztery gole w 14 minut i 31 sekund. My w tym czasie nie zawsze zdołamy wykonać proces budzik-wstawanie, a on sobie zapakował czteropaka.
Lewandowski stał się drugim zawodnikiem w historii Ligi Mistrzów, który zdobył w dwóch meczach cztery bramki lub więcej. Dotychczas tym jedynym był Leo Messi, autor czterech goli z Arsenalem i pięciu z Leverkusen.
Lewandowski stał się najlepszym strzelcem w dziejach Bayernu w Champions League.
Lewandowski stał się piątym piłkarzem, który trafiał do siatki w każdym z pierwszych pięciu meczów fazy grupowej LM. Wcześniej sztuki tej dokonali Alessandro Del Piero, Sierhij Rebrow, Cristiano Ronaldo i Neymar. Dość znane ziomki.
Lewandowski w tym sezonie zdobył 27 bramek w 20 meczach, z czego 10 w Lidze Mistrzów. Rzecz jasna mówimy jedynie o klubie.
Lewandowski przegonił dziś Andrija Szewczenkę i Gerda Muellera w liczbie goli w europejskich pucharach. Ma ich już 69.
Na pewno coś by się jeszcze znalazło, moglibyśmy tak długo, pewnie do świtu. Poprzestańmy na tym, że nasz rodak dokonuje historycznych rzeczy i duma nas rozpiera, że możemy być tego świadkami. W Belgradzie w zasadzie strzelił pięć goli, ale pierwszego tuż przed przerwą mu nie uznano. Chcący odegrać głową Tolisso po drodze nabił sobie jeszcze rękę i sędziowie nie zaliczyli Lewemu naprawdę ładnego trafienia. W drugiej połowie odkuł się z nawiązką.
Zaczęło się od – przyznajmy – trochę naciąganego rzutu karnego. Wykonujący wślizg obrońca gospodarzy po zagraniu Lewandowskiego dostał piłką w rękę. Robert zrobił swoje, Bayern prowadził już 2:0, bo na początku spotkania ładnie głową przymierzył Goretzka.
Lewy z każdym kolejnym golem strzelał coraz ładniej.
0:3 – sytuacyjny strzał po zgraniu głową Tolisso (tym razem bez elementów dodatkowych), udało się uniknąć spalonego.
0:4 – efektowne uderzenie głową uprzedzające Milana Borjana (tak, to ten co bronił w Koronie), Polak kapitalnie wbiegł i wyskoczył w idealnym momencie do dośrodkowania z prawej strony
0:5 – piękna klepka w tłoku z Perisiciem, spokojne przyjęcie i egzekucja w sytuacji sam na sam
Ostatecznie Bayern wygrał aż 6:0 i zapewnił sobie pierwsze miejsce w grupie B.
Niesamowite jest to, jak Lewandowski rozwija kolejne elementy w swojej grze. Parę lat temu nauczył się strzelać rzuty wolne, co już wiele razy wspaniale zademonstrował. Ostatnio w każdym meczu wychodzą mu efektowne rajdy, w których mija nawet kilku rywali, a przecież wydawało się, że co jak co, ale wielkim dryblerem nigdy nie będzie. Czekamy teraz na serię goli z przewrotki, później na bramki poprzedzone saltem.
Panie Robercie, chylimy czoła do samej ziemi.
Crvena Zvezda – Bayern 0:6 (0:1)
Goretzka 14′, Lewandowski 53′ (k.), 60′, 64′,67′, Tolisso 89′
Fot. FotoPyK