Zaskakująco dużo emocji mieliśmy na finiszu grupy B. Wydawało się, że cała dramaturgia tego dnia zamknie się jeszcze przed przerwą w meczu Luksemburg – Portugalia. W ciemno można było stawiać, że Ronaldo i spółka świeżo po rozstrzelaniu Litwy, kolejnego rywala połkną już w pierwszych 45 minutach, co jednocześnie odbierze stawkę spotkaniu Serbów z Ukraińcami.
Zasady były proste: Ukraińcy awans mieli już w kieszeni. Portugalczykom wystarczało zwycięstwo nad Luksemburgiem. Serbowie musieli nie tylko pokonać Ukraińców, ale jeszcze liczyć, że Ronaldo i spóła pogubią się w Beneluksie. Kurczę, liczyć, że Ronaldo z kumplami potknie się w Luksemburgu, to tak jak liczyć na mistrza Polski w eliminacjach Ligi Mistrzów. A jednak – Luksemburczycy przedłużyli emocje właściwie do 86. minuty meczu.
Dopiero wtedy Cristiano Ronaldo strzelił na 2:0 i ostatecznie rozstrzygnął losy awansu. Oczywiście, Luksemburg nie był stroną dominującą, właściwie złudzenia co do wyniku mieli chyba tylko najbardziej optymistyczni spośród serbskich kibiców, ale przecież to futbol. Jesteśmy przekonani, że Serbowie sprawdzili w przerwie wynik i widzieli, że Portugalczycy na razie mają lichutkie 1:0. A skoro tak – warto powalczyć z Ukrainą o trzy punkty.
Paradoksalnie: niezła gra obronna Luksemburga przyczyniła się do poprawy jakości widowiska w Belgradzie. Na wyludnionym stadionie Crvenej Zvezdy brakowało trochę kibiców, dopingu i meczowej atmosfery, nie brakowało za to czysto piłkarskiej jakości. Pozbawieni presji Ukraińcy z Andrijem Jarmołenką na czele momentami wręcz bawili się z obrońcami. Podcinki nad rywalami. Efektowne zwody na prawą stronę, by potem jeszcze raz przełożyć defensorów już przed samym dośrodkowaniem. Niezłe próby z dystansu. Wręcz morderczy pressing, zakładany momentami na 25. metrze od bramki. Wydawało się, że tak grająca Ukraina powinna powieźć rywala, ale miała pewien problem.
Serbowie grali identycznie.
Szczególne wrażenie robiła postawa Dusana Tadicia, który miewał takie zagrywki jak przy golu na 2:1 – wejście w pole karne, wyjście na linię szesnastego metra, po czym dokładna podcinka lewą nogą do wchodzącego w pole bramkowe Mitrovicia. Mało? Sprawdźcie sobie dryblingi Radonjicia, albo akcję z 72. minuty, gdy Serbowie właściwie dwoma podaniami stworzyli świetną sytuację strzelecką swojemu napastnikowi. Nieźle wyglądał Maksimović, porządne próby dryblingu podejmował Ljaić, a przecież Serbowie dopiero w końcówce wpuścili na murawę Milinkovicia-Savicia i Milivojevicia.
Trochę nam nawet było ich żal – ładna ekipka, fajne granie, natomiast przy wyniku 2:1 komunikat, że w Luksemburgu jest już po wszystkim. Nie wiemy, czy piłkarze się o tym dowiedzieli, faktem jest jednak, że w trzeciej minucie doliczonego czasu gry Jarmołenko znów zrobił z nich wiatraki. Przecież ta akcja była taka powolna, taka statyczna. Jarmołenko robi zwód, jeden, drugi, oddaje piłkę do tyłu. Znów ją otrzymuje, ponownie wchodzi w drybling, tym razem udaje się dojechać do samej linii końcowej. Piłka wzdłuż bramki, Besiedin jeszcze zdołał to przyjąć i dosłownie poturlać w stronę bramki. Cyk. 2:2.
Czy remis z przebiegu gry jest wynikiem niesprawiedliwym? A skąd, zwłaszcza w pierwszej połowie Ukraińcy mieli sporo sytuacji, w słupek trafił Jarmołenko, dwa razy świetnie bronił Rajković, przy golu fenomenalną prostopadłą piłkę zagrał Cyhankow. Ale jednak w tej 93. minucie… Od razu przypomniało się pamiętne 1:2 ze Szwajcarami na mundialu.
By pojechać na kolejną wielką imprezę Serbowie będę musieli przejść przez baraże. Z jednej strony po dzisiejszym popisie efektownej, odważnej gry trochę nam z tego powodu smutno, z drugiej strony: nie wyobrażamy sobie, by na Euro mogło zabraknąć tak grającej Ukrainy czy też Portugalii Cristiano Ronaldo. Pozostaje trzymać kciuki, by Tadić z Mitroviciem udział w imprezie wywalczyli ścieżką play-offów.
Serbia – Ukraina 2:2 (1:1)
Tadić 9′, Mitrović 56′ – Jaremczuk 32′, Besiedin 90+3′
Luksemburg – Portugalia 0:2 (0:1)
Fernandes 39′, Ronaldo 86′
Fot. FotoPyK