Wiadomo, że ostatnio Piątkowi nie żre tak, jak żarło. Wiadomo, że w zeszłym sezonie, szczególnie jesienią, co dotknął, to wpadało – ten fenomen obserwowaliśmy tak w Genoi i Milanie, jak i w kadrze. Coś się zmieniło, ale nie zmienia to faktu, że reprezentacyjny bilans Piątka wciąż wygląda bardzo dobrze, również na tle innych reprezentacyjnych napastników XXI wieku. Dziesięć meczów, pięć goli, wszystkie o stawkę – to obiecujący start. Jak wypadali inni?
Lewy, czyli kat San Marino
Zdumiewająco złe pod względem strzeleckim były początki Lewego w kadrze. Robert Lewandowski piątą bramkę strzelił w swoim dziewiętnastym występie, a złożyły się na to: dwa gole z San Marino, dwa gole z Singapurem, jeden z Irlandią. Piąta bramka o stawkę padła dopiero w pięćdziesiątym drugim występie.
Oczywiście fakt faktem, że przecież początek kariery w kadrze to niekończące się przygotowania do Euro 2012, czyli milion sparingów. Ale z drugiej strony: Robert zagrał dziewięć razy w eliminacjach do mundialu w RPA, potem trzy mecze na Euro, a potem jeszcze pięć meczów w eliminacjach do mundialu w Brazylii i dopiero ta piątka – a przecież na nią złożyły się… cztery gole z San Marino i Grecja na Euro.
Powiedzmy to otwarcie: Lewy był dla San Marino tym, kim dla nas Gary Lineker.
Milik, czyli wejście smoka
Co tu kryć, Arek wtedy, na początku swojej reprezentacyjnej drogi, wyglądał fenomenalnie. Może nie od razu, ale jak tylko zaczęły się eliminacje… Piąty gol w czternastym meczu kadry, piąty gol o stawkę w dwudziestym, ale nie żartujmy, waga goli Arka była nieporównywalnie większa od wagi bramek Piątka i nie można o tym zapominać, nawet jeśli statystycznie gracz Milanu wypada lepiej.
Pamiętajmy poza tym, że Milik jest od Piątka zaledwie rok starszy, więc na jego korzyść wypada porównanie goli, ale też po prostu występów i doświadczenia reprezentacyjnego. Podkreślenie, że Arek jest z rocznika 1994, a Piątek z 1995 jest o tyle ważne, że pierwszego postrzegamy jako wyjadacza, a drugiego jako zawodnika wciąż raczkującego na tej światowej futbolowej scenie.
Ebi, czyli as Leo
Ebi Smolarek barierę pięciu trafień w kadrze osiągnął w dziewiętnastym występie. W dwudziestym strzelił dwa gole Portugalii. Trzeba pamiętać, że nie zawsze występował jako dziewiątka na początku przygody reprezentacyjnej – debiutował przecież jeszcze u Engela, gdzie mieliśmy akurat kilku równorzędnych lewych pomocników, a ani jednego dobrego prawego.
Pięć goli o stawkę osiągnął w dwudziestym drugim spotkaniu.
A czemu wrzucamy ten mecz? A bo zawsze go warto przypomnieć
Żuraw, czyli na pewno nie władca muraw z orzełkiem na piersi
Dość druzgocący jest bilans Macieja Żurawskiego w kadrze. To być może najdobitniejszy dowód, że Żurawski był świetnym graczem na ligę, ale jak wystawił głowę poza nią, na jakieś większe granie – nie powiemy, że nie dawał rady, ale na pewno się nie wyróżniał. To było widoczne już w Celtiku, to było widoczne niestety w reprezentacji Polski.
Żurawski ma zaledwie siedemnaście bramek w siedemdziesięciu dwóch meczach. A przecież był czas, gdy miał być żądłem, miał odpowiadać za reprezentacyjne strzelanie. A przecież też do niego u niejednego selekcjonera do obowiązków należało strzelanie karnych (już u Engela, pamiętacie, że Żurawski zmarnował karnego na mundialu w Korei?).
Dwadzieścia pięć meczów zajęło Żurawiowi dobicie do pięciu goli w kadrze. Po drodze bywały starcia na przykład z Nową Zelandią, bez gola. Pięć bramek o stawkę – czterdzieści występów.
Franek, czyli krótko ale intensywnie
Frankowski debiutował jeszcze u Wójta. Meczów łącznie nie za wiele, bo raptem 22, gdzie mu do Żurawskiego. Ale pod względem liczby bramek wcale tak wiele za Żurawskim nie jest, co swoje mówi.
Piąty gol w dziewiątym meczu. Wszystkie trafienia o stawkę. Franek był królem efektywności, chyba trochę wyrzut sumienia tamtych czasów, niewykorzystany w pełni napastnik przez wcześniejszych szkoleniowców. No i że go Janas nie zabrał…
Emsi, czyli skuteczność i waga bramek
Co tu kryć, napastnikiem, który w XXI wieku miał najlepsze wejście w reprezentacji Polski, był Olisadebe. Nikt nie ma nawet podjazdu. Widać to i statystycznie, i pod kątem wagi bramek. Tam, gdzie Lewandowski strzelał kelnerom, Olisadebe strzelił dwa razy na wyjeździe Ukrainie i dwa razy na wyjeździe Norwegii. Piąta bramka w szóstym meczu, piąta o stawkę w ósmym.
Dodajmy tu jednak, że Piątek jest niemal w połowie drogi, by Nigeryjczyka dogonić. Pierwszy “farbowany lis” uzbierał w karierze łącznie jedenaście reprezentacyjnych goli, wszystkie w latach 2000-2002. Do długowiecznych nie należał.
***
Zastanawialiśmy się jeszcze, czy zestawiać tu Kryszałowicza, Rasiaka i Niedzielana. Ale różnica jest zasadnicza: ani Kryszałowicz – łącznie dziesięć bramek, z czego cztery Wyspom Owczym – ani Rasiak – łącznie osiem goli, żadnego o stawkę – nie byli w kadrze snajperami, raczej mieli pomagać, pracować na innych. Piątek to typowy snajper. Można od biedy za takiego uznać Niedzielana, ale on łącznie strzelił pięć bramek w kadrze, z czego trzy w sparingach – tak naprawdę Wtorek to dwa gole z Węgrami i długo, długo nic.
Jasne, Piątkowi łatwiej śrubować wynik jeśli chodzi o bramki strzelone w meczach o coś, bo dzisiaj mecze towarzyskie są zwalczane systemowo. Ale też nie przesadzajmy: Piątek robi swoje, ma 24 lata, jest zawodnikiem klubu z silnej ligi. Między Olisadebe a Lewandowskim Nawałki takiego snajpera bralibyśmy z pocałowaniem ręki.
Fot. FotoPyk