Wisła zagrała dzisiaj prawdopodobnie najgorszy paździerz w historii futbolu, a przecież mówimy o drużynie, która niedawno wyłapała 0:7 w czapkę od Legii, z Pucharu Polski odpadła z drugoligowcem, ogółem przerżnęła siedem kolejnych meczów. Bardzo byliśmy więc ciekawi reakcji trenera Stolarczyka. Drużyna – w zasadzie – przechodzi coś na kształt śmierci klinicznej. Zespołu nie ma. Gołym okiem widać, że tu potrzebne są jakieś elektrowstrząsy, jakaś zdecydowana reakcja. Co na to jednak Stolarczyk?
Biadoli, że to był mecz na remis, gola Rakowa nie powinno być, bo jego zdaniem padł po niesłusznie przyznanym rzucie wolnym, a przecież mamy VAR.
Wypowiedź znaleziona na WP Sportowych Faktach: – To był mecz na remis i takim rezultatem powinien się zakończyć. Bramka padła po rzucie wolnym, gdzie nie było faulu. Jest VAR, można to sprawdzić. Tak to jest w życiu, że jak nie idzie, to na całego.
Po pierwsze, panie trenerze: wypadałoby prowadząc zespół Ekstraklasy znać regulamin Ekstraklasy. To się tyczy nie tylko zasady spalonego i tego kiedy mamy aut a kiedy korner, ale również VAR-u. A VAR może się włączyć do decyzji:
– Przy zdobyciu bramki
– Przy rzucie karnym
– Przy bezpośredniej czerwonej kartce
– Przy ewentualnym pomyleniu zawodnika.
Nie przy każdym rzucie wolnym, nie przy każdym aucie, nie na zasadzie challenge, nie na jeszcze innej. To się może komuś podobać lub nie, może będzie to rozwijane w takim lub innym kierunku, ale na teraz TAKIE SĄ ZASADY i trzeba je respektować.
A przecież tak naprawdę nie o to chodzi. To, nieznajomość podstawowych reguł, jest wisienką na bardzo skwaśniałym torcie. Po takiej porażce, będącej którąś z kolei, gdzie zespół gra w upokarzający sposób, całkowicie zachowawczy, bezpłciowy, bojaźliwy, gdzie nie daje żadnych powodów, by w niego uwierzyć, ostatnim czego oczekiwali kibice – a pewnie i piłkarze – jest smęcenie o jakimś faulu.
Przecież to w zasadzie momentami wyglądało, jakby Wisła grała od pierwszych minut na czas, byleby tylko jakoś przebrnąć przez mecz z Rakowem Częstochowa (!) chociaż z jednym punktem. W kogo to ma wlać wiarę, że zespół się utrzyma? Chyba w rywali. Ci, którym też się pali pod krzesełkiem, przynajmniej mogą pomyśleć: no tak, nam ciepło, ale przynajmniej jest jeszcze Wisła.
Jesteśmy za tym, by dawać trenerom czas, a i sam Stolarczyk udowodnił, że naprawdę zna się na robocie. Wiemy, że Biała Gwiazda, delikatnie mówiąc, miewała lepsze chwile, pod każdym, nie tylko sportowo-kadrowym względem. Ale słuchamy wypowiedzi Stolarczyka i są dokładnie takie, jak ostatnio gra Wisły. Przykro się na to wszystko patrzy. Po prostu.
Fot. 400mm.pl