Na początek uderzająca statystyka, którą na Reddicie zamieścił użytkownik o nicku Alessandro Romagnoli. Od przybycia do Juventusu Cristiano Ronaldo podchodził do 28 rzutów wolnych, nie zdobył z tego ani jednej bramki, za to aż 19 razy trafił w mur. Człowiek uchodzący za jednego z największych specjalistów od ładowania po widłach ze stojącej piłki, tylko 9 razy zdołał w ogóle ominąć obrońców, a przecież strzela w drużynie, która ma u siebie między innymi Dybalę i Pjanicia.
Już sama kompilacja tych strzałów pokazuje, że jest ta wymarzona powtarzalność, ale niestety, dotyczy głównie ostrzeliwania kolejnych obrońców stojących w murku.
Nic dziwnego, że wolniaczki w Juventusie coraz częściej przejmuje wspomniany duet, ale uwagę przykuwa ogólna zasada w przypadku Cristiano Ronaldo. Otóż od paru lat CR7 najwięcej magii oferuje wiosną.
Przyglądamy się tej kwestii od dawna, bo przecież w starych czasach, przed uniesieniem w górę trofeum za zwycięstwo w Lidze Mistrzów trzy razy z rzędu, Portugalczyk bywał na tym polu krytykowany. Wytykane były mu hat-tricki ze słabszymi drużynami ligi hiszpańskiej, przy jednoczesnym przygasaniu w spotkaniach największej wagi – z ligowymi El Clasico na czele, w których Ronaldo zdobył “tylko” 9 goli. Oczywiście to i tak wspaniały wynik, ale to jedna z nielicznych statystyk, gdzie ogląda plecy Raula (z 11 trafieniami na koncie).
Od paru ładnych sezonów to uległo drastycznej zmianie, a obecna forma w Juventusie może potwierdzać tezę, że Ronaldo najbardziej efektowne fajerwerki zostawia sobie do odpalenia na okres po nowym roku. Spójrzmy na ostatnie trzy sezony, podczas których ta zmiana była najbardziej widoczna.
W drugiej połowie 2016 roku, a więc w rundzie jesiennej rozgrywek 2016/17 portugalska maszyna strzeliła 12 goli – dwa w Lidze Mistrzów oraz 10 w La Liga. Oczywiście, Ronaldo miał wtedy drobne kłopoty ze zdrowiem, nie grał wszystkich meczów od deski do deski, ale z drugiej strony – w marcu czy kwietniu też zdarzało mu się opuszczać mecze, by zebrać siły na te najważniejsze starcia. Efekt? Po nowym roku Ronaldo trafił 26 razy w 27 meczach, w tym aż 10 razy w spotkaniach ćwierćfinałów, półfinałów i finału Ligi Mistrzów. To był ten przełomowy sezon, gdy coraz starszy napastnik uświadomił sobie, że lepiej odpuścić czasem możliwość zdobycia 5 bramek z Granadą, by potem w pełni sił mierzyć się w spotkaniach najmocniej obsadzonego turnieju Europy.
Sezon 2017/18 był pod tym względem podobny. Choć trudno w to uwierzyć, Ronaldo przed 31 grudnia 2017 roku, zdobył tylko cztery bramki w lidze. Tak, w pierwszych czterech kolejkach nie mógł grać, znakomity był poza tym w spotkaniach fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale w lidze? Real potrafił skończyć mecz na zero z przodu, mimo że Portugalczyk grał pełne 90 minut – tak doszło m.in. do porażki 0:1 z Betisem czy remisu 0:0 z Bilbao. Portugalczyk rozstrzelał się w nowym roku – w lidze na 15 spotkań trafił 22 gole (!), a w Lidze Mistrzów praktycznie w pojedynkę rozmontował PSG w 1/8 finału oraz Juventus w ćwierćfinale.
W Juventusie ta różnica nie jest aż tak widoczna przez to, że Ronaldo sporą część wiosny leczył uraz. I tak jednak da się zauważyć pewne dysproporcje, zwłaszcza przy porównaniu najgorszej pory, czyli pierwszych meczów sezonu oraz tej ulubionej, złożonej z fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Ronaldo w Serie A po 7. kolejce miał tylko 3 bramki, w LM w całej fazie grupowej trafił tylko raz. Rozstrzelał się za to – jak zwykle – w fazie pucharowej, ładując hat-tricka w rewanżu z Atletico Madryt i dwie bramki w przegranym dwumeczu z Ajaksem. W lidze? Znów ruszyło po Świętach Bożego Narodzenia. Od 26 grudnia aż do meczu z Napoli, ostatniego przed kontuzją, Ronaldo strzelił 8 goli w 9 meczach.
Dlatego nie jesteśmy specjalnie zdziwieni, że to właśnie teraz najłatwiej o artykuły wyliczające brak skuteczności przy rzutach wolnych czy ogólną krytykę w stronę jednego z dwóch największych piłkarzy w historii futbolu. Nos i doświadczenie ostatnich sezonów podpowiada nam, że Ronaldo oszczędza obecnie Lokomotiwy i Fiorentiny, by po nowym roku rozjechać konkurencję w najważniejszych spotkaniach, ze szczególnym uwzględnieniem fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Tu jeszcze jedno wyliczenie z tzw. “neta” – jeśli chodzi o gole na poziomie od ćwierćfinału LM w górę, Ronaldo ma już 42 trafienia. Kolejny w tej klasyfikacji jest Leo Messi z… 20 bramkami. Z uwzględnieniem 1/8 finału, wynik wynosi 65:41.
Powód do zmartwień? Cóż, coraz częściej mierzymy się ze świadomością, że po którejś jesieni lub wiośnie, ten piłkarz zawiesi buty na kołku. Oby nie stało się to zbyt wcześnie.
Fot.Newspix