Po poniedziałku następuje wtorek. W listopadzie pogoda jest nieciekawa. Ekstraklasa to nie jest najlepsza liga świata. ŁKS jest w tej lidze absolutnie beznadziejny. Takie oczywistości przyszły nam do głowy, bo też rzeczywiście, dziś powiedzieć, że łodzianie są słabi, to jak nic nie powiedzieć. W naszych rozgrywkach każdy może wygrać z każdym, poza ŁKS-em, który nie może wygrać z nikim nigdzie. Pytanie, jak ta beznadziejność ekipy Moskala przekłada się na historię polskiego futbolu, czyli innymi słowy: czy ŁKS może być nieśmiertelny?
Jeśli chodzi o liczbę porażek z rzędu na poziomie ekstraklasy, piłkarze z Łodzi mają jeszcze trochę do zrobienia. Dziś ich licznik wynosi osiem wyłapań w czajnik z rzędu, a by choćby wyrównać rekord, Rycerze Wiosny musieliby przegrać jeszcze dziewięć spotkań. Wówczas dobiliby do wspaniałego wysiłku Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski, która przegrała 17 meczów z rzędu. Choć tu warto zauważyć, że piłkarze z Grodziska rozłożyli tę serię na dwa sezony – 97/98, w którym spadli i 99/00.
Zaczęło się niewinnie, od porażki 1:3 z KSZO Ostrowiec, ale jak poszło, to poszło. Porażki przychodziły tłumnie, jako ostatni zjawił się oklep Zagłębia Lubin, 0:1. I wówczas przyszła pamiętna data – 19 września 1999 roku, 1:1 z Amicą Wronki u siebie. Dyskobolia wyszła na prowadzenie po golu Piotra Bielaka, w końcówce wyrównał jego imiennik, Dubiela, ale radości i tak nie było końca. Znanymi herosami z tamtego meczu są takie postacie jak Kotorowski, Kozioł czy Matlak.
Co więcej, Dyskobolia się utrzymała, po serii „szokujących” zwycięstw na wiosnę.
No, ale ŁKS-ie, nic straconego. Okazuje się, że to do ciebie należy najdłuższa seria meczów bez zwycięstwa na własnym boisku. Jest ich już 16. Pięć w tym sezonie i jedenaście w rozgrywkach 11/12. Wówczas udało się ogolić jedynie Podbeskidzie, a potem albo remis, albo w trąbę. Jedynym piłkarzem, który pamięta tamten sukces i jednocześnie gra wciąż w Ekstraklasie, jest Cezary Stefańczyk. No i Michał Probierz, wtedy i dziś na ławce w naszej umownej elicie.
No dobra, to może coś optymistycznego na koniec? Chyba niestety nie. Ostatni raz tak słaby start w ligę zaliczył Zawisza Bydgoszcz. 10 meczów, cztery punkty, bilans bramek 12-28 w sezonie 14/15. Jak to się skończyło: pamiętamy. Spadkiem, po walce, ale jednak spadkiem.
ŁKS-ie, masz więc prosty wybór. Albo rekordy, albo utrzymanie.