Około dziewięciu milionów euro wydały tego lata włoskie kluby na zakupy w PKO Bank Polski Ekstraklasie. I trzeba powiedzieć, że póki co minuty naszego eksportowego trio są jednym z najdroższych towarów na kontynencie, skoro Żurkowski, Walukiewicz i Jagiełło mają łącznie jedną – tę „Zupy” z Juventusem.
I choć przynajmniej jeden z nich – Żurkowski – odchodził z polskiej ligi z renomą większą od Krzysztofa Piątka w momencie opuszczania Cracovii, nie doczekaliśmy się wjazdu z bramą do zamczyska, w którym od ładnych paru lat króluje władca z Turynu. Ani od niego, ani od żadnego z pozostałych.
Piątkowi było o tyle łatwiej, że w tradycyjnej rundzie Coppa Italia przed pierwszą kolejką ligową trener postawił na niego i, delikatnie mówiąc, nie przejechał się na tej decyzji.
Polak nie dał wyboru, trzeba było na niego postawić od pierwszej kolejki, resztę historii znamy. Dzieje trójki eksportowej z tego okienka zaczęły się jednak zgoła inaczej. Niestety, ale w starciach pucharowych z zespołami z niższych lig – Żurkowski z Monzą, Jagiełło z Imolese, Walukiewicz z Chievo – nasi rozegrali razem wzięci tyle samo minut, co Adam Małysz, młody Werter i pingwin Jakub z Tabalugi.
Najlepiej spośród tej trójki wygląda sytuacja Żurkowskiego. Również dlatego, że podniósł się już z ławki, że trener Vincenzo Montella późno bo późno, ale jednak zaufał mu w samej końcówce meczu z Juventusem, gdy Viola trzymała w rękach bardzo dla niej korzystne 0:0. Polak miał nawet usłyszeć w klubie, że nie ma w Fiorentinie drugiego zawodnika o takiej charakterystyce, a więc na pewno będzie przez Montellę wykorzystywany. Są z nim na pewno wiązane duże nadzieje.
My spore wiązaliśmy też zdecydowanie z Sebastianem Walukiewiczem. W poprzednim sezonie to był zdecydowanie objawieniem. Nie ustrzegł się wpadek, ale miewał występy niemal doskonałe, zdradzał nimi ogromny drzemiący w nim potencjał.
Rolando Maran nie stawia jednak na potencjał, a na sprawdzone rozwiązania. 19-latek nie ma u niego miejsca w bloku obronnym, który zwykle składa się z dwóch spośród trzech zawodników z co najmniej trzema dyszkami na karku. To 33-letni Klavan, 33-letni Pisacane oraz najmłodszy z tego grona – 30-letni kapitan Luca Ceppitelli, który jest równocześnie najlepszym strzelcem drużyny. Walukiewicz na ten moment jest numerem cztery. Gdyby Cagliari grało trójką z tyłu, pierwszy do wejścia. Ostatnio jednak Maran chętniej stawia na duet stoperów, przez co pierwszy skład znacząco się od Walukiewicza oddala. Dobrze więc chociaż, że Sassuolo wypożyczyło do siebie Filippo Romagnę, bo póki ten był w zespole Cagliari, Walukiewicz nie łapał się nawet na ławkę.
Gdzie upatrywać szansy dla Walukiewicza? Naszym zdaniem – w kartkach jego kolegów. Tylko Bologna łapie więcej napomnień niż Cagliari, Ceppitelli i Pisacane aniołkami nigdy nie byli, zwykle w sezonie mieścili się w przedziale kartkowym 6-10.
Najsłabiej na ten moment wygląda sytuacja Filipa Jagiełło. Tak jak Walukiewicz wskoczył do kadry meczowej po dwóch kolejkach, tak były pomocnik Zagłębia wypadł z niej po trzech. W czwartej serii gier jego miejsce siedzące przy boisku zajął rówieśnik Jagiełły – wypożyczony z Sassuolo Francesco Cassata. A i wcześniej zdawał się być bardzo daleko w kolejce do grania:
– w pucharze z Imolese obejrzeliśmy pięciu środkowych pomocników w zespole Genoi – Schoene, Saponarę i Leragera w podstawie, Romulo i Radovanovicia z ławki;
– w pierwszej kolejce ligowej z Romą po 90 minut zagrali Schoene, Radovanović i Lerager;
– w drugiej serii gier podobnie – w podstawie Schoene, Radovanović, Lerager, z ławki wszedł oddany w ostatnim dniu okienka do Brescii Romulo;
– w trzeciej kolejce zagrali Schoene, Radovanović i Lerager, a z ławki wszedł Saponara
– w czwartej, z Cagliari, zagrało trio Schoene, Radovanović, Saponara, z ławki (na której, jak wiemy, zabrakło Jagiełły) wszedł Lerager.
La Gazzetta Dello Sport widzi jednak znów Jagiełłę na ławce w rozpoczynającej się dziś meczem Verony z Udinese piątej kolejce Serie A.
To wciąż jednak daleko do grania, podobnie jak w przypadku Walukiewicza. I jeśli liczyć na minuty, to w pierwszej kolejności trzeba jednak stawiać na pomnażanie skromniutkiego póki co dorobku Szymona Żurkowskiego. Tym bardziej, że ostatnie miejsce w tabeli – a to zajmuje w tym momencie Fiorentina – to często motor napędowy zmian w składzie.
Po czterech kolejkach panikować nie ma co. Ale można już stwierdzić na pewno, że wejścia a’la Krzysztof Piątek, ale też choćby Karol Linetty (35 meczów w debiutanckim sezonie, od pierwszej kolejki w podstawie) żaden nowy Polak w Serie A nie dał rady zanotować.