Wszyscy wiemy, że kapitalny start w sezon mają Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak. Ale i Kamil Grosicki, inna kluczowa dla kadry postać, na pewno nie schodzi poniżej swojego poziomu. “TurgoGrosik” jest w gazie, praktycznie w każdym meczu gra co najmniej dobrze. Jedyny minus taki, że nijak ma się to do pozycji jego drużyny w tabeli, choć ostatni weekend dał nadzieję, że będzie lepiej.
Polak po ośmiu kolejkach Championship ma na koncie cztery gole, z czego dwa bezpośrednio z rzutów wolnych. Niedawno boleśnie załatwiony przez swojego kolegę z reprezentacyjnego epizodu został Bartosz Białkowski, strzegący obecnie dostępu do bramki Millwall. Grosicki zaskoczył go strzałem z pozycji, z której zazwyczaj się dośrodkowuje, dzięki czemu “Tygrysy” przywiozły do domu cenny punkt.
W poprzedniej kolejce “Grosik” świętował setny występ w barwach Hull. Uczcił go kolejnym trafieniem z wolnego, ale zespół ponownie poprzestał na remisie. Teraz nasz rodak znów dał czadu. Najpierw powinien zaliczyć dwie asysty, partnerzy nie potrafili skorzystać z jego dograń. Później samemu zmarnował sytuację sam na sam, by po chwili już kopnąć jak trzeba. Będący gospodarzami zawodnicy z Luton załatwili się komicznym samobójem i koniec końców Hull wygrało 3:0. Udało się podskoczyć w tabeli, jednak do zadowolenia daleko. Strata do szóstego miejsca, ostatniego oznaczającego baraże o Premier League, to już sześć punktów, a za nami przecież dopiero osiem kolejek.
Do Grosickiego oczywiście nikt nie zgłasza pretensji, on swoje robi. Wręcz przeciwnie – nowy menedżer Grant McCann nie może się Polaka nachwalić. – Odkąd tu jestem, jest niesamowity. Mogę mówić tylko o tym co widziałem i jeśli ma swój dzień, jest jednym z najlepszych zawodników tej ligi, jeśli nie najlepszym. Jest tak szybki i dynamiczny, że może zaskoczyć każdego rywala w mgnieniu oka. Wszyscy w klubie go uwielbiają, zawsze się uśmiecha i żartuje, fani też kochają Kamila – mówił kilka dni temu dla oficjalnej strony “Tygrysów”.
Pełen komfort w klubie nie oznacza, że Grosicki porzucił myśli o transferze, mimo że teraz 31 sierpnia zażartował ze swoich wcześniejszych zawirowań, ogłaszając w tajemniczy sposób, że będzie coś podpisywał. Kibice poczuli wielką ulgę, gdy okazało się, że chodziło o umowę marketingową. Temat odejścia jednak zapewne jeszcze powróci – jeśli nie zimą, to najpóźniej latem przyszłego roku.
Można się krzywić, że pewnych nawyków w swojej grze już on nie zmieni, ale fakty są takie, że na dziś wciąż lepszego skrzydłowego biało-czerwoni nie posiadają.
Fot. newspix.pl