Robert Lewandowski zapisał się już w historii Bundesligi na sto różnych sposobów, jest żywą legendą tych rozgrywek. Jeszcze w tym sezonie Polak najprawdopodobniej wskoczy na trzecie miejsce wśród najlepszych strzelców w dziejach niemieckiej ekstraklasy, a potem rozpocznie pogoń za drugim na liście Klausem Fischerem. Jest jednak coś, czego nie zdołał w Bundeslidze dokonać ani Fischer, ani Heynckes, ani nawet sam Gerd Mueller, czy jakikolwiek inny super-strzelec. Równo cztery lata temu Pep Guardiola wpuścił “Lewego” na drugą połowę meczu ligowego z Wolfsburgiem w miejsce Thiago Alcantary, chcąc odebrać rywalom jednobramkowe prowadzenie i uniknąć wpadki przed własną publicznością. Reszta jest już historią.
Cóż – wpadki udało się uniknąć. Pięć goli w dziewięć minut. A konkretnie – 8 minut i 59 sekund. Ten wyczyn Lewandowskiego sprawia, że inne wielkie eksplozje strzeleckie wydają się jak gdyby trochę mniej donośne.
Najwięcej bramek w historii Bundesligi strzelonych z pozycji zmiennika? Lewandowski z Wolfsburgiem. Najszybciej skompletowany hat-trick? 3 minuty i 22 sekundy, Lewandowski z Wolfsburgiem. Najszybciej zdobyte cztery gole? 5 minut i 42 sekundy, Lewandowski z Wolfsburgiem. I tak dalej, i tak dalej. Osiągnięcia, które wydają się niemożliwe do pobicia. Poza zasięgiem jakiegokolwiek śmiertelnika. Tego się nie da osiągnąć nawet w grze FIFA. A gdyby jakiś napastnik dokonał czegoś takiego w ramach Football Managera, każdy szanujący się gracz zacząłby psioczyć na niedostatecznie dopracowany realizm rozgrywki. “Lewy” za swój występ zgarnął zresztą cztery dyplomy od przedstawicieli Księgi Rekordów Guinnessa.
– Często wspominam ten dzień, ale wciąż nie potrafię wyjaśnić, jak to się stało. To było niesamowite uczucie. Myślę, że nikt tego wyczynu już nigdy nie powtórzy – mówił sam Robert Lewandowski na łamach oficjalnej strony Bayernu. I trudno mu nie przyznać racji. – W trakcie meczu w ogóle sobie nie zdawałem sprawy, czego dokonałem. Byłem tak skupiony na grze. Wtedy mieliśmy bardzo napięty terminarz i tak naprawdę to dopiero po trzech miesiącach do mnie dotarło znaczenie tamtego wieczoru. Nacieszyłem się swoim osiągnięciem dopiero w trakcie świąt.
Nie byłoby całej tej niesamowitej historii, gdyby Pep Guardiola tamtego dnia nie postanowił posadzić Lewandowskiego na ławce rezerwowych. Polak nie zagrał w poprzedniej kolejce Bundesligi z powodu urazu stawu skokowego i Hiszpan zapewne nie chciał go za bardzo forsować już na pierwszym etapie sezonu. Ostatecznie w tamtych czasach Bayern był w teorii wystarczająco potężny, by z Wolfsburgiem radzić sobie nawet bez swojego najlepszego napastnika. Choć trzeba pamiętać, że “Wilki” również sroce spod ogona nie wypadły i nie bez kozery do przerwy prowadziły w Monachium. Zresztą – poprzednie starcie obu ekip zakończyło się wygraną Wolfsburga 4:1.
Goście przed szóstą kolejką sezonu 2015/16 zajmowali trzecią pozycję w Bundeslidze (Bayern był drugi), grało tam paru klasowych zawodników. Choćby Dante, który właśnie z ekipą Bawarczyków zdobył Puchar Mistrzów. Albo Naldo, swego czasu czołowy stoper niemieckiej ekstraklasy. Lewandowski nie zdeklasował byle ogórków. Pokazał, że jest napastnikiem absolutnie poza zasięgiem dla stoperów o uznanej renomie. Ustanowił niewyobrażalne rekordy w ligowym meczu na szczycie. To się naprawdę rzadko zdarza.
Od tego czasu Polak wyjątkowo polubił zresztą starcia z “Wilkami”. W sumie zdobył 21 goli w 18 meczach z tych oponentem.
Na liście największych strzeleckich wyczynów Roberta i tak da się oczywiście znaleźć jeszcze potężniejszą, bramkową eksplozję – cztery gole władowane Realowi Madryt na poziomie półfinału Ligi Mistrzów, gdy na punkcie Polaka oszalała cała piłkarska Europa. Wspomnienia tych niesamowitych wieczorów, podczas których kapitan reprezentacji Polski wspinał się na poziom na co dzień dostępny tylko dla Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, a nawet przyćmiewał dwójkę tych piłkarskich kosmitów, uświadamiają nam tylko dodatkowo, z jak niesamowitym zawodnikiem mamy do czynienia. I jak długo możemy się nie doczekać kolejnego piłkarza tego kalibru.
fot. NewsPix.pl