Typowanie faworytów w meczach Ekstraklasy to ciężkie zadanie. Niespodzianki czają się za każdym rogiem – czasami coś się uda trafić, ale ośmieszyć się nietrudno. Natomiast typowanie faworytów w meczach pierwszej ligi to… kompletna strata czasu. Coś jak zajmowanie się wojenką w domu państwa Terleckich, doszukiwanie logiki w transferach Podbeskidzia albo słownika języka polskiego w domu Franka Smudy. Ledwie piłkarze zaplecza Ekstraklasy wrócili na murawy, a my już przez wszystkie przypadki zdążyliśmy odmienić słowo: niespodzianka.
Sporo się w tej w lidze przez wakacje zmieniło. Sześć nowych drużyn, kilka ekip zmieniło się nie do poznania – zarówno jeśli chodzi o twarze na ławkach trenerskich, jak i kadry – a także byliśmy świadkami dużego odpływu czołowych piłkarzy do Ekstraklasy. Ruch w przeciwnym kierunku nie był tak intensywny, ale również występował. Nie zmieniło się tylko jedno – jest swojsko, momentami absurdalnie i całkiem ciekawie.
Szczerze mówiąc, nie wiedzieliśmy zbytnio, czego spodziewać się po beniaminkach. Jak się okazało, oczekiwać możemy absolutnie wszystkiego – zarówno rzeczy pozytywnych, jak i negatywnych.
Weźmy taką Bytovię. Gdy popatrzeliśmy na ten kameralny stadionik, dmuchany zamek dla dzieciaków obok niego i oszczędny doping, pomyśleliśmy: dożynki. Potem rzut oka na ławkę i skład, a tam – Janas, Kikut, Gołębiewski czy Krzysztof Bąk. Bardzo przyzwoite towarzystwo. Dysonans poznawczy. Jedni krzyczą, że to sztuczny twór zbudowany na pieniądzach firmy Drutex, która mocno poszła w reklamę za pomocą futbolu, drudzy cieszą się, że w Polsce znajdują się jeszcze mecenasi – bo tak to chyba trzeba nazwać – którzy na tę piłkę chcą łożyć. Nie stajemy po żadnej stron, ale trzeba przyznać, że ten klub ma solidne podstawy, by trochę namieszać. Zaczęli z pompą. Na inaugurację Bytovia wygrała z bardzo solidną Wisłą Płock.
Bardzo mocno ligę zaczęła również Pogoń Siedlce. Po wysokiej wygranej z Chojniczanką, Daniel Purzycki, który – jak powszechnie wiadomo – wrócił po to, by zwyciężać, zapewne dostanie rozkładówkę w lokalnym magazynie „Prestiż”. Nie będziemy jednak się zbytnio wyzłośliwiać, wręcz przeciwnie – doceniamy świetny start Pogoni. Nie ma w kadrze tej drużyny aż tak uznanych piłkarzy jak Bytowie, ogólnie jest biedniej, ale zespół wygląda obiecująco. Będziemy mieć go na radarze.
Na Kaszubach i w Siedlcach radość, a u innego beniaminka, w Głogowie, picie na smutno. Podobno świadkowie spotkania Chrobrego z Termaliką modlili się, by ktoś tam rzucił ręcznik. W ponownym debiucie (!) przyjąć sześć bramek (!!) od drużyny z Niecieczy (!!!). Gdybyśmy doliczyli, że dwie z nich strzelił Foszmańczyk, to zabrakłoby nam wykrzykników. Trzeba mieć zajebiście silną psychikę, by podnieść się po takim laniu. Wiktora Płanety, zwycięzcy piłkarskiego talent-show w składzie Termaliki zabrakło.
W Suwałkach jeszcze nie zaczął się mecz Wigier ze Stomilem, a już zapachniało sensacją. Do Polski wrócił Litwin Sernas i będzie grał w beniaminku pierwszej ligi! Kiedyś za miliony chciał sprzedawać go Cacek, potem Litwin kasował fortunę w Lubinie, ostatecznie – z międzylądowaniem w Turcji – grał w Australii, gdzie kopał z Williamem Gallasem. Duże pieniądze, poważne nazwiska, jakoś nam to nie pasuje do krajobrazu Suwałk. Co prawda podejrzany, ale transferowy hit. Na razie Wigry – bez Sernasa – w składzie zremisowały ze Stomilem. Skromny początek.
Ciekawie było również w Grudziądzu. Wojciech Stawowy podjął ciężkiego zadania – chce wpoić swojską tiki-takę takim zawodnikom jak Woźniczka czy Feruga. Są w Legnicy ciekawe nazwiska i duże ambicje, ale start wypadł mizernie – przegrana 2-4 z Olimpią, prowadzoną przez Dariusza Kubickiego. W opinii tzw. ekspertów obie drużyny mogą włączyć się do walki o awans. Zespół z kujawsko-pomorskiego nawet trochę przypomina nam Górnik Łęczna z zeszłego sezonu. Kojarzymy nazwisko każdego piłkarza z podstawowej jedenastki, co w pierwszej lidze nie jest normą. Ten mecz potwierdził, że stare ligowe wygi mogą namieszać.
Zgodnie z planem batalię o powrót do Ekstraklasy rozpoczęło Zagłębie, które wygrało ze Stalą Rzeszów Flotą Świnoujście. Piątek, Błąd, Przybecki, Kwiek, Cotra – tak sobie myślimy, że I liga będzie dobrym czyśćcem dla tych piłkarzy, będzie czas na przemyślenie błędów popełnionych w Ekstraklasie i powrócą silniejsi. Coś jak GKS Bełchatów. O meczu drugiego spadkowicza szerzej pisaliśmy w tym miejscu.
Zapytacie: co u naszych ulubieńców? Ano, nic ciekawego. Król pierwszoligowego Twittera dostał w Bytowie tylko pięć minut, Przemysław Cecherz nikogo nie pobił, ba!, nawet nie próbował, a Mirosław Jabłoński (ten od „Szamo”, pamiętacie) nie wyróżnił się niczym poza stylówą na niedzielnego działkowca. Na wiekopomne wydarzenia jeszcze chwilę musimy więc poczekać.