Czy można określić te perypetie transferowe mianem sagi? Ktoś napisze: jaki kraj, taka saga, ale jednak, odejście Łukasza Trałki z Lecha Poznań, było ruchem, który wywołał dość szeroką dyskusję w środowisku. Co dalej? Jakiś inny klub Ekstraklasy, może wsparcie doświadczeniem dla nieopierzonych beniaminków? Zejście szczebel niżej do drużyny walczącej o awans? Wycieczka zagraniczna, na której poza opalenizną można złapać trochę banknotów we wszystkich kolorach tęczy? Może budowanie od podstaw wielkiego Widzewa?
Dziś już wiemy – Łukasz Trałka postawił na stabilizację, spokój, życie rodzinne i być może, w przyszłości, powrót do Lecha Poznań w innej roli. Dziś Warta oficjalnie potwierdziła, że lechita pozostaje w mieście, zamienia jedynie ekstraklasowy klub na I-ligowca z Drogi Dębińskiej.
Nie zazdrościmy wyboru samemu piłkarzowi – miał naprawdę interesujące, zwłaszcza pod kątem finansowym, oferty z południowej i centralnej Polski, miał dość szerokie możliwości i tak naprawdę którąkolwiek ścieżkę by wybrał – pewnie by nie żałował. Piłkarsko 35-latek przydałby się właściwie większości drużyn na szczeblu centralnym w Polsce, nie mamy co do tego wątpliwości. Pracowity, utrzymujący stały poziom, niestroniący od wykonywania na boisku czarnej roboty – niezależnie czy byłaby to Stal z jego rodzinnego Rzeszowa, tworzący II-ligowy dream team Widzew, czy jakiś zespół z pogranicza Ekstraklasy i I ligi, Trałka nie byłby osłabieniem. Raczej by grał, raczej nieźle zarabiał, raczej pozbył się tej presji, która towarzyszyła mu przez cały pobyt w Lechu Poznań.
Skąd więc Trałka w Warcie Poznań, klubie, który ani finansowo, ani sportowo nie celuje w szybki awans do Ekstraklasy? Cóż, nie ma co się oszukiwać – Trałka to nie jest typ podróżnika.
– W tym oknie transferowym myślałem o wyjeździe za granicę, ale od początku zakładałem, że musiałaby to być propozycja na tyle dobra, żebym zdecydował się zostawić rodzinę na rok i wyjechać. Pojawiały się oferty, ale to nie było to, czego oczekiwałem – mówi sam Trałka: – Miałem też kilka ofert z klubów ekstraklasy, I i II ligi. Kiedy pojawiła się propozycja z Warty Poznań, uznałem, że to będzie dla mnie najlepsze rozwiązanie. Będę mógł jeszcze pograć w piłkę, a jednocześnie zostać z rodziną. Mój syn chodzi tu do szkoły, niedawno urodził mi się drugi syn. Jestem szczęśliwy, że nadal będę w Poznaniu. Zagram dla Warty i z bliska będę mógł śledzić losy Lecha.
Z Poznaniem łączą go nie tylko ciepłe wspomnienia, ale przede wszystkim już rozpoczęte interesy, które pewnie musiałby zaniedbać po przeprowadzce oraz mocne ukorzenienie rodzinne – syn zakochany w Lechu, uczący się w Poznaniu i inne kwestie, które dla 35-latka zaczynają mieć coraz większe znaczenie. Trałka i na boisku, i poza nim nie jest też szczególnym ryzykantem, a przecież transfery do zespołów z aspiracjami mogłyby się zakończyć kleksem na samym finiszu CV. Bezpieczna Warta Poznań wydaje się klubem skrojonym pod jego obecne potrzeby. Rodzinny facet w takim rodzinnym klubie, właściwie gotowy materiał na niedzielne kino familijne.
Co zaś z samym futbolem? Warta zaczyna wyglądać naprawdę ciekawie, zwłaszcza w środku pola. Kupczak iTrałka, na zmianie Cierpka i Grobelny. W bramce specjalista od rzutów karnych, Adrian Lis. W ataku Gracjan Jaroch, wspierając go z dziesiątki Robert Janicki, na skrzydle ograny Mariusz Rybicki. “Trała” może z powodzeniem grać też jako stoper, wystąpił tak w sparingu z Dyskobolią. Na starcie ligi poznaniacy wprawdzie przegrali z kreowaną na faworyta do wygrania ligi Stalą Mielec, ale w kolejnych dwóch meczach zdobyli 6 punktów i już w tej fazie zapewnili sobie przynajmniej kilka tygodni spokoju. Trałka to na warunki pierwszoligowe gigantyczne wzmocnienie i tak naprawdę trudno teraz uwierzyć, by Warta miała do ostatniej kolejki drżeć o utrzymanie.
Szersze konsekwencje transferu? Cóż, Trałka zostaje w Poznaniu, co oznacza, że po zakończeniu kariery też pewnie będzie szukał pracy w tym mieście. Kontrakt z Widzewem czy Wisłą Kraków na pewno obniżyłby jego notowania wśród kibiców Lecha, tymczasem emerytura w Warcie pozwala cały czas pozostawać blisko kolejowego klubu. Inna sprawa, że definitywnie staje chyba licznik występów w Ekstraklasie – Warcie nie grozi awans, a niekoniecznie wyobrażamy sobie powrót Trałki do Ekstraklasy zimą czy po sezonie. 371 spotkań. Piękna historia, która chyba właśnie zyskuje całkiem miłe zakończenie. Może nie na miarę filmów z Bondem, ale tych niedzielnych polsatowskich komedii rodzinnych.
Polecamy też przy okazji naszą długą rozmowę z Łukaszem, który podsumował dla Weszło swoją karierę, przede wszystkim jej poznański okres. Całość TUTAJ, a poniżej część, która tłumaczy dzisiejszą decyzję pomocnika.
Wywiad idzie w takim kierunku, że co tu się działo z Trałką, co on złego nie przeszedł, jakie katusze go nie spotkały. A tak naprawdę mi i rodzinie żyje się w Poznaniu bardzo dobrze. Zostajemy tutaj. Jeden syn poszedł do szkoły, drugi się tu urodził. Czuję się tu bardzo dobrze. Natężenie tej otoczki to tylko ten ostatni rok. Wcześniej dostawałem głównie ja, ale bardziej się rozchodziło po reszcie. Przez słaby sezon Lecha wszystko się nawarstwiło. Nie chcę, by wyszło z tego wywiadu, że musiałem gdzieś się chować, bo każdy jechał ze mną o wszystko. Nie, na ulicy przez całe siedem lat miałem dwie głupie sytuacje. Jedną po Pucharze Polski. Wyszedłem z synem na rower. Wyjeżdżam z osiedla, mogę jechać w lewo jak zawsze, ale pojechałem w prawo. Biegnie chłopak i zawsze widzisz wcześniej, że ktoś krzywo patrzy i coś się dzieje. Lubię rozmowę, nie lubię się chować. Zaczął ze mną jechać. Że ile on nie pracuje, a my to chuja robimy, a zarabiamy takie pieniądze.
Czyli dobrze, że miałeś rower.
Pogadaliśmy i przybiliśmy pionę. I OK, takie relacje lubię. Ale moment był trudny, bo syn to widział. Druga sytuacja była pod chatą. Jedna osoba czekała na mnie przed domem. Dwadzieścia minut do zbiórki, trzeba wyjść, a ona nadal czeka. Wyszedłem. Był ogień, ale dziś jesteśmy kumplami.
Trałka z Poznaniem pozostaje więc kumplami. To chyba dobra wiadomość i dla Trałki, i dla Poznania.
fot. Warta Poznań