Od ostatniego naszego podsumowania polskiej piłki na Twitterze minęło ponad pół roku i wniosek jest prosty – ta metoda komunikacji coraz bardziej wam się podoba. Daleko nam jeszcze do Anglii, Hiszpanii czy Brazylii, gdzie piłkarzy śledzą miliony osób, ale wszystko powoli, krok po kroku, idzie w tym kierunku. Zawodnicy coraz częściej dostrzegają plusy Twittera. Widzą, że fajnie pokazać się z pozytywnej strony. Zauważają, że kontakt z fanami przez kręcenie beki, jak Kamil Grosicki czy rozmowy o diecie, jak do niedawna Kuba Rzeźniczak to bardzo pozytywna sprawa dająca same korzyści. PR buduje się sam. Bo patrzcie na takiego Wojtka Pawłowskiego – chłopak po akcji w Udinese Channel walczy jak może przy każdej okazji, by pokazać, jaki ma do siebie dystans i – co najlepsze – wychodzi mu to w stu procentach. Szamo? To już w ogóle osobna historia.
Nazwiska można wymieniać i wymieniać, bo takiego piłkarskiego Twittera jak w Polsce nie ma chyba nikt na świecie. Znany dziennikarz z czołowym trenerem zakładają się publicznie o zbicie wagi, Szamo opowiada o klakierkach, prezes klubu odwiesza zakazy stadionowe, a te rozdaje piłkarz reprezentacji, po czym publicznie je uchyla, a główny ekspert Polsatu jedzie po politykach. Cyrk na kółkach, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie ma dyplomacji, nie ma PR-u budowanego przez rzeczników. Są żarty, dystans, luz, kłótnie, newsy transferowe, ale też poważne dyskusje i tajemnice szatni. Jest wszystko i jest coraz ciekawiej. Więc jeśli interesujecie się piłką, to nie ma się nad czym zastanawiać. A jeśli tę piłkę kopiecie, to też warto się nad TT zastanowić, bo nie ma lepszego sposobu na zbudowanie sobie wizerunku.
Oto uaktualniony ranking najchętniej śledzonych postaci i instytucji Twittera w polskiej piłce. Witamy wśród “nowych” Tomka Smokowskiego, Grześka Szamotulskiego, Bogusława Leśnodorskiego, Kamila Grosickiego, Bożydara Iwanowa, Dawida Kownackiego… Kto następny?