Początek maja 2018. Spróbujcie wtedy, przed meczem ich drużyn, powiedzieć kibicowi Lechii Gdańsk lub Piasta Gliwice, że ten sam zestaw drużyn za nieco ponad rok spotka się w meczu o Superpuchar Polski. To tak jakby stwierdzić, że wicemistrz Polski nie ogra wicemistrza Gibraltaru, bo piłka toczyła się wolniej na sztucznej murawie. To i to brzmiałoby wtedy równie absurdalnie. A jednak – jak wiemy – nim skończy się tydzień, oba te wydarzenia będą już za nami.
I Piastowi, i Lechii groził wtedy topór kata. Spadek z ekstraklasy. Oba zespoły miały większy dorobek punktowy tylko od dwóch reprezentantów gminy Żabno – Bruk-Bet Termaliki Nieciecza i Sandecji Nowy Sącz. Lechii udało się w tamtych rozgrywkach zaliczyć aż 11-meczową serię bez wygranej, rozciągającą się od początku grudnia do końca marca. Piast aż cztery razy notował serię bez wygranej trwającą co najmniej przez pięć kolejek. Gorszą defensywę od Lechii miała tylko Termalica, gorszy atak od Piasta – wyłącznie Sandecja.
Sami rozumiecie, że typowanie wtedy obu (!) ekip do zajęcia ligowego podium w kolejnym sezonie, a jednej z nich również do wygrania Pucharu Polski, byłoby niewiele rozsądniejsze niż stawianie dziś, że pokłócony z PSG Neymar wyląduje ostatecznie w Wichrze Kobyłka.
Dwa mecze biało-zielonych przy Okrzei później i te dwa kluby grają ze sobą o Superpuchar. Dla piłkarzy Lechii to nie pierwszyzna, bo jeden finał by się tu znaleźć mają za sobą. Co innego gracze Piasta. – Dla mnie to jest pierwszy oficjalny finał w karierze. Nie wiem, ile finałów grali moi koledzy z szatni, ale wydaje mi się, że nie było tego za wiele – mówi przed spotkaniem Gerard Badia, jeden z zawodników gliwiczan ze zdecydowanie najdłuższym stażem w klubie.
Trener Piasta Waldemar Fornalik ma dziś jednak dylemat, jaki Piotra Stokowca nie dotyczy. Musi tak rozporządzić siłami swoich zawodników, by z jednej strony nie zawieść kibiców, którzy mają szczelnie wypełnić Stadion Miejski. A z drugiej – nie zajechać zawodników przed rewanżem z BATE Borysów, do którego Piast przystępuje z awansem w swoich rękach. Sam przyznaje, że nie jest to najlepszy termin na mecz o trofeum i że będzie musiał „pamiętać o zawodnikach, którzy w kontekście grania co trzy dni czekają na swoją szansę”.
Fornalik na pewno ma w kim wybierać. Kadra Piasta w poprzednim sezonie odznaczała się tym, że gdy wypadał jeden czy dwóch ważnych zawodników, wskakiwał w zwolnione miejsce gość, który nie obniżał poziomu, ba – potrafił dać coś ekstra. Taki Badia na 3330 minut możliwych do rozegrania w poprzednim sezonie skompletował zaledwie 778. A jednak miał udział aż przy dziewięciu golach. W tym zdobył przecież tego arcyważnego, dającego zwycięstwo przy Łazienkowskiej. Latem Piast stracił też zaledwie dwóch ważnych piłkarzy – Tomasza Jodłowca i Aleksa Sedlara – i dwóch mniej istotnych – Michała Maka oraz Pawła Tomczyka – pozyskując aż sześciu z widokami na grę w pierwszej drużynie: Milewskiego, Huka, Rymaniaka, Holubka, Aquino i Steczyka.
Kadrowy komfort ma też Piotr Stokowiec. Trudno powiedzieć, żeby ktokolwiek z pożegnanych póki co graczy był opoką biało-zielonych, pięciu oddano bez większego żalu za darmo. A uzyskanie za Konrada Michalaka – przypomnijmy: 1 gol i 1 asysta skrzydłowego w minionym sezonie – kwoty w granicach miliona euro to mały transferowy majstersztyk. Równocześnie udało się przecież bardzo szybko i niewielkim kosztem ściągnąć wzmocnienia i do drugiej linii – Gajos i Udovicić – i do defensywy, gdzie może grać młody Paweł Żuk, a raczej na pewno grać będzie doskonale wspominany nad morzem Mario Maloca.
O ile jednak Fornalik musi mądrze postępować z siłami swoich piłkarzy, o tyle zawodnicy zdobywcy Pucharu Polski wciąż czekają na pierwszy pucharowy dwumecz. Zanim zagrają z Interem Turku lub Broendby (w pierwszym meczu 4:1 dla Broendby, dwa gole zdobył Kamil Wilczek) miną jeszcze prawie dwa tygodnie, z kolei zmagania ligowe lechiści rozpoczną w ten piątek od wyjazdu do Łodzi. – Chcemy rewanżu za to, co zdarzyło się w lidze – zapowiada trener gospodarza finału Ligi Europy 2019/20.
Dzisiejszy mecz da więc odpowiedzi na zupełnie różnie zadane pytania odnośnie obu ekip. Dla Lechii to próba generalna przed startem ligi, można wręcz powiedzieć, że wymarzona. I tak cała ekstraklasa gra w ten weekend lub tuż po nim ostatnie sparingi w składach bardzo zbliżonych do tych, w których zaczynają ligę. I o ile reszta ligi będzie na swoich ostatnich test-meczach mieć piknikową atmosferę, to Lechię czeka spotkanie z całym ceremoniałem, w dodatku w razie wygranej okraszone kolejnym w tym roku wkładem do klubowej gabloty.
Waldemar Fornalik będzie zaś miał okazję przekonać się, na ile obecna kadra pozwala mu na walkę na dobrym poziomie na wszystkich frontach. Jak cenna to wiedza? Dość powiedzieć, że Piast pomiędzy 17 lipca a 17 sierpnia może rozegrać ciągiem dziesięć spotkań, pod warunkiem przejścia BATE lub odpadnięcia z eliminacji Ligi Mistrzów, ale przejścia rywala w II rundzie eliminacji Ligi Europy.
Najlepsza oferta powitalna na rynku: bonus 200% aż do 100zł! Drugi bonus to podwojenie depozytu aż do 900 złotych! Dodatkowo jeszcze 40 zł we freebetach (KLIKNIJ aby zarejestrować się w ETOTO)!
fot. Michał Chwieduk, 400mm.pl