Oczywiście: zdajemy sobie sprawę, że w Europie nie ma już słabych drużyn. Jest to hasło tak osłuchane, że w rankingu pogawędek przy stole przebiło już „najważniejsze jest zdrowie”, „co zrobisz, jak nic nie zrobisz” i „mięso zjedz, ziemniaki możesz zostawić”. O rosnącej potędze europejskiego futbolu słyszymy co lato, zaczynamy mieć wrażenie, że wszędzie wszyscy inwestują w futbol horrendalne środki, a tylko my chcemy atakować uzbrojeni w pół patyka. Jednak są jakieś granice usprawiedliwień, dajcie spokój, dziś mamy święte prawo oczekiwać przynajmniej jednego zwycięstwa.
Chodzi oczywiście o wygraną Legii z Europą FC. Właściwie w gibraltarskim rywalu najstraszniejsza jest nazwa, bo przecież Europa co lato daje nam w ryj, ale akurat ta Europa tego po prostu zrobić nie może. Ktoś powie: dwa lata temu męczyło się z nimi New Saints, wygrywając dopiero po dogrywce! Ktoś inny doda: trzy lata temu zespół z Gibraltaru wyrzucił za burtę Pyunik Erywań, a AIK Solna wygrała tylko 2:0 w dwumeczu! No i wszystko fajnie, ale jak Legia chciałaby dobijać w tamte rejony rywalizacji, to może lepiej dać sobie spokój z europejskim graniem. Bo już sezon temu kosowska Prisztina wygrała dwumecz z Europą 6:1 i mniej więcej takiego rezultatu oczekujemy.
Owszem, pokora jest ważna, nauczyli tego w ostatnich latach Legię Luksemburczycy, Słowacy czy Mołdawianie, natomiast nie ma co przestawiać wajchy zbytnio w drugą stronę. Nie można się teraz bać własnego cienia, tylko zakasać rękawy i przeprosić za poprzednie dwa sezony.
Tym bardziej że Legia wydaje się przyzwoicie przygotowana do nowego sezonu. Transfery wyglądają okej, ściągnięto wyróżniające się postacie PKO Bank Polski Ekstraklasy, zza granicy nie brano potencjalnych Joao Szrotarów, tylko na przykład doświadczonych Lewczuka i Obradovicia. Na mecz z gibraltarską drużyną musi to wystarczyć. W kolejnych rundach, gdy do gry wejdą poważniejsi rywale, jak Słowacy albo Macedończycy, może być różnie, ale dziś nie przyjmujemy żadnych wymówek. Brak zwycięstwa będzie kompromitacją ostateczną.
LEGIA WYGRA RÓŻNICĄ DWÓCH GOLI? KURS 3.75 W ETOTO
I cóż, zupełnie inaczej trzeba będzie podejść do meczu Cracovii, bo Dunajska Streda może się okazać rywalem na poziomie Pasów. Pisaliśmy zaraz po losowaniu: Wicemistrzostwo z tego roku to ich historyczny wynik, w składzie mają kilku ciekawych piłkarzy – chociażby Zslota Kalmara (przez kilka lat był piłkarzem RB Lipsk, który wypożyczał go to do Broendy, to do Frankfurtu, to do Stredy właśnie), Mate Vidę (reprezentant Węgier, 23-latek kupiony z Vasas), czy Erica Davisa z Panamy (48 meczów w kadrze narodowej). W poprzednim sezonie zdobyli tyle samo punktów co Żylina, a więcej od Ruzomberoka czy Spartaka Trnawa. Odjechał im tylko Slovan Bratysława.
A dziś Tomasz Kucz, który był chwilkę piłkarzem tego klubu, przekonywał nas: – Cracovia naprawdę może mieć ciężary. Kilkunastotysięczna publiczność, piłkarze odpowiednio zmotywowani przez trenera Hyballę. U siebie Dunajska jest dla mnie faworytem. W rewanżu wszystko może się wydarzyć. W sumie wychodzi chyba klasyczne 50 na 50.
REMIS CRACOVII? KURS 3.30 W ETOTO
Jasne, Cracovia nie spała na rynku transferowym, ale też musiała się uczyć grać trochę inaczej. Odszedł w końcu Cabrera, który często robił Pasom robotę w ofensywie, nie tylko strzelając bramki, ale też biorąc czynny udział w kolejnych akcjach jako kreator. 14 bramek, dwie asysty, dwa kluczowe podania w zeszłym sezonie, ale jak przypomnicie sobie poszczególne mecze, to gdyby nie pudła kolegów, Hiszpan mógłby punkty w dwóch ostatnich rubrykach spokojnie podwoić. A nie ma w pierwszym zespole też Hernandeza, gościa współodpowiedzialnego za kolejne 14 trafień zespołu. Prosta matematyka – brakuje dwóch ważnych ogniw.
Są zastępcy, ale jak oni wejdą do zespołu, ile od siebie dadzą, to naprawdę jest niewiadoma. Pozostaje poczekać na dzisiejsze starcie, natomiast akurat tutaj chyba remis bramkowy weźmiemy w ciemno.
Fot. FotoPyk