Reklama

Starzyński, po co ta „10” na plecach? Ruch słabszy tym razem od Łęcznej

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

27 lipca 2014, 18:11 • 2 min czytania 0 komentarzy

Spośród czterech naszych przedstawicieli na Europę – no, teraz to już trzech – zdecydowanie najmocniej związane ręce ma Jan Kocian. Po pierwsze, nawet meczów domowych nie może rozgrywać w domu, tylko w Gliwicach. Po drugie, to wciąż drużyna, która personalnie nie robi żadnego wrażenia, a jest nawet słabsza niż przed rokiem. I po trzecie, jeśli trener Ruchu chciałby trochę składem rotować, choćby trochę tak jak Rumak, to nie ma możliwości… I właśnie ten Ruch, w praktycznie niezmienionym składzie, poległ na swoim stadionie w Gliwicach z beniaminkiem z Łęcznej.

Starzyński, po co ta „10” na plecach? Ruch słabszy tym razem od Łęcznej

Jedyne zmiany, jakich w pierwszych czterech meczach sezonu dokonał Kocian, to te wymuszone. A to nie mógł zagrać Malinowski, a to Dziwniel, a to Zieńczuk. Ten skład, który wydaje się najbardziej optymalny, zobaczyliśmy dziś – taki sam, jak w pierwszym spotkaniu z Vaduz (tylko, że zamiast Konczkowskiego – Helik). Zresztą, tamten występ pucharowy to jedyna dotychczas wygrana chorzowian. Bardzo cenna, ale wciąż jedyna…

Po dwóch kolejkach Ekstraklasy Ruch ma zero punktów. Tydzień temu był słabszy od Śląska, ale można się było zastanawiać, jak by się to potoczyło, gdyby w 1. minucie odgwizdano rzut karny na Kuświku. Dziś nie ma się nawet nad czym zastanawiać – Niebiescy byli po prostu słabsi. Bardzo nieszczelne były boki obrony, niewiele dawali skrzydłowi, środek pola często przegrywał walkę, a Kuświk, który żyje z podań, nie miał od kogo dostawać podań. Szybką wędkę, jeszcze przed przerwą, trener Ruchu zafundował Starzyńskiemu. I dobrze, bo pożytku było z niego mało, znacznie mniej niż z Szewczyka.

Gola strzelił Stawarczyk, w poprzeczkę kapitalnie załadował Zieńczuk. I nie dziwi nas to w ogóle. W tym sezonie Stawarczyk – trzy bramki, Zieńczuk – jedna. A cała reszta równe zero… Ruch z przodu właściwie więc nie istnieje. Nadzieja w Starzyńskim, ale na razie ta „dycha” na plecach kompletnie go przerasta.

A Górnik? No, to kolejny przykład, że dziś beniaminków nie można skazywać na pożarcie w Ekstraklasie. Szatałow bardzo uporządkował grę, każdy wie, co ma robić, nie wywrócono zespołu w letniej przerwie. I to są podobne cechy, jak w przypadku Bełchatowa. Kolejne podobieństwo jest takie, że w Łęcznej też mają niezłych piłkarzy z ciągiem na bramkę, bo w drugiej linii Bonin-Nowak-Bożok wykonują świetną robotę. Można narzekać na brak napastnika, że tam tylko Buzała, ale wysoka forma tej trójki znacząco niweluje problem.

Reklama

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...