Podobno gdy polski prezes usłyszy, że jest do wzięcia zawodnik z kartą na ręku, to zaczyna się pocić, wychodzą mu rumieńce na policzkach, a ręce bezwiednie sięgają po telefon. Nie widzimy przypadku w tym, że reprezentacja bezrobotnych hiszpańskich zawodników podróżuje właśnie po Polsce, mierząc się nawet z Górnikiem. A gdyby złożyć jedenastkę z najlepszych polskich piłkarzy, którzy aktualnie stoją w kolejce do pośredniaka?
Oto i oni. Można dywagować, czy może za Sochę jednak Kokoszka, czy nie postawić na ciut młodszego Pawła Kieszka, ale generalnie upieramy się, że to jest dość reprezentatywny skład.
Bramka: Tomasz Kuszczak
Kuszczak ma już 37 lat, ale wiadomo, ze na żadnej boiskowej pozycji nie starzejesz się wolniej niż na bramce. Bagaż sześćdziesięciu trzech meczów w Premier League, bagaż dziewięciu spotkań w Lidze Mistrzów, w bonusie opowieści o Sir Alexie Fergusonie, Ronaldo, Rooney’u, Tevezie, Giggsie, Scholesie i Rio Ferdinandzie. Ostatnio głęboka ława w Birmingham City, ostatnie mecze jeszcze w 2017, ale co tu kryć: jego pojawienie się w jakimś klubie ligi byłoby wciąż jednak wydarzeniem.
Należy jednak podejrzewać, że Kuszczak skupi się raczej na rozwijaniu kariery na Twitterze.
Obrona: Paweł Olkowski, Bartosz Rymaniak, Tadeusz Socha
Z Tadeuszem Sochą na gabloty zamieniłby się niejeden bardziej uznany polski piłkarz, ale nie jesteśmy przekonani, czy jacyś ekstraklasowi kibice będą śpiewać “Socha Tadeusz to nasz Prometeusz”, niżej powinni znaleźć się chętni.
Chętni na pewno znaleźliby się na Olkowskiego, ale wątpliwe, czy on by tego chciał. Olkowski co prawda z hukiem spadł z Bolton, które zajęło 23 miejsce w Championship, ale Polak przynajmniej regularnie grał: 37 meczów, dwa gole i trzy asysty to jednak zauważalny bilans. Do Realu nie pójdzie, do Juve też nie, ale jeśli będzie chciał pozostać na Zachodzie, gdzieś zaczepić się powinien.
Kapitan Korony to z kolei bardzo interesująca opcja dla niejednego ligowego klubu, zarówno finansowo, jak i czysto piłkarsko.
Pomoc: Łukasz Trałka, Ariel Borysiuk, Mateusz Możdżeń, Paweł Wszołek, Michał Kucharczyk
O Trałce mówi się w kontekście Widzewa, o Borysiuku w kontekście Wisły Płock, o Wszołku w kontekście Championship, o Kucharczyku w kontekście całkiem niezłego zagranicznego wyjazdu, z Basel na czele. Nie da się ukryć, że choć środek pola do najbardziej kreatywnych nie należy, tak wciąż byłaby to formacja trzymająca zespół w ryzach, jej motor napędowy. Mówimy tu w najgorszym wypadku o regularnie grających ligowcach, niektórzy do niedawna byli więcej niż istotnymi postaciami ligi.
Atak: Arkadiusz Piech, Mateusz Szczepaniak
Atak wybitnie chimeryczny, ale przecież bywały czasy, gdy jeden i drugi należeli do ligowej czołówki polskich napastników. Pamiętacie jeszcze, że Piech swego czasu zagrał w kadrze? Cztery razy? Do tego załapał się na kontrakt w Sivassporze? Trafił do Legii? Minusem na pewno wiek, bo miesiąc temu stuknęły mu 34-lata. Forma w Śląsku też nie kładła na łopatki, choć to u niego klasyczna wańka wstańka, bywało komicznie, a potem znów skutecznie.
Szczepaniak natomiast to spore rozczarowanie ostatnich miesięcy, bo był taki moment w Cracovii, gdy wydawało się, że wiele przed nim. Dobrze gra głową, do jakichś spektakularnych drewniaków nie należy. Wydawało się, że wypad do Miedzi to dobry kierunek, transakcja perspektywiczna z obu stron – legniczanie zyskali doświadczonego ligowego napastnika, a Szczepaniak sporo zaufania. Początek potwierdzał szanse na owocny mariaż, ale im dalej w las, tym gorzej. Szczepaniak w tym roku obchodził 28. urodziny.
***
comment on this