Arka Gdynia tego lata musi zbudować nową ofensywę. Straciła przecież Marko Vejinovicia, Michała Janotę i Lukę Zarandię, którzy na różnych etapach ubiegłego sezonu byli jej kluczowymi postaciami. Jak dotąd do przodu pozyskano tylko Hiszpana Santiego Samanesa (podobno bardzo dobrze się zapowiada) i młodego napastnika Resovii, Kamila Antonika. Posiłki były i w sumie nadal są potrzebą chwili. Sporą część problemów być może rozwiąże zakontraktowany dziś Gruzin Dawit Schirtladze.
To już piąty zawodnik grający jesienią ubiegłego roku w Spartaku Trnava, który później trafia do Ekstraklasy. Jak dotąd jego koledzy nie sprawili, by ten fakt mógł budzić większy optymizm. Będący wówczas kapitanami słowackiej drużyny Martin Toth i Lukas Gressak skompromitowali się w Zagłębiu Sosnowiec. Prawy obrońca Andrej Kadlec zaczął w Jagiellonii od kontuzji, ale po dojściu do pełni sił miał już kilka przebłysków, na czele z efektownym golem strzelonym Lechowi i pod koniec wiosny grał w pierwszym składzie. Bramkarz Martin Chudy kiepsko zaczął w Górniku Zabrze, na szczęście w miarę szybko się ogarnął i już niczego mocniej nie zawalił. Wyciągając średnią, można spodziewać się ligowego przeciętniaka. Pamiętajmy jednak, że ogólne wrażenie zdecydowanie popsuli wiekowi Toth i Gressak. Oni przychodzili do Polski jako piłkarze już nasyceni, chcący jeszcze niezobowiązująco spróbować sił za granicą.
26-letni Schirtladze natomiast teoretycznie powinien wchodzić w najlepszy okres swojej piłkarskiej przygody. Jego CV jest całkiem zachęcające (110 meczów i 18 goli w duńskiej ekstraklasie), chociaż akurat nie dotyczy to ostatnich miesięcy. Gruzin w styczniu przyszedł do mistrza Łotwy Ryga FC i dziś można stwierdzić, że stracił czas. Rozegrał raptem dwa mecze ligowe, a od początku maja przestał się pojawiać nawet na ławce rezerwowych.
Występujący w łotewskim zespole Kamil Biliński mówi nam jednak, żeby tym etapem kariery Schirtladze zbytnio się nie sugerować. – W klubie dzieje się wiele nie do końca logicznych rzeczy. Dawit tak naprawdę dostał półtora meczu od naszego nowego trenera. W pierwszej kolejce przebywał na boisku przez godzinę, później wszedł jeszcze kiedyś na 25 minut i tyle. Był na straconej pozycji. W mniejszym stopniu ta dziwna sytuacja dotyka również mnie. Wszyscy wiedzą, że zasługuję na częstszą grę, a gram w kratkę, mimo że zdążyłem strzelić już cztery gole i dać dwie asysty – mówi polski napastnik.
I tłumaczy, o co chodzi z tymi nielogicznymi ruchami: – W lidze łotewskiej obowiązują limity obcokrajowców, w jednym momencie grać może maksymalnie pięciu. Mamy dziś jedenastu zagranicznych piłkarzy, a z tego co słyszę, za chwilę jeszcze kilku przyjdzie. Za parę dni zaczynamy rywalizację w pucharach, już teraz na treningach jest 26 ludzi do grania. Po tych transferach będzie z trzydziestu. Będziemy mieli piętnastu obcokrajowców. W pucharach teoretycznie mogą zagrać wszyscy, ale w lidze dziesięciu usiądzie na ławce lub na trybunach. Nienormalna sytuacja, utrudniająca budowanie tożsamości klubu i zdrowych relacji w zespole. Nowi przyjdą przecież po to, żeby zabrać komuś miejsce w składzie. Nie mamy problemów z jakością gry czy wynikami, prowadzimy w tabeli z sześcioma punktami przewagi nad drugim miejscem i żadne większe zmiany nie są potrzebne. No ale kto bogatemu zabroni?
Co do Schirtladze, Biliński jest spokojny o jego umiejętności. – To na pewno dobry zawodnik. Przeważnie gra jako podwieszony napastnik. Porządna, silna dycha, która dużo widzi i umie kreować kolegom sporo sytuacji. Ma to “coś”, potrafi znaleźć się w polu karnym i strzelić gola. Jest wysoki i silny, bardzo trudno zabrać mu piłkę. Ma dobry strzał. Operuje przede wszystkim lewą nogą, ale z prawej też potrafi zrobić użytek. Lubiłem z nim grać, rozumieliśmy się na boisku, była chemia. Jeśli miałbym wskazać jego słabsze punkty to głównie brak szybkości. Nie zauważyłem też, żeby mimo swojego wzrostu wyróżniał się w grze głową – charakteryzuje kolegę. Z jego słów wynika, że 26-latek będzie miał za zadanie zastąpić Michała Janotę, mimo że mają zupełnie inne warunki fizyczne.
– Podpisując kontrakt w Gdyni stał się wygranym całej tej sytuacji. Jestem bardzo ciekawy, jak wypadnie w Arce. Sądzę, że poradzi sobie i będę się śmiał, gdy okaże się, że w Polsce zwojował znacznie więcej niż na Łotwie – dodaje Biliński.
Nie ukrywa przy tym, że z Gruzinem dobrze rozumiał się nie tylko na murawie. – W zasadzie od samego początku staliśmy się dobrymi kumplami. Do ostatniego dnia na Łotwie, gdy nie było mojej rodziny, spędzałem z nim najwięcej czasu. Jak każdy Gruzin, z charakteru jest specyficzny, nieraz szybko się zagotuje. Ale to fajny człowiek, na pewno momentalnie złapie kontakt z nowymi kolegami. Regularnie rozmawialiśmy o polskiej lidze. Miał znajomych z reprezentacji, którzy grają lub grali w Ekstraklasie jak Giorgi Merebaszwili, Luka Zarandia, Walerian Gwilia czy Lasza Dwali. Kilka meczów chyba nawet sobie wcześniej obejrzał przy różnych okazjach. Co do Arki, powiedziałem mu, że trafi do fajnego miasta, dobrego klubu z nowym stadionem, z wieloma kibicami. To dobre miejsce, żeby cieszyć się z gry w piłkę – podsumowuje Biliński.
Z wypowiedzi trenera Jacka Zielińskiego na oficjalnej stronie gdyńskiego klubu dowiadujemy się, że Schirtladze był obserwowany i przymierzany do Arki już wcześniej, ale wtedy nie mógł do niej trafić ze względów formalnych. Wychodzi na to, że transfer do Ryga FC miał być swego rodzaju okresem przejściowym przed przyjściem do Polski.
Zawodnik ten urodził się w Tbilisi i pierwsze piłkarskie kroki stawiał jeszcze w ojczyźnie. Do futbolu seniorskiego wchodził już jednak w Danii. Najpierw trafił do Aarhus, gdzie 6 sierpnia 2011 roku jako 18-latek zadebiutował w duńskiej ekstraklasie. Nigdy nie stał się kluczową postacią tego zespołu, nawet wówczas, gdy Aarhus po sezonie 2013/14 spadło do drugiej ligi. Wraz z końcem 2015 roku, już po powrocie klubu do elity, jego umowa wygasła. Zdecydował się wrócić na drugi szczebel i podpisał kontrakt z Silkeborgiem. Tam w końcu jego talent eksplodował. Wiosną 2016 w trzynastu meczach strzelił sześć goli, walnie przyczyniając się do awansu. W Superligaen potwierdził klasę. Wreszcie mógł się poczuć ważny i być jednym z tych, którzy ciągną grę drużyny. Miewał momenty spektakularne. W październiku 2016 zanotował nawet hat-tricka w wygranym 3:1 meczu z Viborgiem. Polecamy też jego akcję z 48. minuty, kiedy w znakomity sposób stworzył sytuację koledze.
Niestety, w drugim sezonie w ekstraklasie Silkeborg nie zdołał się utrzymać, mimo że jednocześnie znajdował się o krok od wielkiego sukcesu, jakim byłoby zdobycie Pucharu Danii. Schirtladze i spółka dotarli aż do finału, w którym zmierzyli się z Broendby. Gruzin sprytną podcinką dał swojemu zespołowi prowadzenie, lecz potem rywale zdobyli trzy bramki, z czego dwie nasz Kamil Wilczek.
W walce o utrzymanie Silkeborg przegrał decydujący dwumecz z Esbjergiem. Paradoksalnie dla Schirtladze pod względem indywidualnym był to najlepszy rok. Licząc ligę i krajowy puchar, zdobył łącznie 13 bramek i zaliczył 8 asyst. Siłą rzeczy chciał odejść po spadku, ale sezon 2018/19 zaczął jeszcze w drugiej lidze, występując w trzech spotkaniach. Umowę rozwiązał dopiero 3 września. Nowego klubu musiał więc szukać w krajach, gdzie okno transferowe było jeszcze otwarte. Mając mocno ograniczony wybór, zdecydował się na mistrza Słowacji z Trnavy. W pierwszych tygodniach dochodził do formy, ale w październiku wskoczył do składu. W fazie grupowej Ligi Europy grał od początku w rewanżach z Dinamem Zagrzeb (asysta w przegranym 1:3 meczu), Anderlechtem i Fenerbahce.
Sielanka nie trwała długo. Spartak popadł w tarapaty finansowe i w przerwie między rundami zaczął się masowy exodus. Jak wspominaliśmy, już wtedy był temat transferu Gruzina do Arki, ale ostatecznie został zmuszony poczekać. Po raz drugi musiał decydować się na transfer awaryjny i tym razem trafił źle. Ma jednak jeszcze trochę czasu, żeby okrzepnąć, a próbkę swoich możliwości dał już w sparingu z Chojniczanką, zaliczając asystę w pierwszej akcji.
Jeśli nie zawiedzie w Gdyni, zapewne przypomną sobie o nim w reprezentacji. W seniorskiej kadrze na razie ma na koncie cztery występy, ale to dość stare dzieje. Ostatnie powołanie otrzymał w październiku 2017.
PM
Fot. Arka Gdynia/Accredito