Reklama

Serb i Czech z mocnym CV. Jagiellonia szaleje z transferami

redakcja

Autor:redakcja

03 lipca 2019, 21:59 • 10 min czytania 0 komentarzy

Jagiellonia dotychczas przeprowadziła tylko jeden transfer, na który kibice mogli się zapatrywać optymistycznie. Chodzi rzecz jasna o wyciągnięcie Juana Camary z Miedzi Legnica. To było jednak szykowanie gruntu pod sprzedaż Arvydasa Novikovasa, utrzymanie liczebnego status quo, a nie ulegało wątpliwości, że jakości w ofensywie potrzeba więcej. Wiosną w dużej mierze przez brak porządnego napastnika (Stefan Scepović grał słabo, a później się rozsypał, zaś Patryk Klimala po prostu nie dawał rady) drużyna Ireneusza Mamrota mocno spuściła z tonu. Koniec końców znalazła się poza europejskimi pucharami i przegrała finał Pucharu Polski.

Serb i Czech z mocnym CV. Jagiellonia szaleje z transferami

Do pewnego momentu z roli egzekutora sumienne wywiązywał się Jesus Imaz, lecz na finiszu zmarnował dwa kluczowe rzuty karne. Alternatywy dla niego i tak wówczas nie było. Teraz na przestrzeni kilkudziesięciu godzin białostocki klub dokonał dwóch wzmocnień z przodu, które na papierze wyglądają tak zachęcająco, że aż trudno się do czegoś przyczepić. Naprawdę, życzylibyśmy sobie, żeby wszyscy obcokrajowcy przychodzący do Polski mieli na wstępie takie papiery jak Ognjen Mudrinski i Tomas Prikryl.

Pierwszy z nich ma rozwiązać problemy Jagi z obsadą pozycji nr 9. 27-letni snajper przyszedł z Cukaricki Belgrad, które skasuje 600 tys. euro plus procenty z następnej sprzedaży piłkarza. Serbski klub podał te dane w oficjalnym komunikacie, co jest dość rzadko spotykane. Jeśli nie blefuje, to Jagiellonia pobiła swój transferowy rekord. W zamian dostaje jednak specjalistę w swoim fachu. Serio.

mudrinski multi multi

Mudrinski w zakończonym niedawno sezonie strzelił 18 goli w serbskiej ekstraklasie (do tego pięć asyst). W klasyfikacji snajperskiej lepsi okazali się jedynie Ricardo Gomes z Partizana Belgrad i były piłkarz Podbeskidzia, Nermin Haskić. On w barwach FK Radnicki Nis zapakował aż 24 sztuki. Za Mudrinskim najlepszy rok w karierze, ale bynajmniej nie jedyny dobry. To zdecydowanie nie jest gość od jednego przebłysku. W ojczystej lidze ogółem zdobył 65 bramek w 163 meczach, co oznacza, że jest numerem jeden strzelców Super Ligi od momentu jej powstania w 2006 roku. Przesadnie byśmy się tym faktem nie jarali, bo przeważnie najlepsi zaraz wyjeżdżają stamtąd za granicę, a dopiero co w Pogoni Szczecin nie sprawdził się strzelec wszech czasów ligi duńskiej w osobie Duncana Rasmussena, ale trudno tę statystykę zignorować. W każdym razie Mudrinski dwucyfrową liczbę trafień notował jeszcze w sezonach 2016/17 (33 spotkania, 16 goli dla Spartaka Subotica) i 2012/13 (23 mecze, 11 goli dla Crvenej Zvezdy).

Reklama

Czas na sakramentalne pytanie: gdzie zatem znajduje się haczyk? Skoro jest taki super, co robi teraz w polskiej lidze i to w zespole, który nawet nie dostał się do pucharów? Być może za jakiś czas okaże się, że jak na Ekstraklasę nie ma on istotniejszych wad, ale w odniesieniu do wyższego poziomu – już tak. To typowy łowca bramek, silny chłop, radzący sobie w fizycznych starciach. Ma jednak swoje ograniczenia czysto piłkarskie i brakuje mu szybkości. Dostrzegł to m.in. Ricardo Sa Pinto. Były trener Legii przyszedł do Crvenej Zvezdy w marcu 2013 roku, gdy Mudrinski miał już na koncie 10 trafień w siedemnastu meczach, a zaczął od hat-tricka w debiucie, co jeszcze nikomu w dziejach „Czerwonej Gwiazdy” się nie udało.

U Portugalczyka jego rola jednak zmalała i ten szybko zakomunikował mu, że nie wiąże z nim planów w kontekście następnego sezonu. Skończyło się na tym, że chwilę później w Belgradzie nie było również Sa Pinto, ale to osobny temat.

Mudrinski w tym czasie po raz pierwszy spróbował sił na obcej ziemi. Za 800 tys. euro kupił go niemiecki drugoligowiec Greuther Fuerth, z którym podpisał trzyletni kontrakt. Co prawda na dzień dobry strzelił zwycięskiego gola z Kaiserslautern, ale nie potrafił pójść za ciosem. Miał problemy z przygotowaniem fizycznym, pracował dodatkowo z klubowym trenerem fitnessu. Nie pomagały też problemy zdrowotne. Najpierw doskwierał mu ból pleców, później zaś… zęba. Sprawa okazała się poważna, stracił przez nią parę kolejek. W pewnym momencie wydawało się jednak, że wszystko wreszcie układa się jak należy. Na przełomie października i listopada 2013 „Koniczynki” z Mudrinskim w wyjściowym składzie tydzień po tygodniu rozbiły 6:2 Erzgebirge Aue i 3:0 SC Paderborn. W tym drugim meczu Serb zdobył bramkę i dołożył asystę. – To był bardzo ważny gol dla mojej pozycji w zespole, mam jeszcze większą motywację do pracy – cieszył się, cytowany przez samego „Kickera”. Chciał wycisnąć maksa z tamtego okresu, zwłaszcza że we wspomnianym meczu z Kaiserslautern więzadła krzyżowe zerwał jeden z jego konkurentów Nikola Djurdjić.

W następnej kolejce jednak słabo wypadł z TSV 1860 Monachium i stracił miejsce w składzie. Wiosnę 2014 rozpoczął od ponownego ukąszenia Kaiserslautern, ale nic to nie dało. Wkrótce do gry wrócił Djurdjić, a Mudrinski do końca rundy zaliczył jeszcze tylko trzy występy. Trener Frank Kramer nie dawał mu szansy nawet wtedy, gdy drużyna grająca dwójką napastników gromiła 6:0 Energie Cottbus. Trochę wcześniej szkoleniowiec tłumaczył, że Serb „ma swoje atuty w polu karnym”, ale obecnie nie pasuje mu do koncepcji, a „życie to nie koncert życzeń”. Kramer wolał wystawiać w napadzie zawodników mobilniejszych i bardziej ruchliwych, niż „faceta o wyglądzie ochroniarza”, jak opisano go w jednym z tekstów. Do tego miał zastrzeżenia do zaangażowania swojego podopiecznego na treningach, któremu chyba zaczynało brakować motywacji.

Reklama

Stało się jasne, że dalsza współpraca nie ma sensu. Przygoda z 2. Bundesligą zakończyła się na czternastu występach, trzech golach i jednej asyście. Mudrinski za darmo przeszedł do szwajcarskiego Aarau. Wyszło… jeszcze gorzej, choć na starcie mocno rozbudził apetyty, bo w pierwszym sparingu ustrzelił hat-tricka z Arminią Bielefeld. W meczach o punkty pożytek z niego był znacznie mniejszy. 12 występów w lidze, trzy w krajowym pucharze – zero goli, jedna asysta. Na koniec jeszcze doznał kontuzji, dlatego nie dziwi, że nie doszło do przedłużenia rocznej umowy.

Serb przez sześć miesięcy pozostawał bez klubu i dopiero zimą 2016 zakotwiczył w Spartaku Subotica. Przerwa w grze o punkty trwała od kwietnia 2015 do lutego 2016. Okolicznością łagodzącą u Mudrinskiego jest fakt, iż wyjeżdżał z kraju w młodym wieku. W serbskiej ekstraklasie zaczął grać i strzelać już jako 18-latek. W momencie transferu do Niemiec miał 22 lata, ze Szwajcarii odchodził w wieku 24 lat. Po tamtych niepowodzeniach jednak pięknie się podniósł. Przez następne trzy i pół sezonu zdobył łącznie 47 bramek, mimo że w pierwszym sezonie w Cukarickim złamał nogę, pauzował przez kilka miesięcy i tak naprawdę przez całą wiosnę dochodził do formy.

Co ciekawe, w lipcu 2017 – po sezonie z szesnastoma golami dla Spartaka – serbskie media łączyły go z Legią. Prezes tego klubu mówił wprost, że mają oferty z Warszawy i z Trabzonsporu. Chyba trochę koloryzował, bo Mudrinski ostatecznie przeszedł do Cukaricki.

Poza boiskiem to spokojny, bezkonfliktowy gość, skoncentrowany na futbolu. Co miał nawywijać, nawywijał już dawno. W 2012 roku był jednym z reprezentantów serbskiej młodzieżówki, którzy po meczu z Anglią zostali zawieszeni na rok przez krajową federację (na mecze reprezentacyjne) za rasistowskie prowokacje, których ofiarą stał się Danny Rose. Mudrinski po latach przyznał, że była to akcja zaplanowana z zimną krwią, a dziś się jej wstydzi.

Zakładając, że mówimy już o snajperskim wyjadaczu, który wyciągnął wnioski ze wcześniejszych lekcji, trudno nie zakładać, że sprawdzi się w Białymstoku. Dla Jagiellonii jest poważną inwestycją. Już sam czteroletni kontrakt wiele mówi. W Ekstraklasie Mudrinski spotka wielu znajomych. Na samym początku kariery w Vojvodinie dzielił szatnię z Giorgim Merebaszwilim. W Crvenej Zvezdzie grał z Filipem Mladenoviciem, Marko Vesoviciem i Vukanem Saviceviciem. W Spartaku Subotica z będącym w Białymstoku już od roku Mile Savkoviciem, a w Cukaricki z nowym stoperem Lecha Poznań, Djordje Crnomarkoviciem. Zna też Marko Poletanovicia, który jest jego kolejnym rodakiem w Jagiellonii.

mudrinski jagiellonia accredito 2

Chyba dobrze się stało, że nie wyszło wcześniej sprowadzenie Norwega Kristiana Opsetha, o którego trzeba byłoby walczyć przy pomocy prawników z tureckim Erzurumsporem, utrzymującym, że zawodnik nadal ma ważny kontrakt. Mudrinski zdaje się być rozwiązaniem znacznie konkretniejszym.

***

Wzmocnieniem na skrzydło ma być natomiast Tomas Prikryl. Ten transfer jest trochę zaprzeczeniem teorii, że polskie kluby nie są już w stanie ściągać czołowych zawodników z Czech. Gość w ostatnim sezonie był jednym z topowych piłkarzy na swojej pozycji w Fortuna Lidze. W Mladzie Boleslav wykręcił świetne liczby: 9 goli i 13 asyst w 33 meczach czeskiej ekstraklasy.

To jego zdecydowanie najlepszy rok w dotychczasowej karierze, ale również nie można o nim powiedzieć, że nagle pojawił się znikąd, z jakiegoś pierdziszewa. Prikryl wcześniej m.in. spędził trzy lata w Sparcie Praga, dla której rozegrał 98 spotkań i zdobył 15 bramek. W jej barwach posmakował Ligi Europy, zmierzył się z Feyenoordem, Lyonem, Athletic Bilbao, Chelsea czy Napoli.

W czeskich młodzieżówkach uzbierał ponad 60 występów. W 2011 roku był kluczową postacią kadry U-19, która wywalczyła srebro na mistrzostwach Europy w tej kategorii wiekowej. Prikryl podczas tego turnieju strzelił trzy gole, a on i koledzy przegrali dopiero w finale z Hiszpanią. W regulaminowym czasie było 1:1, na początku dogrywki nasi południowi sąsiedzi wyszli nawet na prowadzenie, ale później dwa ciosy zadał Paco Alcacer – dziś gwiazda Borussii Dortmund. Dwa lata później Prikryl był członkiem drużyny, która rywalizowała jako gospodarz na Euro U-21. Czesi pokpili sprawę na początku, przegrywając z Danią i nie wyszli z grupy, mimo że potem pokonali Serbię aż 4:0 i zremisowali z Niemcami. Dodajmy, że nowego skrzydłowego Jagi w 2017 roku dwukrotnie powoływano do pierwszej reprezentacji Czech. Debiutu jednak nie doczekał, wszystkie mecze przesiedział na ławce.

Prikryl seniorskie grane zaczynał w Sigmie Ołomuniec i w jej barwach zadebiutował w czeskiej ekstraklasie niedługo po osiemnastych urodzinach. Po raptem półtora roku Sparta Praga kupiła go za 600 tys. euro. – Byłem jeszcze młody, mieszkała tam moja rodzina, mój tata jako „spartanin” był podekscytowany i naprawdę tego chciał. To była wielka sprawa, Sparta jest nadal największym klubem w Czechach. W tym wieku tak naprawdę nie wiedziałem, co się dzieje i zbytnio nie analizowałem. Wziąłem to, co dał mi los. Z pewnością nie żałuję tego kroku, mam z tamtych czasów świetne wspomnienia – mówił w wywiadzie dla portalu futbol.cz.

Początek okazał się nadspodziewanie dobry. Wiosną 2012 szybko wskoczył do składu i utrzymał miejsce do końca sezonu. Po czterech ligowych meczach miał już na koncie trzy gole. Później był raczej człowiekiem do rotacji, często wchodzącym z ławki, ale tak jak pisaliśmy: trzy lata w takim klubie i blisko setka meczów mają swoją wymowę. Najlepszy był rok 2014, gdy wywalczył mistrzostwo, krajowy puchar i superpuchar. W finale Pucharu Czech z Viktorią Pilzno o zwycięstwie decydowały rzuty karne. Doszło aż do dziesięciu serii. W dziewiątej do piłki podszedł Prikryl i nie zawiódł. – Byłem jednym z młodszych, ciągle odkładałem ten moment, pozostawiając to starszym i bardziej doświadczonym. Ale w końcu zostaliśmy tylko ja i Pavel Kaderabek. On nie chciał iść pierwszy, więc podszedłem i trafiłem – opowiadał. Po chwili jedenastkę zmarnował Milan Petrzela, a Kaderabek strzelił i po trofeum sięgnęła Sparta.

Pytany o europejskie puchary, od razu wymienił rywalizację z Chelsea. – Wyszliśmy wtedy z grupy Ligi Europy i w fazie pucharowej trafiliśmy na ten klub. W meczu domowym byłem widzem z powodu urazu. W rewanżu karta się odwróciła – inni byli kontuzjowani i dzięki temu rozegrałem na Stamford Bridge pełne 90 minut. Rywalizacja z takim przeciwnikiem, na takim stadionie była dla mnie najważniejszym doświadczeniem – stwierdził. Sparta powalczyła: u siebie przegrała 0:1, w Londynie zremisowała 1:1.

Najlepszy piłkarz, przeciwko któremu grał? Tutaj wskazywał na innych skrzydłowych. – Z kategorii młodzieżowych wymienię Gerarda Deulofeu. Był 2-3 lata młodszy od nas, a i tak nie mogliśmy zabrać mu piłki, grał niesamowicie. W wielkim futbolu największe wrażenie zrobił na mnie Eden Hazard. Cieszę się, że mogłem się z nim zmierzyć – odpowiadał, dodając, że dziś to właśnie reprezentant Belgii jest jego wzorem.

Gdy zaczęło dla niego brakować miejsca w Sparcie, najpierw poszedł na wypożyczenie do Dukli Praga, a później (zima 2016) definitywnie odszedł do Mlady Boleslav. W pierwszej rundzie od razu wywalczył drugi w karierze Puchar Czech, choć akurat w finale go zabrakło.

Podobnie jak Mudrinski, podpisał czteroletni kontrakt, a Jagiellonia musiała za niego zapłacić. W grudniu 2018 przedłużył umowę z Mladą, inaczej byłby teraz do wzięcia bez kwoty odstępnego. – Nie myślałem o wyjeździe gdzie indziej, mimo że miałem oferty – zapewniał wtedy. Prezes klubu mówił natomiast, że zatrzymanie tego zawodnika to jeden z elementów wdrażania nowej koncepcji w budowie zespołu, której ma on być istotną częścią. Życie pokazało jednak, że plany dość szybko się zmieniają. Prikryl zmienia otoczenie, mimo że w przeciwieństwie do Jagi Mlada wystartuje w europejskich pucharach. W fazie play-off wygrała rywalizację o Ligę Europy, pokonując w finale Banik Ostrawa, a wcześniej eliminując FK Teplice i FC Zlin.

prikryl jagiellonia accredito

Czech również będzie miał z kim przybijać piątki w tunelu przed meczami. Pomijając już fakt, że w Sigmie i kadrach młodzieżowych grał z Martinem Pospisilem – w Dukli dzielił szatnię z Martinem Chudym i Lukasem Hrosso, zaś w Mladzie minął się z Danielem Bartlem, który wywalczył awans do Ekstraklasy z Rakowem Częstochowa. O polską ligę mógł jeszcze zapytać Petera Grajciara, Jakuba Maresa, Kamila Vacka, Costę Nhamoinesu, Lubosa Kamenara czy Martina Polacka, a o samą Jagiellonię Bekima Balaja.

Na papierze Jagiellonia dokonała dwóch bardzo konkretnych zakupów, tylko przyklasnąć. Gdzieś z tyłu głowy świta nam jednak, że już nie pierwszy raz transfery białostoczan wyglądają na bardzo fajne, a na boisku już tak kolorowo nie było. Ale gdybyśmy mieli obstawiać, tym razem będzie dobrze.

PM

Fot. Jagiellonia Białystok/Accredito

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...