Polska piłka w ostatnich miesiącach nas nie rozpieszczała. Wszystko zaczęło się od klęski seniorskiej reprezentacji Polski na mundialu w 2018 roku, a potem nieszczęścia posypały się już jak z rękawa. Katastrofa w europejskich pucharach, w Lidze Narodów, ostatnio także kompletna nędza zaprezentowana przez kadrę u-20 na mundialu. Jeżeli kibic polskiego futbolu może być zatem dzisiaj z czegoś dumny – to z reprezentacji Polski do lat 21. Ta ekipa na tę dumę, przepełniającą teraz nasze kibicowskie serca, po prostu cholernie mocno zapracowała.
Gdy młodzieżówka przebrnęła baraże do mistrzostw Europy, sensacyjne eliminując Portugalię, stanowiła promyczek nadziei na lepsze jutro. Dzisiaj ten zespół jaśnieje już pełnym blaskiem. Triumf nad gospodarzami Euro, wyszarpane zwycięstwo z zespołem tak naszpikowanym gwiazdami jak Włosi, to jest naprawdę wielka sprawa. Dlatego powodów do dumy po takim starciu naliczyliśmy aż trzynaście.
I prawie każdy z tych powodów nosi imię oraz nazwisko.
POWÓD 1: Mateusz Wieteska
Pewien kibic Evertonu na Twitterze napisał: “Ten Wieteska z Polski dzisiaj był niesamowity. Colin Hendry i Jaap Stam w jednym”. Trudno chyba o piękniejszą i przy okazji trafniejszą laurkę – zawodnik Legii Warszawa w powietrzu był naprawdę doskonały. Odbierał Włochom smak życia w walce o górne piłki. Gdy mylili się inni – na końcu pojawiał się on. I rywale musieli zaczynać konstruowanie akcji od nowa. Ściana. Chyba mecz życia tego chłopaka.
Aż się przypomniał Michał Pazdan na mistrzostwach Europy w 2016 roku.
POWÓD 2: Krystian Bielik
Przecież to aż serce rośnie, gdy widzi się zawodnika grającego na takim poziomie już teraz, już na tym etapie kariery. Tytan pracy, a jednocześnie oaza boiskowego spokoju. Z jednej strony bestia w walce o futbolówkę, z drugiej strony wielka kultura w rozprowadzaniu piłki. Mimowolnie myśli od razu uciekają gdzieś dalej, bo naprawdę widać gołym okiem, że dla Bielika wielkie granie się jeszcze nawet nie rozpoczęło. Pewnie paru reprezentantów Polski będzie kiedyś wspominać występ na Euro u-21 jako jeden z najfajniejszych, albo i najprzyjemniejszy moment swojej kariery. To normalne. Lecz przed Bielikiem jeszcze dużo, dużo większe wyzwania.
A najbardziej niezwykłe w tym wszystkim jest to, że chłopak, który – jak sam przyznał – jest bardziej usatysfakcjonowany skutecznym odbiorem piłki niż golem… strzela drugą arcy-ważną bramkę dla reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy. Genialny występ. Na miarę zakwalifikowania Krystiana do drużyny gwiazd turnieju.
Panie Brzęczek, wszystko pan dokładnie obserwował, prawda?
POWÓD 3: Kamil Grabara
W pierwszej połowie miał parę nieporozumień z partnerami, obrońcy parę razy wsadzali go na konia, a on nerwowo wybijał piłkę poza pole gry. Często się mówi, że dla bramkarza najważniejsze są właśnie te pierwsze minuty, kilka pewnych interwencji, które pozwalają dobrze wejść w mecz i odpowiednio się rozkręcić między słupkami. Jednak po Grabarze trudne początki spłynęły jak woda po kaczce. Od tego chłopaka pewność siebie aż kipi. Kilka razy wybronił mecz na linii, doskonale wyłapywał dośrodkowania, dodawał partnerom otuchy w momentach, gdy oblężenie jego bramki było już ze strony rywali naprawdę zajadłe.
Grabara nie pęka. Oni nie tylko gra szefa w mediach społecznościowych, lecz na boisku po prostu nim jest.
POWÓD 4: Kamil Pestka
Nie oszukujmy się – przed turniejem wskazywano Pestkę jako najsłabszy punkt reprezentacji Polski u-21. Nawet sam Czesław Michniewicz między wierszami sugerował, że życzyłby sobie jakiegoś ciekawego konkurenta dla Kamila na lewej stronie bloku defensywnego. I takie historie pisane przez wielkie turnieje są właściwie najpiękniejsze. Chłopak skazywany na pożarcie gra tak, że chyba przypomni sobie o nim Valencia.
To może być lider Euro, jeżeli chodzi o kategorię “pozytywne zaskoczenia”. W niektórych zawodnikach atmosfera turnieju uwalnia dotychczas ukryte pokładu potencjału i Pestka jest, zdaje się, jednym z tych piłkarzy.
POWÓD 5: Filip Jagiełło
Nie był to jego mecz, ale i tak trzeba Jagielle oddać szacunek za pracę, jaką na boisku wykonał. Zadania nie miał łatwego, bo zagrał na pozycji, która niekoniecznie należy do jego ulubionych. Na tyle na ile mógł – próbował zabezpieczać prawą stronę boiska.
POWÓD 6: Patryk Dziczek
Dzisiaj nie był głównym bohaterem widowiska, lecz zostawił na murawie – kolejny raz – mnóstwo zdrowia i zaangażowania. Takich zawodników również trzeba po zwycięstwie pochwalić osobną laurką, zwłaszcza gdy mówimy o triumfie tego kalibru co pokonanie Włochów na ich terenie. Nie każdy może do triumfu dołożyć całą cegłę – niektórzy w danych okolicznościach mogą sobie pozwolić, żeby to była jedynie cegiełka. Ale bez niej cała konstrukcja by się przecież zawaliła. Dziczek zawsze wie, gdzie się w danym momencie na boisku trzeba znaleźć.
Dla rywala – drzazga w palcu. Nie da się od niego uwolnić.
POWÓD 7: Szymon Żurkowski
Miał swoje lepsze i gorsze momenty w trakcie spotkania, ale kilka razy zagrał w taki sposób, że aż podrywało z fotela. Sporo tracił, bo sporo ryzykował. To jest taki zawodnik, jakiego aż chce się oglądać w koszulce z Orłem na piersi – unika na boisku zagrań asekuracyjnych, zawsze idzie na zwarcie, do każdej piłki stara się dopaść jako pierwszy. Niepokorny i niezmordowany.
Działacze Fiorentiny chyba się po spotkaniu upewnili, czy aby na pewno wszystko im się zgadza w papierach. Taki gracz za marne cztery bańki? Teraz to wygląda na promocję.
POWÓD 8: Karol Fila
Jasna cholera, ależ on trudne miał dzisiaj zadanie. Być może nawet najtrudniejsze w dotychczasowej karierze. Największe wyzwanie zawodowe w życiu. To brzmi groźnie, czyż nie? Często przychodziło mu się mierzyć z Federico Chiesą, który nie tylko jest już w tej chwili jednym z najlepszych skrzydłowych Serie A, ale też niesamowitym boiskowym cwaniakiem. Wejście pod faul, sprytna symulka, doprowadzanie przeciwnika do skrajnej frustracji – to znaki rozpoznawcze potomka pamiętnego Enrico, który tak lubował się w upokarzaniu polskich klubów w eliminacjach do europejskich pucharów.
Zresztą, co tu będziemy dużo powiadać – Federico Chiesa w seniorskiej reprezentacji Włoch mierzył się przecież z kadrą Jerzego Brzęczka w Lidze Narodów i też wyciął wtedy biało-czerwonym kilka niezłych numerów.
I dzisiaj taki zupełnie niepozorny Karol Fila, skazywany na pożarcie, stanął na wysokości zadania. Choć warunki były niezbyt sprzyjające – taktyka trenera ewidentnie miała prowokować Włochów do tego, żeby jak najczęściej uciekali z futbolówką w boczne sektory boiska. To dokładało jeszcze naszym bocznym obrońcom odpowiedzialności. Zawodnik Lechii nie zagrał bezbłędnie, ale ostatecznie swoim boiskowym zadaniom sprostał.
POWÓD 9: Paweł Bochniewicz
Miał swoje pomyłki, nawet dość poważne. Lecz generalnie wcale nie odstawał od reszty zawodników z formacji defensywnej. Tak jak reszta – zostawił na boisku serducho. Nie każdy może być gwiazdą spotkania. Bochniewicz takową nie był, ale i tak zasługuje na słowa uznania. Odpierał ataki zawodników, którzy już teraz są gwiazdami włoskiej piłki. Dla chłopaka, któremu włoska przygoda nie do końca się udała to było na pewno bardzo ważne, udowodnić właśnie dziś swoją wartość, której być może we Włoszech wcześniej w pełni nie dostrzeżono.
I udowodnił. Właśnie na tle reprezentantów Italii.
POWÓD 10: Dawid Kownacki
W tak grającej reprezentacji napastnik nigdy nie będzie głównym aktorem boiskowego spektaklu. Co nie oznacza, że Kownacki rozczarowuje. Wręcz przeciwnie – obserwując jego grę, tym bardziej możemy być dumni. Że piłkarz na wskroś ofensywnie usposobiony jest w stanie poświęcić osobiste ambicje dla dobra drużyny i po prostu na boisku harować, harować i jeszcze raz harować.
Opaska kapitańska na ramieniu Kownackiego naprawdę wiele dla tego zespołu znaczy. To boiskowy lider, nawet gdy nie strzela bramek.
POWÓD 11: Sebastian Szymański
Dziś pokazał, jak gigantyczne drzemią w nim możliwości. Po pierwsze – techniczne. Po drugie – motoryczne i wydolnościowe. A po trzecie, a może to jest nawet najważniejsze – mentalne. Szymański na każdym polu był arcy-ważnym zawodnikiem dla zwycięstwa odniesionego przez biało-czerwonych. W pewnym momencie do kolejnych sprintów zmuszał się już chyba wyłącznie ambicją.
Gigantyczna robota wykonana na murawie. Dał z siebie 200%. Po prostu szacun.
POWÓD 12: rezerwowi
Nie mieli łatwo, żeby w ogóle na boisku zaistnieć. W drugiej połowie reprezentacja Polski broniła się wręcz rozpaczliwie. Ale Adam Buksa i Konrad Michalak swoje taktyczne zadania wypełnili, ich świeżość bardzo się przydała w obronie korzystnego rezultatu. Zresztą – piłkarzom, z których Czesław Michniewicz nie skorzystał także należą się słowa pochwały. Włącznie z Bartoszem Kapustką, który na turniej pojechał mimo kontuzji.
Siła reprezentacji u-21 opiera się na tym, jak mocna i zgrana jest ta grupa ludzi. To też napawa dumą, gdy widzi się, że dla tej ekipy hasła w stylu “jeden za wszystkich” to nie jest tylko pusty slogan.
POWÓD 13: Czesław Michniewicz i sztab
Nieco prześmiewcze określenie “polski Mourinho” nabrało po dzisiejszym spotkaniu innego znaczenia. Bo selekcjoner Czesław Michniewicz nauczył reprezentację Polski grać w taki sposób, z jakiego zasłynął przed laty wielki Portugalczyk. I kadra potrafi te taktyczne wskazówki z powodzeniem stosować na mistrzostwach Europy. Czy to był piękny futbol? Może i nie. Ale było w grze biało-czerwonych tak wiele samodyscypliny, mądrości, poświęcenia i wojowniczości, jak tylko może sobie życzyć kibic.
Włosi grali dzisiaj jak młodzieżówka. Polacy – jak starzy wyjadacze. Zmuszali przeciwnika do cierpienia, choć to przecież oni sami powinni cierpieć, notorycznie stłamszeni i pozbawieni piłki. Michniewicz i jego współpracownicy zbudowali na mistrzostwa Europy wspaniałą drużynę. Wiodący piłkarze – jak Bielik czy choćby Żurkowski – oczywiście w niektórych momentach jaśnieją talentem bardziej niż reszta, ale nawet ci z pozoru słabsi zawodnicy wyciskają z siebie na boisku absolutnego maksa, albo i przekraczają swoje możliwości. Trzeba za to szkoleniowca docenić.
***
Panowie – po waszym zwycięstwie rozpiera nas dzisiaj duma. Dawno tego nie przeżywaliśmy, zatem, tak po prostu: dziękujemy!
fot. FotoPyk