Bardzo długo Lechii udawało się wiele. Zespół przegrywał od święta, tracił mało goli, wygrywał te spotkania, które zapowiadały się co najwyżej na remis, a to przecież spora sztuka. Mistrzostwo Polski przestało być w pewnym momencie głupim wymysłem, tylko stało się namacalnym celem. W końcu Lechii zabrakło najzwyczajniej w świecie pary, wąska kadra wyszła jej bokiem, przez co uciekł i Piast, i Legia. Mogło być wybitnie, skończyło się bardzo dobrze.
FABUŁA
Pamiętamy, co się działo z Lechią w jeszcze poprzednim sezonie. Z gorszą kadrą niż w 16/17 nie poradził sobie Nowak, zmienił go Owen, który nie poradził sobie z niczym i dopiero przyjście Stokowca dało Lechii jakikolwiek impuls, a ten w konsekwencji dał utrzymanie. Natomiast czy ktokolwiek myślał, że gdańszczan czeka aż taki sezon? Chyba tylko ci najbardziej nakręceni kibice, którzy i w starciu z przykładowym Liverpoolem widzieliby szanse na jakieś sympatyczne 2:0 do przodu. Lechia przecież nie wzmocniła wyraźnie kadry, dlatego obstawiano ją w pierwszej ósemce, ale bardziej w miejscach pięć-osiem niż jeden-trzy. Taki figiel!
OSCAROWA ROLA
Dusan Kuciak miał mecze w tym sezonie, w których bronił jak opętany i wówczas piłkarze drużyny przeciwnej mogli się zastanawiać, czy w ogóle jest sens dalej oddawać strzały na bramkę, bo przecież ten czarodziej i tak to wyjmie. 16 czystych kont, cuda dokonywane choćby w starciach z Cracovią i Piastem u siebie, kiedy Lechia była gorsza, a i tak wygrywała z przeciwnikami, nie tracąc żadnej bramki. No, totalną metamorfozę przeszedł Słowak, bo rok temu w ogóle temu zespołowi nie pomagał i wydawało się, że to Alomerović będzie numerem jeden. Owszem, Zlatan bronił co jakiś czas, ale to jednak Kuciak grał pierwsze skrzypce w biało-zielonej bramce.
CZARNY CHARAKTER
Konrad Michalak najlepsze liczby dał gdańskiej księgowej, której milion euro rozwiąże masę problemów. Naprawdę, czasem myślimy, że Mariusz Piekarski sprzedałby lód Eskimosom albo Mateusza Lewandowskiego do 2. Bundesligi, tak jest w swoim fachu zgrabny. Przecież Michalak w tym sezonie nie wyglądał na piłkarza, który byłby wart nawet 10 razy mniej od tej bańki. Pewnie, ma gość gazicho, ale futbol to nie jest wyścig na 100 metrów, tu trzeba często coś podać i czasem coś strzelić. No, a Michalak skończył sezon z jednym golem i jedną asystą, zresztą te liczby wykręcił dopiero pod koniec grania. Lechia latała tylko na lewym skrzydle, prawe nie dawało rady, a jednak to prawoskrzydłowy wyjeżdża jako pierwszy. Niebywałe.
DRUGI PLAN
Lukas Haraslin. Nie „oscarowa rola”, bo wiosną Słowak jednak przygasł i poza meczami z Legią i Rakowem, raczej nie dawał swojej drużynie konkretów. Wiatr był, owszem, ale bramek i asyst, w takich rozmiarach jak w pierwszej rundzie, brakowało. Skończył więc ten sezon pomocnik z czterema golami i pięcioma ostatnimi podaniami, dlatego nie mamy wątpliwości, że nad wykończeniem swoich akcji musi popracować, jeśli chce błyszczeć za granicą. Wszyscy oczywiście doceniamy jego niebanalny wpływ na postawę gdańszczan, bo ciągle robił przewagę na swoim skrzydle, ale lepsze liczby zdecydowanie by się mu przydały. Natomiast Haraslin ma taki potencjał, że kozackie numerki z pewnością jest w stanie kręcić.
MONTAŻ
Co tu dużo gadać – Piotr Stokowiec wykonał fantastyczną pracę, skoro zrobił brązowy medal i dorzucił Puchar Polski. Lechia takiego sezonu w swojej historii nigdy nie widziała, jak był brąz, to nie było Pucharu, jak był Puchar, to nie było medalu, bo nie mogło być, skoro ekipa Jastrzębowskiego występowała pod ekstraklasą. Owszem, niektóre decyzje Stokowca dziwiły, jak szybkie zdjęcie Haraslina kluczowego meczu z Legią, być może był to nawet błąd, ale… chyba nie wypada się czepiać. Z szerszą kadrą Stokowiec miałby większe szanse na mistrza, zabrakło mu wsparcia zimą, a nie umiejętności szkoleniowych.
MOMENT, W KTÓRYM SCENARZYSTA POPŁYNĄŁ
No właśnie: możemy sobie gdybać, co by było, gdyby Lechia ściągnęła choć jednego piłkarza zimą. Takiego, który dałby jakość na kierownicy, ponieważ Wolski doznał kontuzji, a Lipski często wyglądał apatycznie i anemicznie. Pewnie – gdańszczanie nie mieli wówczas forsy do szastania, ale czy Wisła Kraków miała? No, nie, a udało się jej pozyskać takiego Savicevicia, który mógłby w Lechii rozwiązać wiele problemów z obsadą ofensywnego pomocnika. Szkoda. Ta pasywność chyba zabiła mistrzowskie marzenia klubu.
EFEKTY SPECJALNE
Jeden z momentów, w którym Augustyn był Augustynem, bo w gruncie rzeczy przez cały sezon daleko mu było do Augustyna (i dobrze).
DIALOGI, KTÓRE PRZEJDĄ DO HISTORII
Wkurwiony Kuciak, wiadomo:
NAGRODA NA GALI
Sławomir Peszko, Miłosz Przybeczki, Daniel Mąka, Kamil Mazek. Miło nam ogłosić, że do panteonu jeźdźców bez głowy dołącza…
(słychać bębny w oddali, tłum skanduje jego imię)
… Konrad Michalak!