Nawet teraz nie wszyscy zdali egzamin. Noty za Tahiti

redakcja

Autor:redakcja

26 maja 2019, 23:36 • 5 min czytania

Kadrowicze Jacka Magiery nie mieli prawa nie wygrać łatwo z Tahiti, po prostu zrobili swoje. Siłą rzeczy przy ocenianiu poszczególnych zawodników bierzemy pod uwagę, że poprzeczka była zawieszona wyjątkowo nisko i na następny mecz z równie słabym przeciwnikiem długo w swojej karierze poczekają. Niektórzy na pewno mogli być dziś w miarę zadowoleni ze swojej gry, ale są też przypadki gagatków, którzy nawet w takich okolicznościach rozczarowali.

Nawet teraz nie wszyscy zdali egzamin. Noty za Tahiti
Reklama

Skala ocen tradycyjnie od 1 do 10, wyjściowa 5.

Radosław Majecki (6) – Nudził się przez cały mecz, aż tu nagle w 83. minucie świetnie obronił strzał, którego autorem był Tutehau Tufariua. To jednak byłby wstyd, gdyby Tahiti władowało nam gola.

Reklama

Jakub Bednarczyk (6) – Duży plus za ofensywę. Nim wspaniałym uderzeniem dał nam prowadzenie, powinien mieć już asystę, gdy przytomnym wycofaniem piłki stworzył znakomitą okazję Zylli. Później jeszcze kilka razy zaprezentował się z dobrej strony, a na początku drugiej połowy znów pokazał, że ma kopnięcie. Walnął z dystansu i bramkarz rywali musiał się wysilić. W tyłach już tak dobrze nie było. W paru akcjach został łatwo ograny, a w doliczonym czasie pierwszej połowy fatalnie wycofywał piłkę, co w starciu z kimś lepszym prawdopodobnie skończyłoby się co najmniej stuprocentową okazją dla przeciwnika.

Serafin Szota (5) – Zaliczyłby asystę w 24. minucie, gdyby po jego dalekim zagraniu Zylla trafił do siatki zamiast w poprzeczkę. Przeważnie był poprawny w defensywie, aczkolwiek zdarzały mu się poważne błędy, jak bardzo złe wyprowadzenie piłki w 31. minucie. To też on w największym stopniu byłby winny utraty bramki, gdy klasę pokazał Majecki. Wyszedł ze strefy i nie zdołał przeciąć podania, które trafiło do Tufariuy. No i cały czas mamy w pamięci obrazek z początku drugiej odsłony, gdy będąc pod lekką presją Tahitańczyka przy linii bocznej bezceremonialnie wybił piłkę na aut zamiast ponownie podać do Majeckiego.

Jan Sobociński (6) – Ogólnie nieco solidniejszy niż Szota, choć zebrałby mnóstwo krytyki, gdyby jego naiwny faul w 16. minucie miał poważniejsze konsekwencje. Zupełnie niepotrzebnie przewrócił napastnika gości, którzy dostali rzut wolny z dobrej pozycji. Na szczęście bardzo źle go wykonali. Stoper ŁKS-u pokazał, że dobrze czuje się w wyprowadzeniu piłki, choć czasami przesadzał i zabierał się za to w nieoptymalnym momencie, wrzucając „na konia” swoich kolegów z zespołu, którzy nie mieli marginesu błędu. Z Tahiti jeszcze przechodziło, z kimś mocniejszym nie przejdzie.

Adrian Stanilewicz (4) – W obronie było w miarę przyzwoicie, poza okropną stratą z 63.  minuty, gdy grał już w środku pola. Mieliśmy szczęście, że będący w polu karnym Tahitańczyk trafił w Sobocińskiego. Jeśli chodzi o ofensywę, do przerwy w zasadzie w niej nie istniał. Chyba zwrócono mu na to uwagę, bo po zmianie stron często się udzielał z przodu, ale jakość dośrodkowań pozostawiała trochę do życzenia. Na tle tak słabego rywala nie zaplusował.

David Kopacz (3) – Dostał prawie godzinę i wtopił się w tłum. Gdzieś tam wyszedł mu ładny przerzut i tyle. Nic dziwnego, że jako pierwszy powędrował do boksu.

Adrian Łyszczarz (5) – Widać było, że jest jednym z bardziej ogranych zawodników w piłce seniorskiej. Z drugiej strony, gdybyśmy go oceniali jako skauci, widzielibyśmy już niewielki potencjał na dalszy rozwój względem kilku innych kolegów. Trzeba mu jednak oddać, że mniej więcej zapewniał równowagę w środku pola. Nieźle bił rzuty wolne. Raz inteligentnie zagrał wzdłuż bramki, ale nikt nie przeciął podania. Później po jego strzale bramkarz musiał wybijać na róg. W pierwszej połowie wyszła mu akcja, w której przeszedł kilku rywali, ale finalne dośrodkowanie nie znalazło adresata. Łyszczarz był aktywny, często próbował strzałów, zawsze jednak czegoś brakowało. A jak już miałby asystę, akurat odgwizdano mu spalonego.

Bartosz Slisz (5) – Potwierdził, że czytanie gry jest jego wielkim atutem. Parę razy zaimponował inteligentnymi odbiorami, od jednego z takich zaczęła się akcja na 2:0. Bywały też gorsze chwile, jak okropne przyjęcie w prostej sytuacji, co skończyło się autem dla Tahiti. Nawet zazwyczaj spokojny Jacek Magiera zareagował wtedy nerwowo. Pomocnik Zagłębia został dość szybko zmieniony, zapewne w ramach oszczędzania sił przed Senegalem.

Marcel Zylla (6) – Mamy mieszane uczucia. Z jednej strony fartownie trafił na 2:0, asystował Steczykowi na 3:0 i to po jego podaniu Benedyczak na raty ustalił wynik. Z drugiej, jak na zawodnika z opinią technicznego za dużo było u niego prostych błędów w rozegraniu, złych przyjęć piłki i nonszalancji, z której brało się sporo nieoptymalnych wyborów. Wiadomo, że ogólnie się wybronił, ale pewne wątpliwości pozostają, dla nas ciągle jest znakiem zapytania.

Nicola Zalewski (6) – Po pierwszej połowie sprawiał niewiele lepsze wrażenie niż Kopacz. Bardzo nerwowy początek, dużo strat, widać było, że jest młodszy niż pozostali. Dopiero w 25. minucie wreszcie coś pokazał, gdy wywalczył rzut wolny na skrzydle przed polem karnym. Po chwili oddał mocny acz niecelny strzał. Ciśnienie powoli z niego schodziło i prostopadłym podaniem napędził akcję zakończoną drugim golem. W drugiej odsłonie Zalewski złapał luz i zaczął się prezentować najefektowniej ze wszystkich. Z łatwością dryblował, inteligentnie współpracował z partnerami, piłka go słuchała. Ukoronowaniem ładna asysta na 4:0. W końcówce już trochę nie wyrabiał fizycznie, ale coś ten chłopak w sobie ma. Czekamy na potwierdzenie, gdy stopień trudności będzie większy.

Dominik Steczyk (7) – Podobała się jego efektywność i inteligencja w grze. Strzelił trzy gole, z czego dwa uznane. Nawet przy tym anulowanym wszystko zrobił jak trzeba wbiegając w tempo, ale na spalonym znajdował się podający Łyszczarz. Do tego Steczyk asystował Zylli na 2:0 i odgrywał ważną rolę przy kilku kombinacjach zakończonych bardzo dobrymi sytuacjami (pierwsze pudło Zylli, słupek Benedyczaka). Jedyny wyraźniejszy mankament to problemy z grą tyłem do bramki. Za często tracił wtedy w piłkę, a chodziło przecież tylko o obrońców Tahiti.

Adrian Benedyczak (6) – Wszedł i robił dużo zamieszania. Łatwo dochodził do sytuacji. Raz ostatecznie „spalił”, innym razem strzelił w słupek, ale drogę do siatki udało mu się znaleźć, kiedy uderzał na raty w 74. minucie. Po faulu na nim Hennel Tehaamoana (czy jakoś tak) obejrzał drugą żółtą kartkę.

Adrian Gryszkiewicz (bez oceny) – Jedna fajna wrzutka. Niczego nie zepsuł, niczym szczególnym nie zaimponował.

Michał Skóraś (bez oceny) – Podawał do Benedyczaka, który strzelił w słupek.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama