Reklama

Jestem oazą spokoju. Wyciszonym kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora

red6

Autor:red6

18 maja 2019, 18:16 • 3 min czytania 0 komentarzy

No i pozamiatane – Wisła Płock zostaje w Ekstraklasie, a wertepy prowadzące na pierwszoligowe stadiony odświeży sobie Miedź Legnica. Co prawda Paweł Mogielnicki z portalu 90minut.pl przed tym meczem wyliczył, że szanse na odwrotny scenariusz to mniej więcej 3%, ale skłamalibyśmy pisząc, że Nafciarze ligowy byt przyklepali szybko, łatwo i przyjemnie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Z perspektywy wszystkich sympatyzujących z płockim klubem mecz z Zagłębiem Sosnowiec ciągnął się niemiłosiernie, był cholernie trudną przeprawą i z przyjemnością miał mniej więcej tyle wspólnego co cios pod żebro od rzezimieszka w ciemniej uliczce. 

Jestem oazą spokoju. Wyciszonym kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora

O ile Miedź Legnica poszła w Krakowie na noże, o tyle Wisła Płock może i taką ochotę miała, ale maksymalnie przez kilkanaście, może kilkadziesiąt minut. Leszek Ojrzyński zakazał piłkarzom szukania informacji o wyniku rywali, mieli po prostu wyjść i powalczyć o pełną pulę. Takie nastawienie mogły też sugerować jego zmiany, bo po ledwie godzinie wpuścił na boisko i Oskara Zawadę, i Karola Angielskiego, ale nie dowierzamy, że kolejne minuty niczego nie zmieniły.

Zaczęło się murowanko i to takie nieszczególnie szczelne, bo pewne rzeczy zostały pozostawione przypadkowi i formie piłkarzy zdegradowanej drużyny. Na dobrą sprawę już wcześniej Zagłębie Sosnowiec potrafiło pokazać pazur. Na przykład wtedy, gdy sędzia pozwolił Ryndakowi wyjść sam na sam z Żynelem i zapakować piłkę do siatki – dopiero po tym użył gwizdka i pokazał spalonego. Z dystansu spróbował też Możdżeń, swojego gola szukał wyglądający na tle rywali jak tur Sanogo, a jeszcze na początku drugiej połowy pod ladę zapakował Pawłowski, ale też pewnie interweniował bramkarz Wisły.

Zawału kibice z Płocka prawie dostali jednak w 80. minucie – Sanogo wygrał kolejny pojedynek z obrońcami, wrzucił, a akcję zamykał Ryndak. Miał na głowie piłkę meczową i – jak stawiamy – honorowe obywatelstwo Legnicy.

Trafił w poprzeczkę.

Reklama

Jeśli słyszeliście jakiś huk, to prawdopodobnie były to kamienie spadające z serc ludzi związanych z Wisłą. Mógł im tego oszczędzić na początku meczu Furman strzelający wolne, powinien im tego oszczędzić Merebaszwili, którzy między innymi nie skorzystał z prezentu od Gressaka, swoje szanse mieli Szwoch czy w samej końcówce Angielski, ale generalnie rację miał kapitan Wisły Płock w wywiadzie – o stylu chcą po prostu zapomnieć.

O całym sezonie też w teorii powinni, bo momentami wyglądało to tak, jakby władze rzucały sobie następujące wyzwanie – czy da się podjąć jeszcze gorszą decyzję? Okazywało się, że jak najbardziej. Piłkarzy też w żadnym wypadku nie rozgrzeszamy – nie każdy z nich może dziś stanąć przed lustrem i powiedzieć, że zrobił w tym sezonie tyle, ile potrafił. Dlatego radzimy nie zapominać. Niech ten sezon będzie przestrogą.

A Zagłębiu w sumie należą się ciepłe słowa za ten mecz, ale pamiętając o tym, jaki sezon to poprzedził, chyba nic więcej nie wydusimy.

[event_results 584573]

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...