Pisaliśmy dziś, że zwycięzca meczu Zagłębie Lubin – Cracovia prawdopodobnie będzie naszym czwartym pucharowiczem. No więc wszystko wskazuje na to, że zostanie nim zespół z Krakowa. “Pasy” po raz drugi w tym sezonie wygrały na lubińskim stadionie 2:1 i jeśli nie potkną się u siebie z Pogonią, zajmą czwarte miejsce w tabeli.
Bardzo długo odnosiliśmy wrażenie, że oglądamy jakiś pokaz gry bez piłki, w którym chodzi tylko o bieganie, walkę i wślizgi. Pierwsza połowa to jakiś koszmar, nie działo się nic godnego uwagi. Przyjęcie, podanie, strata, wślizg, laga i powtarzamy. Jedynie Damian Dąbrowski na tym tle wyróżniał się na plus. Z pewnością zakończył spotkanie z bardzo dużym procentem celnych podań, a często nie chodziło o oczywistości, zagrania na alibi do najbliższego po trzech sekundach namysłu. Ukoronowaniem jego dobrej gry była asysta przy decydującym golu.
Tak, w drugiej odsłonie padały gole. Dąbrowski w doliczonym czasie przejął piłkę, którą po mocnym strzale Mateusza Wdowiaka sparował Konrad Forenc. Patryk Szysz i Filip Starzyński nie mogli się zdecydować, kto prędzej ma do niej ruszyć, z czego skorzystał pomocnik Cracovii. Dograł do Javiera Hernandeza, a ten po minięciu obu stoperów Zagłębia spokojnie wykończył akcję. Pierwsza bramka dla gości również padła przede wszystkim przez proste błędy dwóch zawodników “Miedziowych”. W tym wypadku żegnającego się z miejscową publicznością Filipa Jagiełły i Bartosza Slisza. Jeden niedokładnie podał, drugi nie zdołał przyjąć i poszła kontra. Zaczął Wdowiak, potem podawał Cabrera, a całość strzałem z osiemnastu metrów przy słupku sfinalizował Hernandez.
Kolejny raz przekonaliśmy się, jak dwójka Hiszpanów jest dla Cracovii istotna. Cabrera i Hernandez łącznie zdobyli 24 bramki z ogółem 45, które ma na swoim koncie drużyna Michała Probierza – czyli ponad połowę. Niesamowita zależność i jeśli “Pasy” mają wejść do pucharów, naprawdę mocno trzymamy kciuki, żeby Cabrera został przy Kałuży.
Inaczej będzie problem, bo innego napastnika gwarantującego określony poziom obecnie Cracovia nie posiada. Filip Piszczek dał tragiczną zmianę. Najpierw wyszedł w zasadzie sam na sam, ale tak wolno i nieporadnie zabierał się z piłką, że szybko został doścignięty i koniec zagrożenia. Po chwili natomiast totalnie bezmyślnie pociągał rywala za koszulkę, gdy Filip Starzyński dośrodkowywał z rzutu wolnego. Skończyło się bezdyskusyjnym rzutem karnym, który Starzyński pewnie wykorzystał, doprowadzając do wyrównania. Wcześniej lider ofensywy Zagłębia powinien mieć asystę. Świetnie wycofał na 10-11 metr do Bartłomieja Pawłowskiego, ale ten fatalnie spudłował. Skrzydła “Miedziowych” znów zawiodły. Damjan Bohar całościowo jest transferem na wielki plus, ma dziewięć goli i sześć asyst, ale na finiszu stracił formę. To jego trzeci z rzędu słaby występ.
Podopieczni Probierza kolejny raz w tym sezonie zafundowali swoim kibicom huśtawkę nastrojów. Pod koniec kwietnia nie wytrzymali meczowego maratonu, doznali trzech porażek w ciągu tygodnia, ale podnieśli się w decydującym momencie i teraz świętują trzecie kolejne zwycięstwo. W niedzielę wystarczy pokonać Pogoń u siebie i będą puchary. Nie mówimy o formalności. “Portowcy” nie walczą już o nic konkretnego, a mimo to dopiero co zatrzymali Legię i Piasta. Z drugiej strony, Cracovia na własnym stadionie straciła wiosną zaledwie trzy punkty. Ma wszystko w swoich rękach, w razie niepowodzenia winnego będzie musiała poszukać w lustrze. Zagłębie zawaliło sprawę, ale jeszcze może podstawić nogę Legii na zamknięcie sezonu.
A, dodajmy, że “Pasy” bez remisu w Ekstraklasie pozostają od dwudziestu kolejek!
[event_results 583822]
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl