Reklama

Dziś pogadanki przy płocie nie będzie. Śląsk wygrywa arcyważny mecz

redakcja

Autor:redakcja

11 maja 2019, 18:15 • 5 min czytania 0 komentarzy

Arcyważne spotkanie zakończone arcyważnym zwycięstwem. Coś nam podpowiada, że dzisiaj kibice Śląska nie będą zdzierać koszulek z wrocławskich zawodników, a Marcin Robak nie będzie wzywany na solo za salą gimnastyczną. Śląsk ma utrzymanie w swoich rękach, a na dwie kolejki przed końcem sezonu w strefie spadkowej zameldowała się Wisła Płock.

Dziś pogadanki przy płocie nie będzie. Śląsk wygrywa arcyważny mecz

W pierwszej połowie nikt nie kalkulował, co było przyjemne i sprzyjało zupełnie radosnemu widowisku. Zarówno Śląsk jak i Wisła od pierwszych minut zdradzały trzypunktowe ambicje.

Śląsk zaczął tak dobrze, jak Żynel zaczął źle. Młody golkiper płocczan – ale też nie jakiś chłopaczek z lekcjami przyry na poniedziałek, dwadzieścia jeden lat, w tym wieku gra się poważnie w piłkę – był elektryczny jak trakcje kolejowe. Gdy Śląsk zagrywał szereg świec w pole karne Wisły, w pierwszej chwili chciało nam się śmiać. Przecież takie lagi muszą padać łupem bramkarza. Golkiper ma cały mezozoik czasu i dzięki łapskom zdecydowanie najlepszy zasięg. Jest skazany na to, by łapać piłki jak wilk jajka do koszyczka w radzieckiej odpowiedzi na GameBoya.

wilk_jajka

Tak wyglądał radziecki GameBoy jak ktoś zapomniał albo urodził się po 2017

Reklama

Ale Żynel , już przy jednej z pierwszych wrzutek kompletnie się pogubił i ostatecznie laga na bałagan skończyła się pustą bramką i bajeczną Urygi. Czapki z głów panowie i panie przed tym co zrobił gracz Nafciarzy: soczyste uderzenie Augusto, mierzone, celne, ale Uryga rzuca się i pewnie interweniuje swoją dyńką. Niestety dla Wisły, nie zawsze głowa Urygi ma szansę wszystko poratować – niedługo później krótkie rozegranie kornera, wrzutka na długi słupek a tam spod ziemi wyrasta Cholewiak. Widzieliśmy niemal taką samą bramkę w zeszłej kolejce, kiedy Cholewiak pokarał Sosnowiec. Ktoś tu nie odrobił lekcji.

Po wyjściu na 1:0 Śląsk postanowił, że w sumie to jest zadowolony, a teraz by sobie chętnie odpoczął i czy ktoś nie ma leżaków, drinków z palemką i parasolką. Oczywiście ciut – ale tylko ciut – przesadzamy, niemniej Wisła Płock dość gładko doszła do głosu. Czasem dochodziła dzięki błędom indywidualnym, których było dziś co nie miara z obu stron, i jeszcze przed trafieniem na 1:0 Szwoch wyszedł sam na sam po komediowym ustawieniu defensywy Śląska. Czasem dzięki stałemu fragmentowi Furmana, czasem dzięki zupełnie niezłemu rozegraniu, czasem po strzale z dystansu Szwocha. Patrzyliśmy co wyczynia Śląsk, jak Pawelec daje się zdominować w powietrzu, jak Celeban zapomina pokryć, i wtedy uderzyło nas: w formacji defensywnej Śląska są sami byli reprezentanci Polski. Jasne, Golla zagrał tylko raz, Pawelec dwa razy, obaj w jakichś sparingach z Doliną Muminków, ale jednak. Można by wymagać jednak od – było nie było – reprezentacyjnej formacji nieco więcej, a tymczasem Stevanovic wszedł w pole karne jak w masło i ładnie wykończył. 1:1.

Tyle Śląsk miał szczęścia, że boki obrony Wisły – wspaniały duet McGinga i Garcia – też raczej miały dzisiaj niewiele wspólnego z piłką nożną, bo skoro robisz z Brozia polską odpowiedź na Marcelo, to może twoją przyszłością jest żużel, pójście śladami Tony’ego Rickardssona. To dzięki rajdowi byłego legionisty Śląsk wywalczył rzut wolny, po którym Mączyński huknął w poprzeczkę.

Huknął przed przerwą jeszcze Golla w nogi rywala, ale Kwiatkowski zapomniał kartek.

Screen Shot 05-11-19 at 04.18 PM

Szczerze mówiąc, po zmianie stron spodziewaliśmy się, że Wisła Płock poczuje krew i ruszy do ofensywy. Ewidentnie trzy punkty były na Śląsku do wyrwania. Ale mecz jako całość dość oklapł, w czym duża zasługa Nafciarzy. Śląsk, koślawo bo koślawo, ale próbował nacierać, czego dowodem choćby kąśliwy strzał Picha z dystansu. Wisła Płock natomiast w drugiej połowie nie oddała ANI JEDNEGO CELNEGO STRZAŁU, choć sama sobie udowodniła wcześniej, że wrocławianie nie stanowią dzisiaj defensywnego monolitu. Należy oczywiście docenić obronę Śląska za rehabilitację, ale zapadną nam w pamięć rzuty wolne Furmana z pięćdziesięciu metrów jako pomysł Wisły Płock na strzelenie gola. Rozumiemy, że przy rzucie wolnym warto posłać obrońców do przodu, ale jeśli każdy faul to próba wstrzelenia piłki zaczyna robić się komicznie. Serio, Furman ustawiał piłkę w kole środkowym, a potem zagranie na aferę. Gdzieś są granice szukania prostych rozwiązań i Wisła Płock je przekroczyła. Pełna fantazji przewrotka Zawady ze strzałem w okolice chorągiewki wiele nie zmienia.

Reklama

Ofensywna indolencja Wisły porażała, w końcu jak na ironię to Śląsk strzelił po stałym fragmencie gry. Augusto nie z pierwszym dzisiaj dobrym dograniem – wcześniej stworzył wrzutką stuprocentową okazję Celebanowi – w powietrze wyskakuje Robak, przeczołguje Urygę w powietrzu i robi się 2:1. Znowu jednak zwrócimy uwagę na Żynela. To była piłka ostro bita, ale na piąty, szósty metr. To musi być królestwo golkipera. Tymczasem Żynel zrobił krok do przodu, tak jakby chciał wyjść do piłki, a potem się wrócił i został na linii. Naszym zdaniem tyle zrobił już złych interwencji tego dnia na przedpolu, że zwyczajnie się wystraszył.

Wisła Płock tylko raz miała szansę na odwrócenie wyniku, Merebaszwili miał czystą pozycję w polu karnym, ale pięknym – równym interwencji Urygi z pierwszej połowy – wślizgiem strzał zbił na rykoszet Wojciech Golla. Interwencja kolejki, ba, dla Śląska może interwencja sezonu. Potem Nafciarze patrzyli tylko jak Śląsk czeka na ostatni gwizdek, a symbolem ich bezradności strzał (jeśli to był strzał, bo nie wiadomo co to było) Dźwigały z 40 metrów. Mógł tylko rozbawić, miejmy nadzieję, że również Jerzego Brzęczka.

Śląsk ma wynik, Śląsk ma trzy punkty, Śląskowi dzisiaj żaden kibic nie może odmówić determinacji. Była ofiarność w obronie, była ofiarność w ofensywie i jak na WKS całkiem sporo wykreowanych sytuacji, bo jak na WKS to był niezły mecz. Nie zdziwimy się, jeśli w perspektywie finisz okaże się kluczem do utrzymania. Ojrzyński natomiast ma poważny ból głowy, bo przecież jeszcze przed chwilą wydawało się, że Wisła Płock powoli będzie się urywać z gry o spadek, tymczasem znowu zameldowała się w oku cyklonu. Mieć tyle jakości w pomocy, a zagrać taką padlinę w drugiej połowie – duża sztuka.

[event_results 582409]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...