Reklama

Weszło wybiera. Mundialowa jedenastka odkryć

redakcja

Autor:redakcja

15 lipca 2014, 10:49 • 7 min czytania 0 komentarzy

Jedni przed mistrzostwami byli znani trochę bardziej, inni odrobinę mniej. Nie każdy z nich w Brazylii wraz ze swoją reprezentacją wykręcił kosmiczny wynik, natomiast jako jednostki – zdecydowanie podbili swoją wartość i broń Boże nie zdziwi nas, jeśli za moment zmienią kluby na te z wyższej piłki. Wyskoczyli jak króliki z kapelusza. Na mundialu dołączyli do najlepszych, no – niektórzy może jeszcze nie, ale są bliżej niż dalej. Jak to zazwyczaj bywa przy wielu podobnych podsumowaniach, wszystkim gustom się nie dogodzi. Dlatego my postanowiliśmy dogodzić swoim, z założeniem, że przecież każdy z was swoją jedenastką może podzielić się w komentarzu.

Weszło wybiera. Mundialowa jedenastka odkryć

Wybaczcie, od razu na wstępie, że nie uświadczycie w tym tekście jedenastu heroicznie walczących Kostarykan, tylko ledwie jednego. Zabraknie Chilijczyków, lecz nie ze względu na nasze widzimisię, lecz z uwagi na fakt, że… pierwsze skrzypce grali ci najbardziej znani – Sanchez czy Vidal. Przed wami nasze zestawienie, pierwsze i zarazem jedno z trzech. W kolejnych częściach jedenastka rozczarowań, a na koniec – ta najlepsza z najlepszych.

Keylor NAVAS

Ten mundial bezsprzednie należał do golkiperów. O ile najbardziej spektakularny występ – to chyba dobre określenie – zaliczył Tim Howard, o tyle w gronie tych, którzy najczęściej, w zasadzie w każdym kolejnym meczu ratowali skórę swoim kolegom z obrony,był duet Guilhermo Ochoa-Keylor Navas. Koniec końców postawiliśmy na tego drugiego, po części ze względu na to, że choć jakościowo lepszą drużyną jest Meksyk, w turnieju dalej zaszli Kostarykanie. Co ciekawe, obaj są niejako zaprzeczeniem trendu, jakoby rynek poszukiwał wyłącznie wysokich bramkarzy. Dobitnie udowodnili, że w cenie są również zwinność, szybkość oraz refleks. Kto wie, może dzięki nim kilku niskich zawodników dostanie szanse na tej pozycji w poważnej piłce?

Reklama

Serge AURIER

Klubowy kumpel Dominika Furmana zaliczył świetny sezon w Ligue 1, zostając wybranym najlepszym prawym obrońcą ligi. Jeżeli wydawało się, że głowa reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej pozostanie w Londynie, gdzie rzekomo miał na stałe przenieść się po powrocie z mistrzostw, to te opinie były krzywdzące. Co prawda jego zespół nie zdołał wyjść z grupy, jednak do postawy niespełna 21-latka nie można było mieć żadnych zastrzeżeń. Mało tego, w każdym z trzech rozegranych meczów należał do trójki najlepszych w swoim zespole, a w naszym notowaniu minimalnie wyprzedził reprezentanta Stanów Zjednoczonych, Fabiana Johnssona. Aha, wkrótce Aurier podpisze kontrakt z PSG.

Stefan DE VRIJ

Holandia? Z przodu Arjen Robben z Robinem van Persiem, a w tyłach jakieś gamonie – tyle mniej więcej polski kibic wiedział na temat Oranje, zanim ci nie znokautowali Hiszpanów 5:1. Defensywa może i skuteczna w powietrzu, wszak chłopy na skwał, natomiast zwrotność na poziomie Kamila Glika czy pamiętnego pancernika “Potiomkin”. Zanim się odwrócą, to się wywrócą, tacy są stacjonarni. Ale dzięki założeniom taktycznym Louisa van Gaala – konkretnie chodzi o przejście na trzech stoperów i maksymalne cofnięcie grającej dotąd bardzo wysoko linii defensywnej – udało się najpierw wyjść z grupy, a następnie, aczkolwiek już w gorszym stylu, dojść aż do półfinału. De Vrij, wyjątkowo religijny 22-latek z Rotterdamu czytał zagrania rywali niczym niegdyś biblię (dzień w dzień!), doskonale uzupełniając się z bardziej doświadczonym Ronem Vlaarem.

Reklama

Bruno Marcus INDI

Rówieśnik De Vrija i jednocześnie jego kumpel z Feyenoordu. Mimo stosunkowo młodego wieku, znają się już długo – aż od 2002 roku, kiedy spotkali się w akademii Feyenoordu. Obaj mają na koncie powyżej stu występów w Eredivisie, w tym po jednym niezapomnianym, gdy niecałe cztery lata temu klub z Rotterdamu, z Leo Beenhakkerem na stanowisku dyrektora sportowego, przyjął od PSV Eindhooven 0:10. Przez następne miesiące holenderska prasa nie przestawała szydzić z defensywy, nie szczędząc jej razów, mimo kompletnego braku doświadczenia w drużynie z de Kuip. Tyle że wraz z kolejnymi miesiącami Feyenoord w składzie ze swoimi wychowankami podnosił się, by na nowo trafić do ligowej czołówki. Van Gaalowi nie umknęła dobra postawa urodzonego w Portugalii mobilnego obrońcy, którego zaczął używać jako przeciwwagi dla potężniejszych stoperów.

Juan CUADRADO

W naszym zestawieniu występuje jako odkrycie, więc zanim zaczniecie się z nami licytować, że piłkarz Fiorentiny to już jest wielka gwiazda europejskiej piłki, najpierw wysłuchajcie, co mamy do powiedzienia. Otóż z perspektywy polskiego kibica Kolumbia kojarzyła się głównie z Radamelem Falcao, którego z mistrzostw wyeliminowała kontuzja. Gdybyśmy przed pierwszym gwizdkiem turnieju mieli wskazać zawodników numer dwa i trzy – padłoby na Cuadrado właśnie, a także na Jamesa Rodrigueza, co będąc mądrzejszymi o mundialowe rozstrzygnięcia sprawia, że ta dwójka zdecydowanie stanęła na wysokości zadania. Wcześniej raczej nie złapaliby się do najlepszej trzydziestki w Europie, z kolei teraz pewnie byliby nawet w piętnastce…

Daley BLIND

Długo wydawało się, że Daley dalej będzie jedynie synem Danny’ego, asystenta van Gaala, a przed laty wybitnego gracza reprezentacji Holandii. I musimy wam przyznać, że początkowo co do umiejętności piłkarza Ajaksu byliśmy nieszczególnie przekonani. Traktowaliśmy go jako zło konieczne, ponieważ solidnie rozsypał się Kevin Strootman, a ktoś grać musiał. Te proste wybory, asekuranctwo, brak błysku – kurczę, Blind junior zbierał pochwały z każdej strony, podczas gdy my przecieraliśmy oczy ze zdumienia, nie kumając, o co tutaj właściwie chodzi. No nie przeszkadzał w graniu starszym kolegom, rzucali go z lewej strony, przez prawą i środek, ale wciąż szukaliśmy jakości, charakteryzującej holenderskich zawodników. Na dobre zdobył nasze zaufanie dopiero w fazie pucharowej.

Ricardo RODRIGUEZ

Idziemy o zakład, że lwia część obserwatorów, poproszona o wskazanie najlepszego Szwajcara w Brazylii, z zamkniętymi oczami wskazałaby ręką na Xhedrana Shaqiriego, który świetnie radził sobie z przodu, no i zdobył kapitalną bramkę po strzale z dystansu. Tyle że był taki jeden, co nam wpadł w oko szczególnie. Rodriguez, ale Ricardo – w końcu wszystkie Ryśki to fajne chłopaki. A tenże Rysiek to złapałby się w każdej reprezentacji na mundialu, ponieważ lepszego lewego obrońcy na mistrzostwach nie widzieliśmy. W obronie staranny i skoncentrowany, przy akcjach zaczepnych nieoceniony, non stop w ruchu, z imponującym dośrodkowaniem oraz rewelacyjną wręcz grją jeden na jednego. Wolfsburg ma u siebie prawdziwego kozaka!

Hector HERRERA

Ile on może biegać? – dziwili się ci, którzy dokładnie oglądali mecze Meksyku. Gość w jednej akcji przejmuje piłkę pod swoim polem karnym, po czym z powrotem otrzymuje ją już na połowie przeciwnika, by wypuścić w bój Oribe Peraltę… Co dalej? Zawijka i w drugą stronę. W starciu z Holendrami zaliczył rekordową liczbę 41 sprintów, a przyznacie przecież, że w środku pola nagłe zrywy zazwyczaj są rzadziej stosowane niż w przypadku piłkarzy ustawionych bliżej linii bocznych. Podobał nam się Ochoa, Layun także, ale bez dwóch zdań – to rozgrywający FC Porto ma największe papiery na dużą karierę. Coraz częściej przewija się jego nazwisko w kontekście ewentualnego transferu do Manchesteru United, do czego na Twitterze zachęcał Rio Ferdinand…

James RODRIGUEZ

Konia z rządem temu, kto przed mundialem z pewnością siebie graniczącą z butą upierałby się, że 23-letni Kolumbijczyk zostanie królem strzelców. Bo on owszem – efektowny na wskroś, lubujący się w technicznych zagraniach, jednak dotąd nie kojarzył się ze skutecznością. O tym, że jest piekielnie utalentowany, wiadomo było od dawna, ale przecież cienka granica dzieli zdolnych od najlepszych, a James to przejście graniczne wyważył z kopa. Był chłopcem, teraz został mężczyzną, prawdziwym liderem. W najważniejszym momencie pokazał się całemu światu, po czym rzekł, że jakby co, to jemu odrobinę bliżej do Realu Madryt, aniżeli Barcelony.

Enner VALENCIA

Gdyby nie Jorge Sampaoli, selekcjoner reprezentacji Chile, możliwe, że Valencia już dawno nie grałby w piłkę, no – w każdym razie kopać mógłby sobie dla przyjemności. To bowiem argentyński szkoleniowiec wyciągnął z rezerw 20-letniego wówczas, przeznaczonego do odstrzału skrzydłowego i dał mu grać. Efekt początkowo pozostawiał wiele do życzenia, gdyż Enner łatwo dochodził do sytuacji strzeleckich, ale samo wpakowanie piłki do siatki to było zbyt wiele. Dopiero wiosną tego roku, po transferze do meksykańskiej Pachuki, został przekwalifikowany na napastnika. W lidze Ekwadorczyk dziabnął 18 razu, na mundialu trzy, natomiast w ciągu kilku(nastu) najbliższych godzin podpisze kontrakt z West Ham United. Za 15 milionów funtów…

Islam SLIMANI

Wygląda na to, że Valencia walkę o angaż w drużynie “Młotów” wygrał właśnie ze Slimanim. Pustynny Lis – rany, jak nam się podoba to określenie – i tak jednak nie powinien narzekać. Dość powiedzieć, że w algierskiej ekstraklasie ani razu nie strzelił więcej niż dziesięć goli… W normalnych okolicznościach ciężko byłoby mu także załapać się do zespołu pokroju Sportingu Lizbona, gdzie przed rokiem trafił jako tani rezerwowy za kilkaset tysięcy euro. Ale są w karierze milowe kroki, gdy nagle znajdujesz się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Jak Slimani w 60. minucie trzeciego pojedynku grupowego Algierczyków z Rosją. Złota główka, na wagę pierwszego od 1982 roku. Wiecie, Antoni Piechniczek…

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...