Liverpool zachwycający swoją grą. Liverpool prezentujący cudowny futbol. Liverpool imponujący ofensywnym polotem i rozmachem.
Innymi słowy: Liverpool z obecnego sezonu.
Z sezonu, który przez długi czas układał się wręcz cudownie. Ferajna Kloppa prowadziła w rozgrywkach ligowych, raz po raz kąsając rywali i powoli uciekając Manchesterowi City. W Lidze Mistrzów podobnie – “The Reds” szli jak burza. Bayern mógł marzyć po pierwszym spotkaniu, jasne, ale potem został roztrzaskany na własnym stadionie. A Porto? Cóż, Porto przestało wierzyć chyba jeszcze szybciej.
Liverpool powoli, w bólach, z piętnem kilku bolesnych porażek w kilku ostatnich sezonach, ale jednak: zaczynał gramolić się na swoją grzędę.
Grzędę, o której swego czasu mówi sir Alex Ferguson.
– Największym wyzwaniem w mojej karierze było zrzucenie Liverpoolu z tej ich pieprzonej grzędy. I możesz to wydrukować – przyznawał w legendarnej wypowiedzi, o której wspominaliśmy jakiś czas temu, pisząc, że oficjalne, pełnowartościowe i bezdyskusyjne zrzucenie Liverpoolu z grzędy dokonało się dziesięć lat temu, gdy United zrównali się z “The Reds” pod względem liczby tytułów. Potem “Fergie” poprawił jeszcze 19. i 20. mistrzostwem dla Czerwonych Diabłów, a następnie zakończył swoją bogatą karierę.
Czyli, w przypadku Liverpoolu, mówimy o wielu, naprawdę latach czekania na trofeum. A konkretniej – na jakiekolwiek znaczące trofeum.
Mecz bez historii, Barcelona zrobi swoje? Kurs na zwycięstwo gości w Etoto – 2,70!
Można mówić, że “The Reds” Kenny’ego Dalglisha sięgnęli siedem lat temu po Puchar Ligi, ale ostatnie poważne triumfy notował przecież Rafael Benitez:
Sezon 2004/05: Liga Mistrzów.
Sezon 2005/06: Superpuchar Europy, Puchar Anglii.
Sezon 2006/07: Tarcza Dobroczynności.
No i właśnie – grzęda grzędą, tyle że wszystko wskazuje na to, że Liverpool Kloppa, być może grający najlepszy futbol w XXI wieku, skończy bez żadnego trofeum. Nie tylko ten sezon, ale i całą kadencję niemieckiego szkoleniowca.
Ważniejsze więc trofea, które gwarantował Benitez, czy ładna dla oka gra, którą serwuje Klopp?
Odpowiedź zniecierpliwionych, głodnych sukcesów, wkurwionych wielkim pechem i ostatnimi niepowodzeniami kibiców Liverpoolu wydaje się dość oczywista. Niektórzy docenią polot i fantazję, jasne, ale z drugiej strony – w futbolu liczą się puchary. Tych Klopp nie gwarantuje, te nierzadko płatają mu figla, wylatując z rąk w ostatnim momencie. Jak w zeszłorocznym finale Ligi Mistrzów, jak teraz, gdy City urwało się ze stryczka i tylko katastrofa sprawi, że nie obroni mistrzostwa Anglii.
My tu gadu gadu, a Liverpool sprawi sensację? Kurs na awans “The Reds” w Etoto – 26!
Swoją drogą, “The Reds” w tej formie byliby murowanym faworytem do mistrzostwa w niemal każdym sezonie przed rozpędzeniem “The Citizens” Pepa Guardioli, ale problem Kloppa w tym, że Hiszpan stworzył w Manchesterze maszynę do zdobywania ligowych punktów. A Liga Mistrzów wiadomo – Liverpool nie był tak słaby, by przegrać na Camp Nou tak wyraźnie. Może gdyby Salah, zamiast w słupek, trafił w końcówce do siatki, to mówilibyśmy o jakichś nadziejach. A tak możemy wyłącznie gdybać. Dziś Liverpool jest rozbity – bez Firmino, bez Salaha – i liczy na cud, ale wszystko wskazuje na to, że po prostu odpadnie, a za tydzień straci szansę na mistrzowski tytuł.
I znów skończy bez żadnego trofeum na koncie, a jedynym pocieszeniem pozostanie ładna dla oka gra.
Fot. Newspix.pl