Wypełniony po brzegi brzegów Stadion Narodowy. Cała piłkarska Polska skupiona na tym samym boju*. Stawką? Historia. Tak, wiemy jak szumnie to brzmi, wiemy, że to nie finał Ligi Mistrzów ani World Series, ale dajcie spokój: każdy piłkarz chce podnosić trofea, a każdy klub chce mieć pełną gablotę. Przeróżne ligowe resultados historicos mogą pięknie zapisać się w pamięci kibiców, ale – tak samo jak owocną sprzedaż zawodnika do Italii – ciężko jest upchnąć je za szkłem.
LECHIA OGRA JAGIELLONIĘ? KURS 2.65 W TOTOLOTKU
Zakładamy, że są kluby w Polsce, którym w pewnym momencie triumf w Turnieju Tysiąca Drużyn mógł się opatrzyć. Górnik Zabrze na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wygrywał Puchar Polski pięć razy z kolei – jakkolwiek na pewno przyjemnie było ograć Legię 5:2 w Łodzi czy Ruch na Stadionie Śląskim przy stu tysiącach widzów, tak przeżyliby bez tego osiągnięcia.
Ale Lechia i Jagiellonia to na pewno nie ta para kaloszy. Gabloty Lechii i Jagiellonii nie uginają się pod naporem mniej lub bardziej szlachetnego żelastwa. Nie jest tak źle jak z Pogonią Szczecin, która przez siedemdziesiąt lat istnienia nic konkretnego nie wygrała, ale i tak gdańszczanie i białostoczanie dzielą między siebie całe dwa Puchary Polski, całe dwa Superpuchary i całe zero mistrzostw kraju.
Nie piszemy tego, żeby komukolwiek dopiec – takie są fakty. Historia polskiej piłki jest długawa, zainteresowanych poważnym graniem jest ładnych kilka ekip, rywalizować jest i było z kim. Doceniamy, że zarówno Jagiellonia jak i Lechia właśnie przeżywają de facto najlepszy czas w swoich dziejach, bo to ostatnia dekada sprawiła, że znalazły się w topowej dwudziestce tabeli wszech czasów Ekstraklasy. Ale ten czas aż prosi się o konkretny sukces, wreszcie pełną pulę, zamiast tylko przyglądanie się z bliska, jak kto inny pije szampana.
JAK LECHIA RUSZYŁA DO BOJU Z JUVE PO WYGRANIU PUCHARU POLSKI W 1983
JAK JAGIELLONIA ZDOBYŁA PUCHAR POLSKI? WSPOMINA U MATEUSZA ROKUSZEWSKIEGO ANDRIUS SKERIA
Poza zapisywaniem się w historii polskiej piłki do ugrania są zupełnie konkretne stawki. Finanse finansami, wiadomo, że żaden grosz piechotą nie chodzi, a nagroda za trofeum zawsze się przyda. Ale Totolotek Puchar Polski to też szansa na choć odrobinę ułatwioną ścieżkę w europejskich pucharach.
Słuchajcie, wiemy doskonale, że ostatnio nie szło nam tak bardzo, że należy wystrzegać się nawet San Marino i dzieci z Bullerbyn. Ale nawet powołując się na rachunek prawdopodobieństwa: nie jesteśmy znowu tak słabi, żeby samemu nie sprawić znowu jakiejś przyjemnej niespodzianki. Jaga dokonała takiej rok temu z Rio Ave. To był piekielnie ważny mecz dla białostoczan, którzy wcześniej potrafili nieźle powalczyć z bardziej znanym rywalem – Omonia, Aris – ale ostatecznie wpisywali swoje mecze tylko do szerokiego jak Wisła nurtu polskich honorowych porażek. Tym razem przyszło zwycięstwo i apetyty w Białymstoku wzrosły. Jagiellonia ma ochotę grać w pucharach rok w rok.
Jaga ma jeszcze szansę na czwarte miejsce w lidze, ale zwycięzca Totolotek Pucharu Polski będzie miał niesłychany komfort startu od drugiej rundy eliminacyjnej. Zawsze to jedna szansa na eurowpierdol mniej, zawsze to dodatkowe dwa tygodnie na przygotowanie się do sezonu. Ci, co grają od I rundy, muszą odłożyć wczasy na inne lato. Ekstraklasa kończy 19 maja, a potem:
11 czerwca, pierwszy mecz pierwszej rundy LE
18 czerwca, rewanż pierwszej rundy LE
25 czerwca, pierwszy mecz drugiej rundy LE, w której startuje zdobywca Pucharu Polski.
Lechia oczywiście najchętniej zdobyłaby tytuł, nie odbierajmy jej jeszcze szans – Piast to za dobry zespół, by skreślać jego szanse na wygraną przy Łazienkowskiej. Niemniej lepiej mieć w razie czego w zanadrzu już pewną drugą rundę.
Nie miejmy jednak złudzeń: czasy przyszły takie, że nawet w II rundzie nie mamy szans na rozstawienie. Jak w swojej symulacji europejskich pucharów przedstawiał portal 90minut.pl, już tutaj można wpaść na drużyny z dużo wyższej półki.
źródło:90minut.pl
JAGIELLONIA OGRA LECHIĘ? KURS 2.90 W TOTOLOTKU
Przynajmniej jeden z kluczowych aktorów dzisiejszego widowiska może grać o coś więcej. Pamiętacie pogłoski o zwolnieniu Mamrota? Wszystko rozeszło się po kościach, ale mógłby sugerować, że ten stołek nie jest przytwierdzony do posadzki szczególnie mocno. Coś nam się wydaje, że brak pucharów w Białymstoku byłby dla wielu nie do zniesienia, a spokojne lato bez europejskiego kopania uznano by za dobry moment do wciśnięcia resetu.
Mamrot przed meczem na konferencji mówił tak: – Od początku mojej pracy w Jagiellonii, kibice podkreślali, jak ważny jest dla nich Puchar Polski, że chcieli przyjechać z nami na Narodowy i nas dopingować w finale. Dlatego też prestiżowo traktowaliśmy te rozgrywki i cieszymy się, że mogliśmy zrealizować część tych marzeń. Druga część to oczywiście wygranie finału. To jest nasza motywacja, aby w nim zwyciężyć. W ten sposób spełniamy marzenia piłkarzy, trenerów oraz kibiców, do których mamy duże wsparcie i chcemy im to wynagrodzić. Emocje są duże. Nie ma co ukrywać, że jest inaczej. Samo wejście na murawę Stadionu Narodowego sprawia, że adrenalina idzie w górę. W sporcie generalnie chodzi o to, żeby po zakończeniu kariery móc sobie spojrzeć na swoją gablotę i coś tam mieć. Jest wielu bardzo dobrych sportowców, którym tych trofeów brakuje. Drogi na Narodowy są tylko dwie – poprzez Puchar Polski oraz reprezentację. Przed nami bardzo ważne spotkanie, ale nie ma u nas czegoś takiego, jak stres czy presja. Jest za to duża chęć zwyciężenia, bo ten finał jest dla nas formą nagrody.
Stokowiec? Na konferencji prasowej zapewniał, że czuje się jak dziecko w sklepie z zabawkami: – Na poprzednich finałach siadałem jedynie na trybunach i zawsze marzyłem, by poprowadzić drużynę na tym stadionie. Wszyscy jesteśmy szczęściarzami, że teraz to się spełni. Czeka nas kapitalne święto ze świetną atmosferą. Tego potrzebuje też cała polska piłka nożna. My, jako Lechia Gdańsk, mamy ogromną rzecz do zwyciężenia. Pragniemy zapisać się w historii tych rozgrywek. Jutro możemy stać się nieśmiertelni. Czas stanąć do walki o swoje marzenia.
Uważnie będziemy się przyglądać nie tylko boisku, ale też trybunom. Po incydentach z poprzednich finałów PZPN zdecydował się na autorskie zmiany w projekcie Narodowego: gigantyczne siatki, które mają uniemożliwić wrzucanie rac na murawę. Kluczowe mają się też okazać nowe procedury bezpieczeństwa, na ten moment utajnione. Pilnować porządku ma też inna agencja ochroniarska, związek i operator stadionu zapowiadają mobilizację. Finał, który pójdzie w otwartym Polsacie, a który ma być reklamą polskiego futbolu, ostatnio przez zajścia na trybunach – strzelanie rakietnicami, grill Narodowy, uszkodzony telebim, obrzucenie racami boiska – robił czarny PR. Czy tym razem będzie inaczej? Może będzie spokojniej, ale jakbyśmy mieli stawiać czy jakiekolwiek race mimo to będą, to chyba byśmy się odważyli postawić więcej niż dwa złote.
Życzymy sobie i państwu dobrego finału Totolotek Pucharu Polski pod równie udaną majówkę.
*A raczej prawie cała, bo w trakcie trwania finału w małopolskiej B-klasie gra LKS II Niedźwiedź z Agricolą Klimontów, co tworzy mało fortunny konflikt interesów.
Fot. Arkadiusz Szczęsny/Twitter