Znaki zapytania wisiały do tej pory nad dwoma zawodnikami Legii, którym wygasają latem kontrakty. Teraz wątpliwości (choć coraz mniejsze) zostały już tylko przy Michale Kucharczyku, który pewnie wkrótce przedłuży swoją umowę. Wiemy natomiast, że w przyszłym sezonie w Legii nie będzie już Adama Hlouska, który za darmo przejdzie do Viktorii Pilzno.
Letnie rozstanie było naturalnym krokiem i dla Hlouska, i dla Legii. Czechowi latem wygasa kontrakt, a w Warszawie zarabiał więcej niż dobrze, bo pamiętajmy, że przychodził do Polski z Bundesligi. I o ile początek miał w nowym zespole naprawdę przyzwoity, o tyle ostatnie miesiące pokazały, że Adam najlepsze, co mógł zaoferować Legii, ma już za sobą. To piłkarz bazujący na wybieganiu, dobrym przygotowaniu fizycznym, motoryce, a kalendarza nie oszukasz – Hlousek był i będzie już tylko starszy. W domyśle – lepszy już nie będzie.
Przez te ponad trzy lata był gwarancją solidności. Oczywiście – jak na Ekstraklasę. Bywał w cieniu lewych obrońców grających bardziej spektakularnie, bo chociażby w zeszłym sezonie częściej mówiło się o klasie Guilherme z Jagiellonii, a w tym czapką nakrywa go Mladenović z Lechii. A gra do przodu Hlouska była problemem – sami liczyliśmy mu przecież absurdalnie długie miesiące bez asysty bez celnego dośrodkowania. W obronie grał solidnie, rzetelnie, poprawnie i przez te lata w Legii był pewniakiem do gry na tej pozycji. Właściwie rozwiązał problem z lewą obroną, która kulała w tym zespole. Nigdy też nikt w klubie nie miał zastrzeżeń co do jego profesjonalizmu, na boisku także harował za dwóch i przeważnie był w czołówce najlepszych biegaczy na boisku.
Ale jego czas w stolicy już minął. W tym sezonie grał nieźle, ale do czasu, bo po urazie ze składu wygryzł go nawet początkowo beznadziejny Rocha (ostatnio – przyznajemy bez bicia – wygląda nieźle). Ponadto to odejście wpisuje się niejako w zmianę filozofii budowania klubu – zmniejszyć wydatki na pensje, odmłodzić skład. Chwila – Rocha za Hlouska to odmłodzenie? – zapytacie. Ale akurat nie mamy na myśli Portugalczyka, a Mateusza Hołownię, który latem wróci pewnie do Legii z wypożyczenia do Śląska i powalczy o swoją szansę w Warszawie.
Hlousek z tego transferu powinien być zadowolony, bo trafia przecież do drużyny, która w tym sezonie grała w Lidze Mistrzów. I pewnie w przyszłym też zagra w europejskich pucharach – jeśli nie w Champions League, to w Lidze Europy. Zresztą sam Adam w wywiadach przyznawał, że na ostatnie lata swojej kariery chciałby zjechać do ojczyzny. Już od początku roku jego położenie sondowały inne klub z Czech, ale gdy do gry wszedł mistrz kraju i wicelider ligi w obecnym sezonie, to sprawa stała się jasna.
No nic, my płakać nie będziemy, chociaż Hlousek na przestrzeni tych trzech lat prezentował poziom “wyższej ligowej”. Kibice Legii pewnie go docenią za serducho zostawiane na boisku, za wkład w ubogacenie klubowej gabloty, ale jakoś nie sądzimy, byśmy za kilka lat tworząc ranking najlepszych obcokrajowców w historii Legii znaleźli dla niego miejsce w czołowej dziesiątce. Albo nawet piętnastce.
fot. FotoPyk