Aleksandar Bjelica, piłkarz… No właśnie, jaki? CV ciekawe, tego nie negujemy, ale co z tego, skoro robienie szopek w mediach stawia ponad poczynania boiskowe.
Wiedzieliśmy, że niezły z niego ananas. Trener KV Oostende mówił otwarcie, że tak niezdyscyplinowany piłkarz jak Bjelica nie będzie dostawał u niego żadnych szans. W Sparcie Rotterdam przed jednym z meczów zadzwonił do prezesa, stawiając ultimatum: albo znajdę się w pierwszym składzie, albo w ogóle nie przyjeżdżam do klubu. Generalnie nie miał problemów, by – gdy coś pójdzie nie po jego myśli – zacząć olewać swoje obowiązki i wymuszać odejścia.
W Kielcach – według “Przeglądu Sportowego” – po 34 dniach zakomunikował prezesowi, że nie pasuje mu liga, miasto, trener i wymagania, więc pakuje walizki, wyjeżdża z Polski i kończy z graniem w piłkę raz na zawsze. O piekle, jakie niewątpliwie zgotował mu kielecki klub, między innymi już na starcie wyciągając pomocną dłoń i w ostatnim dniu okienka transferowego wyjmując z zespołu, gdzie był skreślony, pisaliśmy tutaj.
Epilog całej historii nadszedł dziś. Oto Bjelica wydawał oświadczenie za pośrednictwem oficjalnej strony kielczan, informując, że – uwaga – robił wszystko, aby jak najlepiej reprezentować klubowe barwy.
Jak widać, pojęcie robienia wszystkiego jest dość względne. No bo co może robić piłkarz, który uciekł z klubu, by jednocześnie jak najlepiej reprezentować jego barwy? Dzwonić do kolegów z gratulacjami po meczach? No nie, Korona zbyt rzadko wygrywała, by brać taką opcję pod uwagę. Może zagrzewać do walki przed spotkaniami, chociażby w smsach? Albo zaczynać dzień kawą i przypominaniem sobie, jak bardzo nienawidzi się KSZO Ostrowiec Świętokrzyski? Już lepiej, co?
Dalej Bjelica pisze o problemach rodzinnych i dementuje słowa, o których pisał “Przegląd Sportowy”, a które miał przekazać prezesowi Zającowi. – Jest to kłamstwo i pomówienie, które sprawiło mi wiele problemów – poinformował, więc czekamy na dalszy rozwój sytuacji, gdyż mówimy o mocnych oskarżeniach. Przede wszystkim ważne będzie to, czy wróci do Korony i czy wszystkie informacje, jakie zawarł w oświadczeniu, okażą się prawdziwe.
Jeżeli tak – zwracamy honor. Oczywiście nie chcemy rozstrzygać, ale patrząc na przeszłość Bjelicy trudno wierzyć bezkrytycznie w to, co pisze. Naturalne wydaje się postawienie pytania: skoro miał problemy rodzinne, to dlaczego nie poinformował o nich na początku, by uspokoić nastroje, gdy wyjeżdżał z Polski?
Fot. newspix.pl