Reklama

W niższych ligach często wychodzi frustracja dorosłych facetów

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

18 kwietnia 2019, 09:36 • 5 min czytania 0 komentarzy

Co jest największym problemem niższych lig? Jedni – słusznie, zresztą – powiedzieliby, że upadające kluby. Albo bankrutujące, albo wycofujące się z rozgrywek na skutek braków kadrowych. Nie jest tajemnicą skrywaną w sejfie kilka metrów pod ziemią, że trend jest taki, iż niższe ligi umierają.

W niższych ligach często wychodzi frustracja dorosłych facetów

– Przez każdym sezonem dostaję około dziesięciu informacji, że klub raczej nie przystąpi do gry – mówił jakiś czas temu Łukasz Duszczak, twórca portalu Peryferia Futbolu. – Kiedyś w A-klasie u nas było po szesnaście drużyn, teraz dziesięć. W tym roku dwie się wycofały – wtórował mu Mariusz Brzóska, wiceprezes Pogoni Noskowo z koszalińskiej B-klasy.

Wycofują się kluby trzecioligowe (no, chociażby Wda Świecie zeszłej zimy), czwartoligowe, niżej jest jeszcze gorzej, a widmo nieprzystąpienia do rozgrywek zagląda w oczy każdego lata, każdej zimy.

Jak to w polskiej piłce bywa, na jednym problemie nie może się skończyć. One lubią się piętrzyć. Często gdy już zawodnicy się zbiorą i wyjdą na boisko, dochodzi do nieprzyjemnych zdarzeń, których pokłosiem okazują się bolesne kontuzje.

Tak jak w przypadku zawodnika KTS-u Weszło, Dominika Grzesiaka. (KLIK)

Reklama

Dla przypomnienia – nasz został wyjątkowo brutalnie potraktowany przez jednego z przeciwników. Wstrząsający wślizg, zagranie grożące w najlepszym przypadku kontuzją, a w najgorszym – urwaniem nogi. Jak wyglądała noga Dominika po tym faulu, możecie zobaczyć poniżej.

Okrutnie poturbowany Dominik zbył zalatujące fałszem przeprosiny brutala słowami powszechnie uważanymi na obraźliwe: “chuj ci w dupę”. Obaj zawodnicy skończyli spotkanie z czerwonym kartonikiem na koncie – jeden za bestialski atak na rywala, a drugi za wulgarną pyskówkę.

Decyzją MZPN-u, zawodnik polujący na odebranie przeciwnikowi zdrowia wyleciał na dwa mecze zawieszenia, a piłkarz rzucający o jedno przekleństwo za dużo dostał… trzy mecze kary, dopiero później zawieszenie zostało skrócone.

– Niestety, w niższych ligach często wychodzi frustracja dorosłych facetów. Ktoś ma gorszy dzień w pracy, pokłóci się z żoną, potem wychodzi na boisko w niedzielę i pierwsze o czym myśli, to o wyżyciu się na przeciwniku – zaczyna Dominik Grzesiak. – Denerwuje mnie to, że potem atakują, szukają rewanżu. Jak w mojej sytuacji. Poszliśmy bark w bark, a facet dziesięć czy piętnaście minut później w ramach rewanżu za pójście bark w bark prawie mi złamał nogę i jeszcze był z tego na swój sposób dumny. Coś tam mówił pod szatnią. A jeszcze my, jako Weszło, jesteśmy drużyną medialną. Może przesadzam, ale mówimy o takiej sytuacji, jaką w ekstraklasie ma Legia. Każdy chce z nią wygrać, więc komu najlepiej dowalić? No, Legii. U nas, w B-klasie, jest podobnie. Obserwujemy przeciwników, widzimy mecz Targówka z Wesołą. Było mniej sytuacji stykowych niż w spotkaniu z nami. U nas ktoś cię nadepnie, szepnie niemiłe słowo – „gwiazdeczko z Weszło”, „sędziowie was wspierają”. Absurd. Oni cały czas uważają, że sędziowie nam pomagają. Albo dają dużo karnych. Kurczę – prawie cały czas atakujemy, co chwilę jesteśmy w polu karnym, a przeciwnik zrobi z dwa-trzy wypady. No i kto ma większe prawdopodobieństwo, że wywalczy karnego? – kontynuuje piłkarz KTS-u, który – jak mówi – gra w piłkę kilkanaście lat, ale takiego faulu nie miał okazji przeżyć.

Konkretnie takiego.

4

Reklama

Jeszcze raz przypominamy. Trzy mecze zawieszenia dla poszkodowanego, dwa spotkania kary dla atakującego. Wniosek o samorozwiązanie się Komisji Dyscypliny, generalnie sprawa, którą żyła cała Polska i okolice. Ostatecznie nasz zawodnik pauzował jedno spotkanie, po czym został odwieszony. Tyle dobrego.

*

– Może dynamika była taka, że atak wyglądał gorzej niż w rzeczywistości, ale i tak miałem mnóstwo szczęścia. Stałem na lewej nodze, dostałem w prawą. Nie dość, że trafił mnie całym impetem w nogę, która była luźna, to jeszcze idealnie pomiędzy kostkę, piszczel, a śródstopie. Siła uderzenia rozłożyła się na trzy elementy. Gdyby nie to, kto wie, co by było. Mógłbym mieć ciężką kontuzję, a skoczyło się na strachu, wypowiedzianych słowach i zawieszeniu.

– To twoja najbardziej absurdalna kartka w karierze?

– W życiu dostałem dwie czerwone kartki. Jedną na akademickich mistrzostwach Polski, gdzie facet zaatakował mnie bardzo nieprzyjemnym wślizgiem w nogi. Coś tam się odezwałem i dostałem „czerwo”. No i tutaj tak samo… Z perspektywy czasu żałuję tej sytuacji, była niepotrzebna. Mogłem zejść z ratownikiem medycznym i tyle. Ale wiadomo, działały emocje. Do tego nie ukrywam, że pewnie przyjąłbym tę karę z pokorą, ale skoro dostałem więcej meczów zawieszenia niż faulujący, no to coś było nie tak. Jedna wielka niesprawiedliwość, choć z jakiejś strony rozumiem związek. Nie ma nagrań, komisja opiera się na tym, co zostało zapisane w raporcie.

– No, ale widzieliśmy, co było zapisane w raporcie.

https://twitter.com/cienkisz/status/1114060141639413760

– Prawda. Inna sprawa, że sędzia pokazywał raport, gdzie było obraźliwe stwierdzenie, więc też nie jest to podstawa, by karać mnie tak dotkliwie. Koniec końców wszystko wyjaśniliśmy i skończyło się dobrze.

– Teraz, rozumiem, na boisku bez przekleństw?

– Teraz jestem aniołkiem! W niedzielę na meczu było kilka spornych sytuacji. Amigosi nakręcali się cały czas. „Dawać na nich, dojebmy im” – mówili. No, grali ostro, dwa razy sfaulowani mnie na żółtą kartkę, ale zachowywałem spokój. Nawet w końcówce, gdy jeden z przeciwników nie wytrzymał presji i zaczął ubliżać Piotrkowi Wąsowskiemu. Byłem osobą, która raczej hamowała tę sytuację. Mój przykład pokazał, że nierzadko trzeba odkładać emocje na bok.

*

4

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...