W ostatnich dniach ekstraklasowa karuzela trenerska brutalnie wypluwa kolejnych szkoleniowców. Najpierw poleciał Nawałka, za nim Sa Pinto, wczoraj – w iście nietypowych okolicznościach, tuż przed meczem z Lechią – Smółka, a dziś głowę pod nóż gilotyny położył Kibu Vicuna.
Kibu Vicuna, który w Płocku ze wszech miar zawiódł, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. 24 punkty w 28 meczach. Zaledwie pięć zwycięstw, aż dziewięć remisów i czternaście porażek. Dziurawa defensywa, lepsza jedynie od Zagłębia Sosnowiec i Miedzi Legnica. Drużyna, której brakowało nie tylko wyników i stylu, ale – co gorsza – jakiegokolwiek światełka w tunelu. Sygnału, że w porządku, idzie nam jak po grudzie, ale dajcie nam dwa-trzy mecze i zaczniemy punktować. Nie, po dzisiejszym spotkaniu z Piastem przekonaliśmy się, że nie widać drabiny, po której płocczanie mogliby wspiąć się choć odrobinę wyżej w tabeli, najlepiej poza strefę spadkową.
Wręcz przeciwnie. Znamienne, że Wisła w samej końcówce nie prezentowała się tak, jakby jutra miało nie być. Mimo niekorzystnego wyniku i obecności w strefie spadkowej wyglądała, jakby tylko czekała na ostatni gwizdek.
Nie dała powodu do optymizmu, tak samo jak w kilku poprzednich spotkaniach, co ostatecznie przelało czarę goryczy. Fakty są bowiem dla Wisły i jej trenera brutalne.
Płocczanie, w ciągu trzynastu ostatnich spotkań ligowych, wygrali zaledwie raz. Z Cracovią, gdzie bardziej decydowało szczęście niż umiejętności. W międzyczasie odpadli z Pucharu Polski z – jak widać – zawsze groźną Puszczą Niepołomicę. Więcej – zagnieździli się w strefie spadkowej, mimo że Kibu przejmował drużynę, gdy ta zajmowała trzynaste miejsce. Ale nic dziwnego, skoro hiszpański szkoleniowiec ma gorszą średnią punktów niż Dariusz Dźwigała, zwolniony przecież właśnie za słabe wyniki.
W grze Wisły Płock nie było widać postępu, lecz regres. Nic więc dziwnego, że Jacek Kruszewski zdecydował się na taki ruch. Już w poniedziałek na naszej antenie przekonywał, że doskonale wie, w jakiej sytuacji znalazł się jego klub i być może będą potrzebne zmiany.
Wszystko wskazuje na to, że Kibu zostanie zastąpiony przez Leszka Ojrzyńskiego, który od prawie roku pozostaje bez pracy. Tak przynajmniej informuje na Twitterze Janekx89. Dla byłego szkoleniowca Arki będzie to – było czy nie było – wejście w naturalne środowisko, gdyż już niejednokrotnie robił za ratownika, który ma wyprowadzić zespół z kryzysu i utrzymać go w lidze.
Fot. FotoPyk