Reklama

Tarasovs, Rakels, Gutkovskis… Strach się bać!

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

23 marca 2019, 15:13 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiele wskazuje na to, że Lewandowski, Piątek i Milik nie są po kolejnej nieprzespanej nocy z obawy przez zbliżającym się wielkimi krokami bliskim spotkaniem z Igorsem Tarasovsem. Co więcej – możemy się założyć, że Glik nie biega za Bednarkiem z pendrivem wypchanym po brzegi analizami gry Denissa Rakelsa i Vladislavsa Gutkovskisa.

Tarasovs, Rakels, Gutkovskis… Strach się bać!

Skąd taka pewność z naszej strony? Skąd przeświadczenie, że postać Valerijsa Sabali nie powoduje, że polscy piłkarze odwijają właśnie piąty mecz Podbeskidzia z tego sezonu?

Wystarczy rzucić okiem na kadrę, którą do Warszawy przysyłają Łotysze. No, delikatnie mówiąc, gwiazd nie uświadczymy. Będą za to przedstawiciele polskiej Ekstraklasy, polskiej pierwszej ligi, jak i gracze, którzy – z gorszym, albo jeszcze gorszym skutkiem – się przez nasze boiska przewinęli.

Przykład najbardziej znamienny? Igors Tarasovs, wrocławska maszyna do popełniania błędów. Kompromitująca się regularnie, nabierająca na swoje umiejętności kolejnych szkoleniowców. Najjaskrawsze przykłady z tego sezonu? Pierwsza kolejka, gdzie Gerard Oliva przepchnął go jak dziecko, no i kolejka ostatnia. Rany, co on właściwie zrobił? Wrzutkę legionistów z lewej strony postanowił obronić w polu karnym wysoko uniesioną ręką, jakby zgłaszał się do tablicy.

I ktoś taki jest – uwaga – podstawowym stoperem (a czasami i środkowym pomocnikiem) reprezentacji Łotwy. Ktoś taki zmierzy się jutro z naszymi napastnikami.

Reklama

Więcej: jeżeli Łotysze zakrzywią rzeczywistość i uznają, że przegranego składu się nie zmienia, a zdążyli już kilka dni temu dostać w czapę od Macedonii Północnej, to naszą obronę atakować będą…

Uwaga…

Deniss Rakels i Valerijs Sabala.

Pierwszy raz gra, raz nie gra w cypryjskim Pafos FC, a prawdę mówiąc to nie gra, odkąd na początku 2016 roku odszedł w Cracovii, gdyż później raz za sprawą kontuzji, raz za sprawą marnej postawy odbijał się od kolejnych klubów.

Drugi jest napastnikiem Podbeskidzia Bielsko-Biała. Gra regularnie tak w pierwszej lidze, jak i w reprezentacji Łotwy, ale w klubie od końca września strzelił tylko jednego gola.

Niewykluczone, że w bramce stanie Pavels Steinbors, któremu – przyznajcie – daleko i do Szczęsnego, i do Fabiańskiego, i do Skorupskiego. Jako jeden z nielicznych nie kompromituje się w ostatnich meczach Arki, ale pamiętajmy, że mówimy tylko o Arce i tylko o Ekstraklasie.

Reklama

W kadrze jest jeszcze Vladislavs Gutkovskis, napastnik Termaliki. Oprócz niego kilku starych znajomych, których nie wspominamy najlepiej, a prawdę mówiąc nie wspominamy w ogóle, bo żaden z nich – no, może poza Aleksejsem Visnakovsem, ale tylko dlatego, że jest starszym, mniej utalentowany brat Eduardsa –  nie zrobił nic, by się w naszą pamięć wbić.

– Wspomniany Deniss Rakels,

– Wspomniany Aleksejs Visnakovs,

– Vladislavs Gabovs,

– Vitalijs Maksimenko,

– Olegs Laizans,

– Marcis Oss,

– Roberts Savalnieks.

Do tego jeszcze rezerwowy Antonijs Cernomordijsktóry cztery lata temu bezskutecznie próbował się przebić do pierwszego zespołu Lecha. Czyli rezerwowym reprezentacji Łotwy jest gość, który jeszcze nie tak dawno grał w trzeciej lidze polskiej.

Jakby to powiedział Igor Sypniewski – piłkarsko to towarzystwo wygląda tak trochę nieekskluzywnie. Chyba faktycznie polscy piłkarze nie mają powodów, by zaliczać nieprzespane noce.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...